piątek, 23 stycznia 2015

Właściciel II


  


Już następnego dnia miał okazję poznać gości Minho. Gdy tylko otworzył oczy i zdał sobie sprawę, że zasnął skulony w salonie, jego uwagę zwrócił szeroko uśmiechnięty mężczyzna w białej koszulce. Siedział naprzeciwko niego z nogami skrzyżowanymi w kostkach i bez skrępowania przyglądał się Taeminowi, jakby był jakimś zadziwiającym zjawiskiem. Co prawda w głowie owego mężczyzny błądziły raczej myśli będące próbą porównania nastolatka do jakichkolwiek znanych mu bóstw, ale można przyjąć, że była to zwykła ciekawość. W końcu widział dzieciaka, który w pewien sposób został własnością jego przyjaciela, to nie było normalne. A że chłopak był śliczny, dość dobrze myślało mu się, patrząc na uroczą buźkę.
- Cześć – przywitał się bez oznak wahania. – Jestem Jonghyun. Przyjaciel Minho.
- Sądzę, że nie tylko przyjaciel – burknął ze swojego miejsca chłopak, podejrzliwie wpatrując się w dłoń wyciągniętą w jego stronę.
- Słucham?
- Przesiedziałem tu większość nocy. Nie sądziłem, że Minho ma takie wyszukane fantazje. Kto by pomyślał. Nie dość, że dostał osobistą dziwkę, to jeszcze pieprzy się z dwójką mężczyzn naraz. Interesujące.
                Radosna mina Jonghyuna znacznie zrzedła. Spoglądał niepewnie na rudowłosego nastolatka, ale już nie z podziwem, ale raczej obawą. Nie tego się chyba spodziewał, gdy patrzył na niewinną, uśpioną buźkę, rozchylone usteczka i smukłą sylwetkę.
                - Traktujesz siebie jako dziwkę?
                - Przecież nią jestem, więc tak się traktuję. To chyba oczywiste, prawda? – Nie mówiąc już nic więcej wstał i odwrócił się od Jonghyuna. W świetle dnia salon nadal wyglądał zachęcająco, ale brakowało mu kolorowych światełek z choinki. Ta co prawda nadal dumnie stała na samym środku pomieszczenia, błyszcząc  bombkami i srebrnymi łańcuchami, ale to nie było to, co Taemin najbardziej kochał w świątecznych drzewkach.
                - Nie spodziewałem się, że będziesz tak pesymistycznie nastawiony.
                - Mam jakiś powód, żeby być szczęśliwy? Już mówiłem dlaczego się tu znalazłem.
                - Minho taki nie jest.
Spojrzał na mężczyznę, który teraz stał blisko niego, wbijając nieustępliwy wzrok w czekoladowe tęczówki. Zabolało go, że nie wierzył w niewinność Choi?
                - Tego nie wiem.
                - Więc się przekonasz.
                - Słuchaj… Niech pan słucha. Choi mnie zabrał do siebie bez jakiegokolwiek swojego sprzeciwu. Może kierowały nim jakieś specjalne pobudki, ale raczej wątpię, żeby chciał mnie wychować na przykładnego obywatela Korei. Jestem jego sługą, mam mu obciągać i pozwalać się pierzyć, tak? Nie nadaję się na powiernika sekretów, bo takie jest moje życie. Więc niech mi pan nie pierdoli, że Minho taki nie jest, skoro już wepchnął mi język do gardła i jakoś nie wyglądał na skruszonego gdy mnie podduszał.
                - Ale Minho…
                - Minho jest moim właścicielem i niech tak pozostanie. Co każe mi zrobić, to zrobię, bo nie wygląda na gościa, który za sprzeciw pogłaszcze mnie po główce i powie, że nic się nie stało.
Jonghyun nie był zachwycony odpowiedzią i samym chłopakiem najwyraźniej też. Okazał się być  jak zastraszona, mała laleczka. Śliczny, ale też  zamknięty w sobie. Mógłby to zrozumieć, w końcu z tego co mówił Minho, chłopak w życiu  nie miał najlepiej, ale słowa, które wypowiadał… Jak taki dzieciak może samego siebie traktować jako dziwkę? Nie sprzeciwiał się swojemu losowi, jakby mało go to obchodziło. Jak mógł nie walczyć o własne prawa, o wolność?
Właśnie z tego powodu nie próbował dalej rozmawiać z chłopcem. To było jego życie, on nie miał co się w nie wtrącać. Szkoda mu go było, ale niech Minho martwi się humorkami swojej „własności”, jeżeli przywlókł go już do domu. Skoro zdecydował się na taki krok, prawdopodobnie miał w tym jakiś cel. Wątpił, by rzeczywiście chciał korzystać ze swojej funkcji, ale dzieciakowi pasowałaby jakaś kara, by utemperować dziwny charakterek.
                - Taemin! – Usłyszeli krzyk Minho i dźwięk bosych stóp na schodach. Ich oczu ukazał się mężczyzna w krzywo zapiętej koszuli, dżinsach i  rozczochranych włosach.  Gdy tylko się obudził z tylko jednym mężczyzną u boku, przypomniał sobie, że ma w domu niecodziennego gościa. Od razu poszedł do pokoju, który mu przeznaczył, omijając wzrokiem drzwi od dawnej sypialni Minhyuka.  Już w progu chciał powitać nastolatka, ale chociaż pościel była rozrzucona, to pośród niej nie dostrzegł drobnej, rudowłosej istotki. Przestraszyło go to, w końcu miał w pewien sposób za niego odpowiadać, a ten chyba mu uciekł. Nie podobała mu się myśl, że mógłby chcieć to zrobić. Może i znali się tylko jeden wieczór, ale zdążył się przywiązać do nieśmiałego uśmiechu i  wzroku ciskającego gromy. Chciał nawet usłyszeć to sarkastyczne „proszę pana”. Właśnie dlatego tak szybko zbiegł na dół, ubrany jedynie w to, co zdążył na siebie nałożyć przed wyjściem z sypialni. – Martwiłem się. Co ty sobie myślisz, tak wcześnie schodzić na dół. Chciałeś uciec?
                - Po co miałbym uciekać, proszę pana? – zapytał z lekkim uśmiechem na ustach. – Przecież podobno to teraz mój dom.
