Już następnego dnia miał okazję
poznać gości Minho. Gdy tylko otworzył oczy i zdał sobie sprawę, że zasnął
skulony w salonie, jego uwagę zwrócił szeroko uśmiechnięty mężczyzna w białej
koszulce. Siedział naprzeciwko niego z nogami skrzyżowanymi w kostkach i bez
skrępowania przyglądał się Taeminowi, jakby był jakimś zadziwiającym
zjawiskiem. Co prawda w głowie owego mężczyzny błądziły raczej myśli będące
próbą porównania nastolatka do jakichkolwiek znanych mu bóstw, ale można
przyjąć, że była to zwykła ciekawość. W końcu widział dzieciaka, który w pewien
sposób został własnością jego przyjaciela, to nie było normalne. A że chłopak
był śliczny, dość dobrze myślało mu się, patrząc na uroczą buźkę.
- Cześć – przywitał się bez oznak
wahania. – Jestem Jonghyun. Przyjaciel Minho.
- Sądzę, że nie tylko przyjaciel
– burknął ze swojego miejsca chłopak, podejrzliwie wpatrując się w dłoń
wyciągniętą w jego stronę.
- Słucham?
- Przesiedziałem tu większość
nocy. Nie sądziłem, że Minho ma takie wyszukane fantazje. Kto by pomyślał. Nie
dość, że dostał osobistą dziwkę, to jeszcze pieprzy się z dwójką mężczyzn
naraz. Interesujące.
Radosna
mina Jonghyuna znacznie zrzedła. Spoglądał niepewnie na rudowłosego nastolatka,
ale już nie z podziwem, ale raczej obawą. Nie tego się chyba spodziewał, gdy
patrzył na niewinną, uśpioną buźkę, rozchylone usteczka i smukłą sylwetkę.
-
Traktujesz siebie jako dziwkę?
-
Przecież nią jestem, więc tak się traktuję. To chyba oczywiste, prawda? – Nie
mówiąc już nic więcej wstał i odwrócił się od Jonghyuna. W świetle dnia salon
nadal wyglądał zachęcająco, ale brakowało mu kolorowych światełek z choinki. Ta
co prawda nadal dumnie stała na samym środku pomieszczenia, błyszcząc bombkami i srebrnymi łańcuchami, ale to nie
było to, co Taemin najbardziej kochał w świątecznych drzewkach.
-
Nie spodziewałem się, że będziesz tak pesymistycznie nastawiony.
-
Mam jakiś powód, żeby być szczęśliwy? Już mówiłem dlaczego się tu znalazłem.
-
Minho taki nie jest.
Spojrzał na mężczyznę, który teraz stał blisko niego,
wbijając nieustępliwy wzrok w czekoladowe tęczówki. Zabolało go, że nie wierzył
w niewinność Choi?
- Tego
nie wiem.
- Więc
się przekonasz.
- Słuchaj…
Niech pan słucha. Choi mnie zabrał do siebie bez jakiegokolwiek swojego sprzeciwu.
Może kierowały nim jakieś specjalne pobudki, ale raczej wątpię, żeby chciał
mnie wychować na przykładnego obywatela Korei. Jestem jego sługą, mam mu
obciągać i pozwalać się pierzyć, tak? Nie nadaję się na powiernika sekretów, bo
takie jest moje życie. Więc niech mi pan nie pierdoli, że Minho taki nie jest,
skoro już wepchnął mi język do gardła i jakoś nie wyglądał na skruszonego gdy
mnie podduszał.
- Ale
Minho…
- Minho
jest moim właścicielem i niech tak pozostanie. Co każe mi zrobić, to zrobię, bo
nie wygląda na gościa, który za sprzeciw pogłaszcze mnie po główce i powie, że
nic się nie stało.