Zdziwiony poczochrał jeszcze bardziej ciemne kosmyki i również posłał mu uśmiech, chociaż o wiele bardziej szczery niż ten, który zaserwował mu Taemin.  Nie narzekał, nawet jeśli ociekał sztucznością. Miał tylko nadzieję, że  z czasem zamieni go na coś prawdziwego i skierowanego tylko do niego.
- Ja już chyba pójdę – odezwał się Jonghyun, dotąd biernie przyglądając tej scenie. Nie podobała mu się dziwna relacja pomiędzy Minho a Taeminem. Dzieciak myślał w tak ponurych  kategoriach, a jednak gdy Choi się pojawił, zachowywał się jakoś inaczej. Nie była to diametralna zmiana, ale wystarczająca, żeby go zaniepokoić. Nie chodziło o zazdrość, w końcu jedyne co ich wiązało to seks, ale raczej o troskę o Minho jako przyjaciela. Nie chciał, żeby wpakował się w jakieś kłopoty, tylko dlatego, ze przygarnął do swojego domu dzieciaka  z  trudną przeszłością. Już za dużo się w swoim życiu wycierpiał. Chociaż minęło kilka lat, nie sądził żeby jego przyjaciel się  z tego otrząsnął. Nie da się zapomnieć o czymś tak ważnym. Wiedział, że od czterech lat nie przespał ani jednej nocy spokojnie, zawsze budząc się  o najdziwniejszych porach, zlany potem. Martwił się, a razem z nim Key. Nie wiedzieli co robić. Mogli mieć tylko nadzieję, że pewnego dnia Minho położy się do łóżka, prześpi spokojnie całą noc, a następnego dnia obudzi się  z pewnością, że czas zostawić za sobą koszmary przeszłości. Zadręczanie się jeszcze nikogo nie przywróciło do żywych i mieli nadzieję, że ten zdaje sobie z tego sprawę. To było nie do zniesienia, obserwowanie jak czasami popada w całkowita apatię, zamknięty w swojej dawnej sypialni. Nie potrafił tam wrócić na stałe po tym co się stało. Niby wcale się nie dziwili, ale co mogła mu zrobić zwykła pościel czy ubrania w szafie? Nie miały już swojego właściciela, już dawno go z nimi nie było.  - Jakby Key o mnie pytał, to powiedz mu, że poszedłem do pracy, dobrze?
Nie czekał na jego odpowiedź, a po prostu go wyminął i poszedł w stronę drzwi, odprowadzany przez  dwie pary oczu. Jedna była wyjątkowo uciążliwa – czuł jakby czekoladowe oczy przewiercały go na wylot. Będzie go pilnować. Nie pozwoli, żeby dzieciak zrobił coś  Minho. Istniała co prawda możliwość, że właśnie on będzie osobą, która pomoże Choi się otrząsnąć i myślał tak aż do dzisiejszego ranka. Potem jednak  poznał Taemina i chociaż ten nie powiedział za wiele, jedynie całkowicie oddał się swojemu właścicielowi, coś mu mówiło, że będą z nim same kłopoty.
                - Chyba mnie nie polubił, proszę pana - wyjawił bez emocji Taemin, gdy napotkał pytające spojrzenie Minho.
                - Coś ci powiedział? – zapytał z niepokojem.
                - Nie, proszę pana. Tylko się przedstawił.
Umknął przed przewiercającym wzrokiem. By może nie był zbyt odpowiednio nastawiony do przyjaciela Minho, ale nie mógł się powstrzymać. Nie powiedział mu przecież nic takiego, więc nie wiedział też, co spowodowało tak chłodną reakcję Jonghyuna. Nie rozumiał tego, ale w końcu nie jego był, a mężczyzny przed sobą. Miał obowiązek być posłuszny tylko Choi i póki nie ograniczały go żadne konkretne zasady, korzystał z tego. Oczywiście, później pojawi się wiele zakazów i obowiązków, nie zawsze miłych i wtedy będzie musiał je respektować.  Ale to wtedy, teraz miał zamiar utrzymywać tą namiastkę wolności.
                - No dobrze. Jesteś głodny, Taeminie?
Nim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, niespodziewanie pojawił się przy nich drugi mężczyzna. W świetle dnia widać było jego prawdziwy wiek oraz wygląd. Niewątpliwe był przystojny, a uwagę zwracały przede wszystkim te kocie oczy, które zamiast chłodem, były teraz wypełnione ciepłem. Dzięki temu stał się naprawdę przyjemnym człowiekiem. Widział po nim, że interesuje się modą, chociaż sam Taemin za żadne skarby nie założyłby tak dziwnych rzeczy na siebie. Podobała mu się za to ta fryzura z wygolonym jednym bokiem. Pasowała do zadziorności tych specyficznych oczu, które tak go przeraziły w nocy.
                - Głupio pytasz, Minho. Nie widzisz jaki jest wychudzony? Pewnie go tam głodzili. Chodź, kochanie, przygotujemy śniadanie. - Niewiele robiąc sobie z zszokowanego wzroku nastolatka, objął go ramieniem i poprowadził w stronę kuchni, cały czas radośnie szczebiocząc. – Może nie jesteś pewien co do mieszkania tutaj, ale nie masz się co martwić, Minho jest specyficznym typem człowieka. Czasami się zawiesza i lepiej go wtedy zostawić w spokoju, ale generalnie to tryska energią. Nie będziecie się nudzić, to na pewno. Poczekaj tylko, jak ci pokaże swoja gitarę, oszaleć można. Jeszcze go nie znasz, to pewnie nie jesteś do niego przyjaźnie nastawiony, ale wszystko będzie  dobrze. A jak będziesz mieć jakieś problemy, zawsze możesz liczyć na mnie, dobrze kochanie?
Bezwiednie pokiwał głową. Już nie pamiętał jaka powinna być matka, ale gdyby miał spróbować ją scharakteryzować, wyszedłby mu niewątpliwie  ktoś taki jak ten mężczyzna. Czuły, opiekujący się. Wiedział to już po tych kilku zdaniach. Miał tylko nadzieję, że będzie  miły już do końca, a nie zmieni swojego nastawienia w trakcie, jak Jonghyun.
- No to co gotujemy? Jakieś specjalne życzenia? – Po tym jak już posadził nastolatka przy stole i przepasał się czerwonym fartuszkiem w pasie, przystanął przed nim z ciepłym uśmiechem na ustach i wyczekującym spojrzeniem. – A tak w ogóle, to jestem Kim Kibum, ale możesz mi mówić Key. No to co, masz jakieś ulubione danie?