Jonghyun nie był zachwycony
odpowiedzią i samym chłopakiem najwyraźniej też. Okazał się być jak zastraszona, mała laleczka. Śliczny, ale
też zamknięty w sobie. Mógłby to
zrozumieć, w końcu z tego co mówił Minho, chłopak w życiu nie miał najlepiej, ale słowa, które
wypowiadał… Jak taki dzieciak może samego siebie traktować jako dziwkę? Nie
sprzeciwiał się swojemu losowi, jakby mało go to obchodziło. Jak mógł nie walczyć
o własne prawa, o wolność?
Właśnie z tego powodu nie próbował dalej rozmawiać z
chłopcem. To było jego życie, on nie miał co się w nie wtrącać. Szkoda mu go
było, ale niech Minho martwi się humorkami swojej „własności”, jeżeli przywlókł
go już do domu. Skoro zdecydował się na taki krok, prawdopodobnie miał w tym
jakiś cel. Wątpił, by rzeczywiście chciał korzystać ze swojej funkcji, ale
dzieciakowi pasowałaby jakaś kara, by utemperować dziwny charakterek.
-
Taemin! – Usłyszeli krzyk Minho i dźwięk bosych stóp na schodach. Ich oczu
ukazał się mężczyzna w krzywo zapiętej koszuli, dżinsach i rozczochranych włosach. Gdy tylko się obudził z tylko jednym
mężczyzną u boku, przypomniał sobie, że ma w domu niecodziennego gościa. Od
razu poszedł do pokoju, który mu przeznaczył, omijając wzrokiem drzwi od dawnej
sypialni Minhyuka. Już w progu chciał
powitać nastolatka, ale chociaż pościel była rozrzucona, to pośród niej nie
dostrzegł drobnej, rudowłosej istotki. Przestraszyło go to, w końcu miał w
pewien sposób za niego odpowiadać, a ten chyba mu uciekł. Nie podobała mu się
myśl, że mógłby chcieć to zrobić. Może i znali się tylko jeden wieczór, ale
zdążył się przywiązać do nieśmiałego uśmiechu i
wzroku ciskającego gromy. Chciał nawet usłyszeć to sarkastyczne „proszę
pana”. Właśnie dlatego tak szybko zbiegł na dół, ubrany jedynie w to, co zdążył
na siebie nałożyć przed wyjściem z sypialni. – Martwiłem się. Co ty sobie
myślisz, tak wcześnie schodzić na dół. Chciałeś uciec?
- Po co
miałbym uciekać, proszę pana? – zapytał z lekkim uśmiechem na ustach. – Przecież
podobno to teraz mój dom.
Zdziwiony poczochrał jeszcze bardziej ciemne kosmyki i również
posłał mu uśmiech, chociaż o wiele bardziej szczery niż ten, który zaserwował
mu Taemin. Nie narzekał, nawet jeśli
ociekał sztucznością. Miał tylko nadzieję, że z czasem zamieni go na coś prawdziwego i
skierowanego tylko do niego.
- Ja już chyba pójdę – odezwał
się Jonghyun, dotąd biernie przyglądając tej scenie. Nie podobała mu się dziwna
relacja pomiędzy Minho a Taeminem. Dzieciak myślał w tak ponurych kategoriach, a jednak gdy Choi się pojawił,
zachowywał się jakoś inaczej. Nie była to diametralna zmiana, ale
wystarczająca, żeby go zaniepokoić. Nie chodziło o zazdrość, w końcu jedyne co
ich wiązało to seks, ale raczej o troskę o Minho jako przyjaciela. Nie chciał,
żeby wpakował się w jakieś kłopoty, tylko dlatego, ze przygarnął do swojego
domu dzieciaka z trudną przeszłością. Już za dużo się w swoim
życiu wycierpiał. Chociaż minęło kilka lat, nie sądził żeby jego przyjaciel
się z tego otrząsnął. Nie da się
zapomnieć o czymś tak ważnym. Wiedział, że od czterech lat nie przespał ani
jednej nocy spokojnie, zawsze budząc się o najdziwniejszych porach, zlany potem.
Martwił się, a razem z nim Key. Nie wiedzieli co robić. Mogli mieć tylko
nadzieję, że pewnego dnia Minho położy się do łóżka, prześpi spokojnie całą
noc, a następnego dnia obudzi się z
pewnością, że czas zostawić za sobą koszmary przeszłości. Zadręczanie się
jeszcze nikogo nie przywróciło do żywych i mieli nadzieję, że ten zdaje sobie z
tego sprawę. To było nie do zniesienia, obserwowanie jak czasami popada w
całkowita apatię, zamknięty w swojej dawnej sypialni. Nie potrafił tam wrócić
na stałe po tym co się stało. Niby wcale się nie dziwili, ale co mogła mu
zrobić zwykła pościel czy ubrania w szafie? Nie miały już swojego właściciela,
już dawno go z nimi nie było. - Jakby
Key o mnie pytał, to powiedz mu, że poszedłem do pracy, dobrze?
Nie czekał na jego odpowiedź, a
po prostu go wyminął i poszedł w stronę drzwi, odprowadzany przez dwie pary oczu. Jedna była wyjątkowo
uciążliwa – czuł jakby czekoladowe oczy przewiercały go na wylot. Będzie go
pilnować. Nie pozwoli, żeby dzieciak zrobił coś
Minho. Istniała co prawda możliwość, że właśnie on będzie osobą, która
pomoże Choi się otrząsnąć i myślał tak aż do dzisiejszego ranka. Potem
jednak poznał Taemina i chociaż ten nie
powiedział za wiele, jedynie całkowicie oddał się swojemu właścicielowi, coś mu
mówiło, że będą z nim same kłopoty.
- Chyba
mnie nie polubił, proszę pana - wyjawił bez emocji Taemin, gdy napotkał
pytające spojrzenie Minho.
- Coś
ci powiedział? – zapytał z niepokojem.
- Nie,
proszę pana. Tylko się przedstawił.
Umknął przed przewiercającym wzrokiem. By może nie był zbyt
odpowiednio nastawiony do przyjaciela Minho, ale nie mógł się powstrzymać. Nie
powiedział mu przecież nic takiego, więc nie wiedział też, co spowodowało tak
chłodną reakcję Jonghyuna. Nie rozumiał tego, ale w końcu nie jego był, a
mężczyzny przed sobą. Miał obowiązek być posłuszny tylko Choi i póki nie
ograniczały go żadne konkretne zasady, korzystał z tego. Oczywiście, później
pojawi się wiele zakazów i obowiązków, nie zawsze miłych i wtedy będzie musiał
je respektować. Ale to wtedy, teraz miał
zamiar utrzymywać tą namiastkę wolności.
- No
dobrze. Jesteś głodny, Taeminie?
Nim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, niespodziewanie pojawił
się przy nich drugi mężczyzna. W świetle dnia widać było jego prawdziwy wiek
oraz wygląd. Niewątpliwe był przystojny, a uwagę zwracały przede wszystkim te
kocie oczy, które zamiast chłodem, były teraz wypełnione ciepłem. Dzięki temu
stał się naprawdę przyjemnym człowiekiem. Widział po nim, że interesuje się
modą, chociaż sam Taemin za żadne skarby nie założyłby tak dziwnych rzeczy na
siebie. Podobała mu się za to ta fryzura z wygolonym jednym bokiem. Pasowała do
zadziorności tych specyficznych oczu, które tak go przeraziły w nocy.
-
Głupio pytasz, Minho. Nie widzisz jaki jest wychudzony? Pewnie go tam głodzili.
Chodź, kochanie, przygotujemy śniadanie. - Niewiele robiąc sobie z zszokowanego
wzroku nastolatka, objął go ramieniem i poprowadził w stronę kuchni, cały czas
radośnie szczebiocząc. – Może nie jesteś pewien co do mieszkania tutaj, ale nie
masz się co martwić, Minho jest specyficznym typem człowieka. Czasami się
zawiesza i lepiej go wtedy zostawić w spokoju, ale generalnie to tryska
energią. Nie będziecie się nudzić, to na pewno. Poczekaj tylko, jak ci pokaże
swoja gitarę, oszaleć można. Jeszcze go nie znasz, to pewnie nie jesteś do
niego przyjaźnie nastawiony, ale wszystko będzie dobrze. A jak będziesz mieć jakieś problemy,
zawsze możesz liczyć na mnie, dobrze kochanie?