Nie odpowiedział od razu, a szeroko się uśmiechnął. Gdyby Minho zobaczyłby go w tej chwili, zapewne umarłby z zazdrości, że na twarzy chłopaka pojawił się szczery uśmiech i to nie  z jego powodu.
- Nie mam. Zjem wszystko, co pan przygotuje -  odparł w końcu. Dziwnie się czuł, mówiąc tak do tego mężczyzny, ale jak inaczej?
-O Boże, to zabrzmiało wyjątkowo źle. Mów do mnie po prostu hyung, dobrze?
-Dobrze… hyung – odparł z przyjemnością. Dawno nie wypowiadał tego słowa, ponieważ nie miał do kogo. Dzieci jakie spotykał u Parka były od niego młodsze i to one tak go  tytułowały. Do samego mężczyzny zwracał się tak samo jak teraz do Minho. I chociaż Key był znacznie starszy i być może nie powinien się tak spoufalać z przyjacielem swojego właściciela, to jednak nigdy nie czuł, żeby pewien zwrot był tak właściwy, jak w tej chwili.
Sielską scenę, gdy zachwycony Key wtulał się w nastolatka, przerwało pojawienie Minho. Stanął w drzwiach i po prostu zamarł, bo chociaż znał Taemina dopiero kilkanaście godzin i  wydawać by się mogło, że wcale go nie zna, to i tak nie spodziewał się, że mógłby w tak szybkim czasie pozwolić komuś na taki ruch.
- Co z tym  śniadaniem? – zapytał nieswoim głosem.
- Och, miałem robić, ale przerwało mi coś – poinformował go Kibum, puszczając nastolatka i kierując się w stronę lodówki. Taemin zaś w tym czasie zerwał się na równe nogi, ku zdziwieniu Minho i zrobił ruch, jakby chciał ukłonić się nowo przybyłemu mężczyźnie. Widząc nierozumiejące spojrzenie posłane mu zza drzwi lodówki, przygładził nerwowo włosy i z powrotem opadł na krzesło. Czuł się zadziwiająco niezręcznie. Z jednej strony miał Minho, któremu miał okazywać szacunek, bo tego wymagała jego pozycja, a z drugiej Kibuma, zabraniającego mu właśnie to zrobić. To była ta sytuacja, zwana byciem między młotem a kowadłem. W którą stronę by nie spojrzał, miał niezły burdel w głowie.
- Co takiego?
- No widzisz, nauczyłem Taemina, żeby zwracał się do mnie hyung.
Minho szeroko rozwarł już i tak ogromne oczy i utkwił je w nastolatku. Ten wytrzymał spojrzenie, ale nie był pewien, co ma właściwe  w tej chwili zrobić. Że odpowiedzieć, czy może zamilknąć, a może jeszcze coś innego? Rozpłaszczyć się na podłodze jak dywan?
                - Nie wierzę… To prawda, Taeminie?
                - Tak, proszę pana.
                - A co ze mną?
                - Co takiego?- Przekrzywił głowę w bok, jak zaciekawiony szczeniaczek, wyrywając z piersi Kibuma przeciągłe westchnięcie zachwytu. Zignorował je, dalej patrząc na tego mężczyznę. Wiedział o co mu chodzi, ale przecież nie będzie mu wszystkiego ułatwiał.
                - Dlaczego do mnie nie powiesz hyung?
                - Och,  nie mogę.
                - Ale dlaczego?
                - Ponieważ jest pan moim właścicielem. Szacunek wymaga używania odpowiedniego słownictwa.
                - I to odpowiednie słownictwo, to „proszę pana”?  - Taemin skinął głową. - Ale to mnie postarza!
Kibum parsknął śmiechem, aż musiał przytrzymać się szafki. Odwiecznym problemem Minho był fakt, że ludzie brali go za starszego niż był. Nie czuł się w obowiązku im tłumaczyć, że trochę mu brakuje, aby go zaczęto za takiego brać, bo przecież nie będzie biegał za ludźmi rozpowiadając swój wiek. Dlatego też Choi Minho mając dwadzieścia siedem lat zadziwiająco często nazywany był ahjusshim, co niesamowicie go wkurzało, a śmieszyło Key i Jonghyuna.
                - Biedny Minho, całe życie w niezgodzie z samym sobie -  wyrechotał Kim, zsuwając się na podłogę. Przyjaciel rzucił mu tylko zdegustowane spojrzenie, nie mając już siły komentować takiej uwagi. Nasłuchał się ich już wiele razy i  nie czuł szczególnej potrzeby prostowania ich. Co z tego, że obcy mówili mu ahjusshi? To było bezsensu, że od razy klasyfikowali go jako kogoś takiego, ale co niby miał z tym zrobić? Nie zawiesi sobie tabliczki z datą urodzenia na szyi, prawda?
                Taemin nieśmiało odchrząknął, bardziej jednak w stronę Key niż Minho. Nie szukałby odpowiedzi u tamtego. Po prostu nie.
                - Widzisz, Tae… -  zaczął z uśmiechem na ustach. – Mogę tak do ciebie mówić?
                - Jasne, hyung.
Minho zazgrzytał zębami, ale został zignorowany.
                - Ten oto tu staruszek…
                - Jesteś starszy – rzucił ten.
                - Nie przeszkadzaj, żabolu. W każdym razie, Tae – ludzie na okrągło tytułują  Minho „ahjusshi”, co okropnie go wkurza. Właściwie to wcale nie jestem zaskoczony.
Zażenowany mężczyzna zakrył twarz rękoma, za to Taemin wyszczerzył się w stronę hyung’a.
                - Wcale się nie dziwę. Ta łysinka… - wskazał na miejsce na swojej głowie, gdzie powinna ona być, a następnie obydwaj spojrzeli na oburzonego „ahjusshi’ego”. Rzeczywiście,  przy krótko ostrzyżonych włosach widoczne były dość spore zakola.  – Może zmylić – dokończył.
- Taemin – warknął Minho. Nie pomyślał jednak o tym, jak to może zabrzmieć.  Okrzyk nie był  zbyt miły, wyczuł to nawet Key, za to nastolatek zareagował natychmiastowo. Skoczył na równe nogi, podszedł do Choi i nisko się przed nim ukłonił, lekko drżąc. Przez długi czas nie podnosił głowy, tylko schylony w pas wyszeptał przeprosiny za nieodpowiednie zachowanie. Tak jak myślał. Wiele rzeczy, nawet wydających się być zwykłymi drobnostkami mogło wyprowadzić mężczyznę z równowagi i doprowadzić do agresji. Skoro delikatne żartowanie już dwukrotnie spowodowało podniesienie głosu, co by był, gdyby Taemin zrobił cos gorszego? Co ze sprzeciwem? Gdy nie zgadzał się na choinkę, nie było  to nic niezwykłego. Gdyby chodziło o coś ważniejszego? Czy musiałby się obawiać tego mężczyzny?