Bezwiednie pokiwał głową. Już nie
pamiętał jaka powinna być matka, ale gdyby miał spróbować ją scharakteryzować,
wyszedłby mu niewątpliwie ktoś taki jak
ten mężczyzna. Czuły, opiekujący się. Wiedział to już po tych kilku zdaniach.
Miał tylko nadzieję, że będzie miły już
do końca, a nie zmieni swojego nastawienia w trakcie, jak Jonghyun.
- No to co gotujemy? Jakieś
specjalne życzenia? – Po tym jak już posadził nastolatka przy stole i przepasał
się czerwonym fartuszkiem w pasie, przystanął przed nim z ciepłym uśmiechem na
ustach i wyczekującym spojrzeniem. – A tak w ogóle, to jestem Kim Kibum, ale
możesz mi mówić Key. No to co, masz jakieś ulubione danie?
Nie odpowiedział od razu, a
szeroko się uśmiechnął. Gdyby Minho zobaczyłby go w tej chwili, zapewne umarłby
z zazdrości, że na twarzy chłopaka pojawił się szczery uśmiech i to nie z jego powodu.
- Nie mam. Zjem wszystko, co pan
przygotuje - odparł w końcu. Dziwnie się
czuł, mówiąc tak do tego mężczyzny, ale jak inaczej?
-O Boże, to zabrzmiało wyjątkowo
źle. Mów do mnie po prostu hyung, dobrze?
-Dobrze… hyung – odparł z
przyjemnością. Dawno nie wypowiadał tego słowa, ponieważ nie miał do kogo.
Dzieci jakie spotykał u Parka były od niego młodsze i to one tak go tytułowały. Do samego mężczyzny zwracał się
tak samo jak teraz do Minho. I chociaż Key był znacznie starszy i być może nie
powinien się tak spoufalać z przyjacielem swojego właściciela, to jednak nigdy
nie czuł, żeby pewien zwrot był tak właściwy, jak w tej chwili.
Sielską scenę, gdy zachwycony Key
wtulał się w nastolatka, przerwało pojawienie Minho. Stanął w drzwiach i po
prostu zamarł, bo chociaż znał Taemina dopiero kilkanaście godzin i wydawać by się mogło, że wcale go nie zna, to
i tak nie spodziewał się, że mógłby w tak szybkim czasie pozwolić komuś na taki
ruch.
- Co z tym śniadaniem? – zapytał nieswoim głosem.
- Och, miałem robić, ale
przerwało mi coś – poinformował go Kibum, puszczając nastolatka i kierując się
w stronę lodówki. Taemin zaś w tym czasie zerwał się na równe nogi, ku
zdziwieniu Minho i zrobił ruch, jakby chciał ukłonić się nowo przybyłemu
mężczyźnie. Widząc nierozumiejące spojrzenie posłane mu zza drzwi lodówki,
przygładził nerwowo włosy i z powrotem opadł na krzesło. Czuł się zadziwiająco
niezręcznie. Z jednej strony miał Minho, któremu miał okazywać szacunek, bo
tego wymagała jego pozycja, a z drugiej Kibuma, zabraniającego mu właśnie to
zrobić. To była ta sytuacja, zwana byciem między młotem a kowadłem. W którą
stronę by nie spojrzał, miał niezły burdel w głowie.
- Co takiego?
- No widzisz, nauczyłem Taemina,
żeby zwracał się do mnie hyung.
Minho szeroko rozwarł już i tak ogromne oczy i utkwił je w
nastolatku. Ten wytrzymał spojrzenie, ale nie był pewien, co ma właściwe w tej chwili zrobić. Że odpowiedzieć, czy
może zamilknąć, a może jeszcze coś innego? Rozpłaszczyć się na podłodze jak
dywan?
- Nie
wierzę… To prawda, Taeminie?
- Tak,
proszę pana.
- A co
ze mną?
- Co
takiego?- Przekrzywił głowę w bok, jak zaciekawiony szczeniaczek, wyrywając z
piersi Kibuma przeciągłe westchnięcie zachwytu. Zignorował je, dalej patrząc na
tego mężczyznę. Wiedział o co mu chodzi, ale przecież nie będzie mu wszystkiego
ułatwiał.
-
Dlaczego do mnie nie powiesz hyung?
-
Och, nie mogę.
- Ale
dlaczego?
-
Ponieważ jest pan moim właścicielem. Szacunek wymaga używania odpowiedniego
słownictwa.
- I to
odpowiednie słownictwo, to „proszę pana”?
- Taemin skinął głową. - Ale to mnie postarza!
Kibum parsknął śmiechem, aż musiał przytrzymać się szafki.
Odwiecznym problemem Minho był fakt, że ludzie brali go za starszego niż był.
Nie czuł się w obowiązku im tłumaczyć, że trochę mu brakuje, aby go zaczęto za
takiego brać, bo przecież nie będzie biegał za ludźmi rozpowiadając swój wiek.
Dlatego też Choi Minho mając dwadzieścia siedem lat zadziwiająco często
nazywany był ahjusshim, co niesamowicie go wkurzało, a śmieszyło Key i
Jonghyuna.
-
Biedny Minho, całe życie w niezgodzie z samym sobie - wyrechotał Kim, zsuwając się na podłogę.
Przyjaciel rzucił mu tylko zdegustowane spojrzenie, nie mając już siły
komentować takiej uwagi. Nasłuchał się ich już wiele razy i nie czuł szczególnej potrzeby prostowania ich.
Co z tego, że obcy mówili mu ahjusshi? To było bezsensu, że od razy klasyfikowali
go jako kogoś takiego, ale co niby miał z tym zrobić? Nie zawiesi sobie
tabliczki z datą urodzenia na szyi, prawda?
Taemin
nieśmiało odchrząknął, bardziej jednak w stronę Key niż Minho. Nie szukałby
odpowiedzi u tamtego. Po prostu nie.
-
Widzisz, Tae… - zaczął z uśmiechem na
ustach. – Mogę tak do ciebie mówić?
-
Jasne, hyung.
Minho zazgrzytał zębami, ale został zignorowany.
- Ten
oto tu staruszek…
-
Jesteś starszy – rzucił ten.
- Nie
przeszkadzaj, żabolu. W każdym razie, Tae – ludzie na okrągło tytułują Minho „ahjusshi”, co okropnie go wkurza.
Właściwie to wcale nie jestem zaskoczony.
Zażenowany mężczyzna zakrył twarz rękoma, za to Taemin
wyszczerzył się w stronę hyung’a.
- Wcale
się nie dziwę. Ta łysinka… - wskazał na miejsce na swojej głowie, gdzie powinna
ona być, a następnie obydwaj spojrzeli na oburzonego „ahjusshi’ego”.
Rzeczywiście, przy krótko ostrzyżonych
włosach widoczne były dość spore zakola.
– Może zmylić – dokończył.
- Taemin – warknął Minho. Nie
pomyślał jednak o tym, jak to może zabrzmieć.
Okrzyk nie był zbyt miły, wyczuł
to nawet Key, za to nastolatek zareagował natychmiastowo. Skoczył na równe nogi,
podszedł do Choi i nisko się przed nim ukłonił, lekko drżąc. Przez długi czas
nie podnosił głowy, tylko schylony w pas wyszeptał przeprosiny za
nieodpowiednie zachowanie. Tak jak myślał. Wiele rzeczy, nawet wydających się
być zwykłymi drobnostkami mogło wyprowadzić mężczyznę z równowagi i doprowadzić
do agresji. Skoro delikatne żartowanie już dwukrotnie spowodowało podniesienie
głosu, co by był, gdyby Taemin zrobił cos gorszego? Co ze sprzeciwem? Gdy nie
zgadzał się na choinkę, nie było to nic
niezwykłego. Gdyby chodziło o coś ważniejszego? Czy musiałby się obawiać tego
mężczyzny?