- Taemin, no co ty… - wyjąkał Key ze swojego miejsca, ale chłopak nawet nie drgnął. Dalej nisko pochylony korzył się przed właścicielem.
- Taemin. Nie chcę byś tego robił. – Spod kurtyny włosów rudy usłyszał głos Minho. – Przestań.
- Ale ja…
- Taeminie. Czy nie tego chcesz? Będziesz robić to, co ja ci każę. Powiedziałeś to, słyszałem. Więc wyprostuj się, Taeminie. – Jego głos był zbyt spokojny, by mógł bez lęku unieść wzrok. A jednak zrobił to, a w niemal czarnych, połyskując oczach dostrzegł dziwny ból. – Bardzo dobrze, Taeminie. Nie zapominaj, że nie oczekuje od ciebie ciągłych przeprosin.  Dlaczego mam patrzeć na ciebie korzącego się przede mną?
- Należę do pana… - wyszeptał.
- I dlatego  nie chcesz walczyć? – zapytał, łapiąc delikatnie za drżący podbródek. I on zniżył głos.
- Po co mam walczyć?
- Jesteś wolnym człowiekiem. Pokaż mi to i bądź dumny.
Taemin przez chwilę stał prosto, a jego oczy błądziły po twarzy Minho. Co z nim było nie tak? Wpychali mu w ręce kogoś, kto nawet by się nie sprzeciwił nakazom i obelgom, a ten jednak grał świętego. Co chciał tym udowodnić? Co osiągnąć?
Pokręcił głową i chociaż nie zgiął się w pół, by ponownie pokazać swoją mniejszość, to pochylił głowę, zasłaniając się włosami. Gdyby ktoś go spytał dlaczego to robi, nie potrafiłby odpowiedzieć. Tak czuł, tak miało być.
                Minho warknął, a potem mocno złapał za drobne ramiona i potrząsnął nastolatkiem. Nie tak wyobrażał sobie życie z nim. Chciał wybić mu z głowy wszystkie nieodpowiednie myśli, więc włożył w ten gest więcej siły niż powinien. Może już zapomniał z jaką delikatnością powinien traktować ciało należące do młodego człowieka?
Rudy jęknął z bólu, a nogi się pod nim ugięły. Upadł na podłogę, boleśnie tłukąc kolano, od razu zwijając się na posadzce w kuleczkę. Nie mówił nic, a wydawać by się mogło, że nadal okazywał szacunek właścicielowi, jakby traktował wiążącą ich więź jak świętą.
                - Co ty wyprawiasz, Minho? – syknął ze swojego miejsca Key, ale widząc posłane mu mordercze spojrzenie ani drgnął, a tylko zaniepokojony wpatrywał się w  drżącego chłopca.
                - Przestań, Taeminie! – warknął Choi, klękając obok niego. Nie szczędził siły, gdy podnosił tamtemu głowę, a następnie odgarniał długie kosmyki z twarzy. Wywołało to syk chłopca i zmarszczenie czoła. Widział teraz przed sobą nie zasłonięte włosami oczy wypełnione łzami, wargi przygryzione przez ostre zęby, pobladłe policzki. Chociaż ten wymagał od niego takiego zachowania, jednocześnie się go bał. Zupełnie go nie rozumiał. Jak mógł  łączyć w sobie tak odmienne od siebie natury -  jedną chcącą bólu i respektowania więzi właściciel – sługa, a nawet właściciel – niewolnik, a z drugiej uciekał przed tym, całkowicie przerażony.
                - Co mam zrobić, proszę pana? – zapytał słabo.
                - Przestań się tak zachowywać. Nie rozumiem cię.
                - Ja…
                - Powtórzę jeszcze raz i więcej tego nie zrobię. – Długie palce wbiły się w podbródek, utrzymując głowę chłopca na jednym poziomie. – Oczekuję, że przestaniesz bawić się w jakiegoś sługę, który tylko by przepraszał. Nie wiem co sobie myślisz, ale to nie jest odpowiednie. Nie mieszkasz tu na takich warunkach. Jasne?
Taemin przymknął powieki. Chciał potwora, to go miał.
                - Jasne?! – powtórzył.
                - Oczywiście, proszę pana.
                - Nie tak.
Chłopak wziął głęboki wdech, a potem twardo spojrzał na mężczyznę.
                - Dobrze, Minho-hyung.
                - Idź do pokoju. Kibum zawoła cię na śniadanie.
Zebrał się z podłogi tak szybko, jak pozwalało mu na to bolące kolano i wyszedł z kuchni, emanując strachem. Chyba był masochistą, jeśli tego chciał. Czuł jednak, że to nie były całkowite zdolności Choi Minho, a on był mimo to na nie gotowy, na wszystkie jego  pokazy.  Bo nie potrafił żyć inaczej.
                - Spierdoliłeś sprawę, Minho – powiedział po prostu Key. I on skierował się ku wyjściu, zostawiając oszołomionego mężczyznę na podłodze. W drzwiach jeszcze na niego spojrzał. Widział jak wiele razy potrafił przestać się kontrolować, momentalnie staczając na same dno. Przeszłość zrobiła z niego karykaturę człowieka, a on nawet nie chciał z tym walczyć. Żył wspomnieniami, jakby one miał cofnąć to wszystko, ten jeden konkretny dzień.
                - Anne nie chciałaby tego. Pomyśl o tym – wyszeptał, wiedząc, że i tak to usłyszy. Wspomnienie kobiety zawsze działało na Minho, ale nie miał teraz pewności, czy dzięki temu dostrzeże krzywdę wyrządzoną Taeminowi. Wydawać by się mogło, że cztery lata temu to Minho umarł. Odrodził się jak feniks z popiołów, ale co to  było za życie? Key czasami myślał, że lepiej byłoby gdyby on nigdy się nie obudził. Stracił wtedy część siebie, której nigdy nie odzyskał. Los chciał, że pozostał skorupą z namiastkami emocji, wyzuty z człowieczeństwa. Taki teraz był.


“““
               
                Gdy drzwi się uchyliły, przestraszony nastolatek aż podskoczył na łóżku. Do tej pory siedział na posłaniu, wpatrując w okno, próbując zrozumieć sytuację, która miała miejsce w kuchni. Jakkolwiek jednak próbował – nie udawało mu się. Zachowanie Minho zupełnie go przerosło. Był przyzwyczajony do nazbyt brutalnych mężczyzn, którzy raczej rzadko okazywali mu delikatność. Teraz jednak miał do czynienia właśnie z Minho i okazało się, że to kim on był, różniło się od wcześniejszych doświadczeń Taemina. Może jeszcze nigdy nie był w takiej sytuacji jak teraz, ale jego życie nie zaczęło się  na Parku – tyle, że być może skończy na Minho.  Widział w nim jakieś dziwne emocje, które sprawiły, że chociażby jeden nieostrożny ruch, a ta mieszanina wybuchała, doprowadzając do czegoś takiego, jak poprzedni pokaz Choi. Może jednak Taemin nie był gotowy? Czy to, co do tej pory przeżył jednak nie było wystarczająco szkołą, przygotowującą do dalszych doświadczeń z niebezpiecznymi „kochankami”? Myślał,  że Park go odpowiednio nauczył. Jedynym na co nie czuł się gotowy był pełen seks. Umiał doprowadzić innego mężczyznę do rozkoszy, miał więcej niż rok na nauczenie się tej sztuki. Jednak to wszystko nie było takie proste jak mu się wydawało. Minho nie chciał go w łóżku, ale swoim zachowaniem nie pokazywał, że jest typowym nieskazitelnym człowiekiem. Miał swoje mroczne strony i te Taemin chyba będzie poznawać tak długo, jak będzie tu mieszkać.
Ale jak to się skończy?
- Cześć, Teminnie  - usłyszał delikatny głos Key. Od razu się rozluźnił, a nawet pozwolił na to, by Key owinął ramię wokół jego torsu, przytulając do drobnych pleców.
                - Cześć, hyung. Mam zejść na śniadanie?
                - Tak, ale to za chwilkę. Chciałem najpierw pogadać.
Taemin zmienił pozycje tak, że teraz patrzył wprost na twarz hyung’a. Chociaż na wąskich wargach  widniał delikatny uśmiech, to w oczach dostrzegał niepokój. W zasadzie to nawet się nie dziwił – nie po tym, co wydarzyło się w kuchni.
- No dobrze. Co chcesz wiedzieć, hyung?
                - Opowiedz mi coś o sobie. Ja cię nie znam, a i Min-Minho nie za wiele powiedział.
                - Och, nie sądzę, żeby było o czym opowiadać. – Uśmiechnął się krzywo, poprawiając włosy. – Nie jestem ciekawą osobą.
                - Dla mnie owszem – odparł, zakładając mu za ucho niesforny kosmyk, który nie chciał poddał się jego zabiegom.
- Hyung… Ja  naprawdę nie mam fajnej przeszłości.
                - Domyślam się i właśnie dlatego chcę jej wysłuchać.
                - Po co?
                - Żeby móc ci później pomóc.
Taemin chciał prychnąć, ale obecność tego mężczyzny mu na to nie pozwalała. Był pierwszą osobą, która w bezinteresowny sposób po prostu go lubiła, a przynajmniej tak mu się wydawało. Mimo nieprzyjemnego pierwszego wrażenia okazał się być ciepłym człowiekiem, którego Taemin nie chciał zawieść.
                - To niedorzeczne, hyung.
                - Dlaczego?
                - Po co miałbyś mi pomagać?
Wyraz twarzy Kibuma znacznie się zmienił. Uśmiech zszedł z jego ust, zastąpiony jakimś niepokojącym grymasem. Wydawać by się mogło, że za tym ułożeniem warg kryje się jakaś ciężka tajemnica, której Taemin mógłby nie chcieć poznać. Może i była to prawda, więc spuścił wzrok na swoje złączone dłonie, zastanawiając się czy doczeka odpowiedzi, której nie chciałby poznać.
                - Kiedyś ci to powiem, Tae – usłyszał zamiast jakiegoś przerażającego wyznania, więc w głowie odetchnął z ulgą.  Dopiero potem zastanowił się na wypowiedzianymi przez Key słowami. Nie zdradziły nic, ale niosły za sobą jakąś ciężką obietnicę, oplatającą niespokojnego ducha Taemina, zacieśniając swoje lepkie macki na nadziejach dotyczących przyszłości.
                - Więc ja… - zaczął nieco drżącym głosem. Zaraz jednak odchrząknął i spojrzał na Kibuma spod za długiej grzywki.  – Nazywam się Lee Taemin i przez całe życie mieszkałem tu, w Seulu. Najpierw z rodzicami w jakiejś nie za bogatej dzielnicy. Było w porządku, naprawdę. Wbrew pozorom ludzie w takich miejscach się lubią. No, przynajmniej część. Może nie mieliśmy za dużo pieniędzy, ale wystarczająco, żeby jakoś żyć.  – Uśmiechnął się krzywo, zastanawiając, jak w uszach Kibuma brzmi słowo „jakoś”. Na pewno był równie bogaty co Minho, ale nie przeszkadzało mu to, dopóki nie zaczął okazywać swojej górującej pozycji.
                - Ale potem oni zmarli – kontynuował – i zostaliśmy sami z bratem.  Chociaż on naprawdę się starał, to nie byliśmy w stanie opłacić mieszkania. Miałem jedenaście lat jak wylądowaliśmy w mało przyjemnej okolicy. Brat nie był jeszcze pełnoletni, ale podrobił jakieś dokumenty, tak, że nie trafiliśmy do domu dziecka. Byłem mu wdzięczny, że tak się nie stało, chociaż teraz nie jestem pewien czy rzeczywiście to nie byłoby lepsze wyjście.
                - I co potem? – dopytywał Key, widząc, że Taemin jakoś nie kwapi się do dalszych wspomnień.
                - Dwa lata później wyszedł z domu i już nie wrócił. Czekałem rok, żeby dowiedzieć się, że on też nie żyje. W tym czasie dowiedziałem się jakie dokładnie było zajęcie mojego brata. Handlował narkotykami, bił jakichś ludzi na zlecenie. Mało chlubne zajęcie, ale całkiem opłacalne. Miałem nadzieję, że ci, z którymi pracował pozwolą mi robić to samo, ale byłem dla nich za młody. Racja, przecież trzynastolatek to jeszcze gówniarz.
Poczochrał włosy, spoglądając w sufit z dziwną miną.
                - Tak wylądowałem na ulicy. Nikt nie chciał zająć się bezdomnym dzieciakiem, bo to nie była nowość w tamtym miejscu. A skoro stamtąd mnie niemal wyrzucili, szukałem szczęścia w innych miejscach. Nie chodziłem też do szkoły, bo niby jak? – Spojrzał na nieruchomego mężczyznę. -  Nie mam żadnego wykształcenia, hyung. Nie skończyłem nawet podstawówki. Moja wiedza ogranicza się do tego, czego nauczyłem się od rodziców i przypadkowych ludzi, u których czasami się zatrzymywałem, jeśli mi pozwolili. Przez pół roku emerytowana nauczycielka udzielała mi lekcji. Była jedyną osobą, która na tak długo pozwoliła mi się u siebie zatrzymać.
                - Co się z nią stało?
                - Napadły ją jakieś łobuzy. Była zima, ona schorowana i zakończyło się jak zakończyło. Rozumiesz, hyung? Zabili najbliższą mi  osobę dla paru wonów. Więcej przy sobie nie miała – westchnął. To smutne, ale chyba bardziej od rodziców i brata kochał tą spokojną staruszkę, która przygarnęła obcego dzieciaka  z ulicy.
                - Tacy ludzie jak ona  to skarb -  wymamrotał Kim, obejmując się ramionami.
                - Owszem.
                - Co właściwie robiłeś po tym, jak wylądowałeś na ulicy?
                - Och, trochę kradłem, czasami robiłem zakupy  dla starszych ludzi. Sprawiałem zadziwiająco pozytywne wrażenie jak  na bezdomnego. Tyle, ze zawsze wyrzucali mnie, gdy zdawali sobie sprawę, że nie mam domu. Czasami po wypłacie, czasami przed. I zaczynałem od nowa. Gdy już byłem naprawdę zdesperowany, zarabiałem przez krótki czas tak jak dzieciaki u Parka. Przyjęcia, macanie, całowanie obleśnych facetów. Najbardziej opłacalna praca jaką miałem.
                - Ale poniżająca.
                - Masz rację. Uciekłem, gdy kolejny raz nie zgodziłem się na seks.
                - Myślałem, że z takich miejsc nie da się uciec.
                - Opierasz się na przykładzie Parka? – Odpowiedziało mu skinięcie głową. – Och, on jest specyficznym człowiekiem. Nigdy nie miałem z kimś takim do czynienia i chciałbym już nigdy nie mieć. To, co on robi jest milion razy bardziej poniżające niż to, co wyczyniali tamci faceci.
                Ułożył się w poprzek łóżka i przymknął powieki. Na ustach igrał mu delikatny uśmieszek, jakby nie myślał w  tej chwili o momencie „niewoli” u Parka, a wyobrażał sobie o wiele milsze miejsca. Jakie myśli błądziły po jego głowie?
                - Opowiesz mi, co się działo u Parka?
Pokręcił głową, nie otwierając oczu.
                - Nie dzisiaj, hyung.
Gdy leżał taki spokojny, Kibum myślał o tym, co mu opowiedział. W  jego słowach nic nie potwierdzało tego wielokrotnie podkreślanego przez niego faktu – że był dziwką. Jego życie nie należało do łatwych, ale też nie sprawiło, że zupełnie się poddał. Dopiero to, co musiał przeżyć u Parka widocznie tak na niego wpłynęło. Stał się nieśmiały, uległy, zastraszony, a przede wszystkim – stał się maszyną do zadowalania innych mężczyzn. Miał być zabawką, która z jakiegoś powodu trafiła w ręce Minho. Tego niezrównoważonego Minho, który nie umie podźwignąć się z własnych problemów, więc w jaki sposób miałby pomóc dzieciakowi? Co najwyżej mógłby go jeszcze bardziej pogrążyć i stwierdzał ten fakt jako jego przyjaciel. Znał jego przeszłość, teraz poznał tą Taemina i nie sądził, żeby ta dwójka kiedykolwiek miała się dotrzeć. Choi zbyt wiele zła wyrządził  w życiu, żeby mógł być dobry dla  zagubionej dziwki. Smutno mu było, gdy pomyślał o tym, co prawdopodobnie czeka tu Taemina.
- Dziękuję, że mi to powiedziałeś. Chodźmy na śniadanie. – Stanąwszy na nogi, wyciągnął do niego rękę, którą ufnie złapał i dał się podnieść. Gdy obydwoje zmierzali do drzwi, Key nagle zamarł i pociągnął go do toaletki, której wcześniej nawet nie zauważył. W lustrze zobaczył, że włosy ma raczej w nie wyjściowym stanie, a cerę dziwnie poszarzałą.
                - Siadaj dzieciaku. Trzeba zrobić z ciebie prawdziwe bóstwo. – Postukał się w zamyśleniu w brodę, obserwując nastolatka. - Podetnę  ci trochę włosy, ale najpierw zadzwonię do Kaia. Mieszka tu niedaleko, jest  gdzieś w twoim wieku. Wyjątkowo lubi się z Jonghyunem, nie mam pojęcia czemu. Może będzie mieć jakieś ogarnięte ubrania dla ciebie, chociaż i tak pilnie musimy wybrać się na zakupy. Może i te skórzane spodnie są boskie – Wskazał kciukiem na część ubioru porzuconą na krześle – ale do najwygodniejszych chyba nie należą, co?
                Po wykonaniu szybkiego telefonu do tajemniczego Kaia, zabrał się za czesanie włosów nastolatka. Poświęcił temu dużo czasu, na dłuższą  chwilę wstrzymując powietrze, gdy pod rudymi kosmykami dostrzegł wyraźny ślad po obroży. Nie chciał  jednak o to pytać, zwłaszcza,  że obok dostrzegł fioletowe sińce w kształcie palców i jakoś nie miał wątpliwości, że zostawił je nie kto inny, a sam Choi.
                - Jaka właściwie łączy was relacja, hyung? Ciebie, Minho i Jonghyuna?
                - Lubimy czasami urozmaicić sobie pożycie seksualne – zaśmiał się, podcinając mu grzywkę nożyczkami, które w jakiś niewyjaśniony sposób znalazł w szufladzie toaletki. – Poza tym jesteśmy po prostu przyjaciółmi. Znamy się od bardzo dawna.
                - Ach tak… - mruknął. – Skoro tak, to możesz mi coś powiedzieć?
                - Oczywiście. O co chodzi?
Taemin podniósł na niego wzrok. Była w nim taka powaga, że Kibum na moment zaprzestał wykonywanej czynności.
                - Kim jest Minhyuk?
Uspokojony mężczyzna wrócił do podcinania zniszczonych włosów i ku zdziwieniu Lee, uśmiechnął się pod nosem. Nie wyglądał na rozgniewanego tym pytaniem, jak chłopak podejrzewał, że będzie.
                - Słodkim, radosnym dzieciakiem -  powiedział tylko i więcej się nie odezwał, aż w domu nie rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Także Taemin nie naciskał, chociaż podejrzewał, że Key doskonale wie kim chłopak jest. Musiał mieć jakiś powód żeby zataić taką informację, a on postanowił to uszanować, chociaż zżerała go ciekawość.
- Key-hyung! – Usłyszeli okrzyk, a po chwili do pomieszczeni niemal wpadła kolejna osoba. Na ciemnej twarzy znajdował się szeroki uśmiech, a oczy błyszczały najzwyklejszym szczęściem. Gdy Taemin przyjrzał się uważniej gościowi, dostrzegł pełne wargi, ciemną barwę tęczówek i roztrzepane brązowawe włosy. I fakt, że chłopak w pewien sposób był do niego podobny.
                - To jest Kim Jongin – przedstawił Kibum, odkładając nożyczki na blat toaletki. -  Ale i tak wszyscy mówią na niego Kai. – Teraz zwrócił się do nowo przybyłego. -  A to Taemin. Od teraz będzie tu mieszkać. Masz to, co kazałem ci przynieść?
                Wzrok Jongina prześlizgnął się po nieznajomym, ale nie zatrzymał tam na dłużej. Coś go odpychało od tej pogarbionej istotki, tylko nie potrafił stwierdzić co. Dostrzegł, że chłopiec jest śliczny, ale to nadal nie wystarczało. Zamiast tego spojrzał na Kibuma i podał mu wypchany plecak. Nadal udawał, że nie zauważa chłopaka i wzroku, który niemal go przewiercał.
- Pożyczyłem też kilka rzeczy od chłopaków, mam nadzieję, że będą na Taemina… - odparł, zakładając ręce na piersi.
Uczucia Taemina w stosunku do tego chłopaka też nie były jakoś szczególnie sprecyzowane. Ani go nie zachwycał, ani specjalnie nie wadził. Po prostu pojawił się, a nastolatek był mu wdzięczny, że zgodził się na propozycję Key. Nic więcej, ani nic mniej. Oczywiście dostrzegał w nim też, że mimo młodego wieku wygląda dość dojrzale i jest całkiem przystojny, ale tu nie było miejsca na takie myśli, zwłaszcza, że już miał kogoś, komu musiał poświęcić całą swoją uwagę.
                - Dziwny jakiś był  - stwierdził zaniepokojony Kibum, gdy wygnił już chłopaka z pokoju. – No, ale nic. Trzeba się za ciebie pożądanie wziąć. Ty idź się umyj, a ja poszukam jakiegoś odpowiedniego ubrania na ciebie z tego co ten dzieciak przyniósł. – Uśmiechnął się szeroko do Taemina, a potem prychnął. – Chociaż nie wiem, co z tego wyjdzie. Widziałeś  w ogóle co on ma na sobie?

















~*~*~
Uhm, jakby to powiedział Key: spierdoliłam sprawę. Nie wiem jak to się w ogóle stało, że Minho zachował się tak, a  nie inaczej. Czytałam ten moment z milion razy i tyle samo próbowałam zmienić, ale jakoś ani razu nie wyszło nic odpowiedniego.
Tak samo z wspomnieniami Taeminia. Jakaś dziwna historyjka, no ja nie wiem…
Z jej powodu usnęłam połowę napisanego już rozdziału :/
Chciałabym napisać, że nie biorę odpowiedzialności za to, co napisałam, ale to chyba niemożliwe >.<
Ale proszę  - nie oceniajcie mnie zbyt surowo. Nie mam pojęcia co się stało w tym rozdziale XD
Nie ogarniam, naprawdę. Ale! w przyszłym powinno być lepiej.


Ojeju, króciutkie to jakieś :)




8 komentarzy:

  1. Przeczytałem wcześniej, ale tak bardzo nie chciało mi się komentować *leniwy*, wybacz ;-; Więc tego no... wtf. Nie, serio, Minhoł, o co ci w końcu chodzi. Trochę go nie ogarniam, niby taki milutki a tu o, proszę. Chociaż no, ja to bym Taemina na jego miejscu ostrzej traktował, i szkoda, że on tego nie robi, ale dobra xd Bo o matko, jaki irytujący dzieciak noooo i pierwszy raz w życiu Key też mnie denerwuje, co to się dzieje ;-; Ja chcę Minho brutala, bardzo ładnie proszę, tak bardzo bardzo ;-; I strasznie mnie wkurza to ciągłe niby użalanie się nad sobą Tae, nosz... Okej, dobra, dużo przeszedł, ale bez przesady. Jak dla mnie za dużo tam dałaś nagromadzenia tego "o matko, jestem dziwką, żałujcie mnie, muszę być posłuszny" itp. Ale no, ogólnie to i tak chcę dalej, więcej, (i brutalnego Minhoła) i w ogóle no... tego. Nieskładny komentarz tak bardzo. ;-;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wiem, że ten rozdział to kompletna masakra >.< Przyznaje się XD
      Co do Minho - coś czuje, że zaczyna Ci się jednak taki podobać. Jeśli o niego chodzi, to mam sytuacje klarowną - to będzie drań. Polecam XD Mógłby byc czuły i opiekuńczy, ale w tym nie ma żadnej frajdy >.< (Masakra)
      Taemin... Tak. No ja nie wiem. Może z czasem znajdę na niego pomysł *zabrała się za pisanie nie mając nic poza pierwszym rozdziałem*
      Ale dlaczego Key?

      Dziękuję za komentarz - i to pierwszy pod tym rozdziałem XD Dziękuję, dziękuję :) I mam nadzieję, ze polubisz Taemina... może.

      Usuń
  2. Okej~~ prawie się przez Ciebie spóźniłam do szkoły, bo wczoraj nie miałam siły czytać i zabrałam się dzisiaj rano *błądbłądbłąd*
    Hm... nowe postaci często wprowadzają podmuch świeżego powietrza do opowiadania, i tak jest również tym razem. Jonghyun i Key, to co mówią i robią, pozwala nam zobaczyć Minho w innym świetle. Mimo wszystko... Żabolku, wtf? xD Ja wiem, ja rozumiem. Dobrze aż za dobrze rozumiem, jak to jest kiedy mózg myśli jedno, palce piszą drugie, a wychodzi jeszcze co innego >.< cóż poradzić, klawiatura nie zawsze jest pokornym sługą ;-; co prawda miałam bekę z Minho ajusshi, ale robić aferę o zwykłe, nieco ironiczne "proszę pana"? Minho ma ze spobą poważny problem. Szczerze mówiąc, podsycasz moją ciekawość, chciałabym wiedzieć co się pod tą jego rozczochraną czupryną dzieje. Sytuacja trochę na wyrost, ale tak jak mówiłam - bywa. Hm.. co jeszcze? Key umma <3 zawsze i wszędzie <3 tajemnicza postać Kaia, będzie coś więcej w związku z nim? Niewątpliwie. Coś jeszcze miałam napisać... a, Taemin też coś dzisiaj trochę dziwny. Taki... niesprecyzowany? Najpierw wychodzi cały czas z założenia, że nie może Minhołowi ufać, że i tak skończy w jego łóżku, itp. itd., a potem po wybuchu Minho nagle się robi z niego płaczka. Nie wieem >.< Coś krótki ten komentarz, nie mam dzisiaj weny .<
    Pozdrawiam ~~<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej XD Mam nadzieję, że dotarłaś na czas (pff, jakby było się gdzie śpieszyć XD)
      Ja wiem, naprawdę, wiem, ze to co ja zrobiłam z tym rozdziałem nie da się logicznie wytłumaczyć. Mam pomysł na Minho i powoli go realizuję, więc jest taki jakiś… psychicznie niezrównoważony chwilowo XD Ohoho, wzbudzam ciekawość jego postacią *zaciera rączki z uciechą*
      Chyba zanim zacznę pisać kolejny rozdział, to porządnie zastanowię się nad postacią Tae, bo naprawdę jeszcze tego nie zrobiłam >.< Zrobić z niego typowego dzieciaka emo, dziarskiego nastolatka czy ciotę? XD
      Za każdy komentarz dziękuję, bardzo bardzo XD Przyznam, że z niecierpliwością czekałam aż coś napiszesz. Nerwy mnie zżerały, nie polecam XD

      Usuń
    2. Jejku, ktoś czeka na moje komentarze *wzruszenie tak bardzo* <3 a zżerające nerwy to mój stały towarzysz, boleśnie ujawniający się wraz z każdym publikowanym tekstem ;-; Hm.. powiem tyle, że lubię Tae z charakterem. Aczkolwiek taki nie wszędzie pasuje. Lepiej faktycznie sobie to przemyśl, żeby nie wyszedł jakiś nijaki ;3 Fighting!

      Usuń
    3. Witaj, to znów ja~~! Nominowałam Cię do Libster Award, jeśli masz ochotę wziąć udział, to u mnie na blogu znajdziesz szczegółowe informacje. Jeśli nie - daj znać, mogę zmienić nominację na kogo innego ^.^ Pozdrawiam ~~<3

      Usuń
  3. Czemu ja dopiero teraz wzięłam się za to opowiadanie? Taemin mnie irytuje, a raczej jego jedna postawa, gdzie jest taki bezczelny trochę. Jak dla mnie, pozwala sobie na zbyt wiele, biorąc pod fakt, przez jaki szmat czasy był no w niewoli. Ale nie będę tego kwestionować, bo w końcu to twoje opowiadanie.
    Tematyka mi się podobne i widzę, że nie postanowiłaś rezygnować z orgii :D Relacja Jonghyuna, Key i Minho bardzo przypadła do gustu i skoro to 2min to w głębi duszy liczę na więcej wątków z Jongkey (proszę, zrób to dla mnie).
    Czyżby Minho miał syna, który umarł w jakiś sposób przez niego? To pierwsze co mi przyszło na myśl, ale jestem ciekawa, jak ty to przedstawisz.
    Weny życzę i niecierpliwie czekam na ciąg dalszy~!

    OdpowiedzUsuń
  4. Taemin. Widzę, że nikt go tu nie lubi. A ja go całkiem lubię, chociaż zupełnie nie ogarniam. Życie XD
    Postawa Taemina w pewien sposób wyjaśni się w następnym rozdziale, chociaż mam wrażenie, że tak naprawdę nigdy nie będę w stanie tego wytłumaczyć. Siedzenie w głowie osoby więzionej przez ponad rok, a wcześniej żyjącej na ulicy do najłatwiejszych zajęć nie należy.
    Cieszę się, że pomimo znielubienia przypadła ci do gustu relacja tej trójki, chociaż ewidentnie to takie niewinne jest. I JongKey się pojawi, obiecuję ;)

    Dziękuję bardzo za komentarz :D

    OdpowiedzUsuń