- Taemin, no co ty… - wyjąkał
Key ze swojego miejsca, ale chłopak nawet nie drgnął. Dalej nisko pochylony
korzył się przed właścicielem.
- Taemin. Nie chcę byś tego
robił. – Spod kurtyny włosów rudy usłyszał głos Minho. – Przestań.
- Ale ja…
- Taeminie. Czy nie tego chcesz?
Będziesz robić to, co ja ci każę. Powiedziałeś to, słyszałem. Więc wyprostuj
się, Taeminie. – Jego głos był zbyt spokojny, by mógł bez lęku unieść wzrok. A
jednak zrobił to, a w niemal czarnych, połyskując oczach dostrzegł dziwny ból.
– Bardzo dobrze, Taeminie. Nie zapominaj, że nie oczekuje od ciebie ciągłych
przeprosin. Dlaczego mam patrzeć na
ciebie korzącego się przede mną?
- Należę do pana… - wyszeptał.
- I dlatego nie chcesz walczyć? – zapytał, łapiąc
delikatnie za drżący podbródek. I on zniżył głos.
- Po co mam walczyć?
- Jesteś wolnym człowiekiem.
Pokaż mi to i bądź dumny.
Taemin przez chwilę stał prosto, a jego oczy błądziły po
twarzy Minho. Co z nim było nie tak? Wpychali mu w ręce kogoś, kto nawet by się
nie sprzeciwił nakazom i obelgom, a ten jednak grał świętego. Co chciał tym
udowodnić? Co osiągnąć?
Pokręcił głową i chociaż nie zgiął się w pół, by ponownie
pokazać swoją mniejszość, to pochylił głowę, zasłaniając się włosami. Gdyby
ktoś go spytał dlaczego to robi, nie potrafiłby odpowiedzieć. Tak czuł, tak
miało być.
Minho
warknął, a potem mocno złapał za drobne ramiona i potrząsnął nastolatkiem. Nie
tak wyobrażał sobie życie z nim. Chciał wybić mu z głowy wszystkie nieodpowiednie
myśli, więc włożył w ten gest więcej siły niż powinien. Może już zapomniał z
jaką delikatnością powinien traktować ciało należące do młodego człowieka?
Rudy jęknął z bólu, a nogi się pod nim ugięły. Upadł na
podłogę, boleśnie tłukąc kolano, od razu zwijając się na posadzce w kuleczkę.
Nie mówił nic, a wydawać by się mogło, że nadal okazywał szacunek
właścicielowi, jakby traktował wiążącą ich więź jak świętą.
- Co ty
wyprawiasz, Minho? – syknął ze swojego miejsca Key, ale widząc posłane mu
mordercze spojrzenie ani drgnął, a tylko zaniepokojony wpatrywał się w drżącego chłopca.
-
Przestań, Taeminie! – warknął Choi, klękając obok niego. Nie szczędził siły,
gdy podnosił tamtemu głowę, a następnie odgarniał długie kosmyki z twarzy. Wywołało
to syk chłopca i zmarszczenie czoła. Widział teraz przed sobą nie zasłonięte
włosami oczy wypełnione łzami, wargi przygryzione przez ostre zęby, pobladłe
policzki. Chociaż ten wymagał od niego takiego zachowania, jednocześnie się go
bał. Zupełnie go nie rozumiał. Jak mógł łączyć w sobie tak odmienne od siebie natury
- jedną chcącą bólu i respektowania
więzi właściciel – sługa, a nawet właściciel – niewolnik, a z drugiej uciekał
przed tym, całkowicie przerażony.
- Co
mam zrobić, proszę pana? – zapytał słabo.
-
Przestań się tak zachowywać. Nie rozumiem cię.
- Ja…
-
Powtórzę jeszcze raz i więcej tego nie zrobię. – Długie palce wbiły się w
podbródek, utrzymując głowę chłopca na jednym poziomie. – Oczekuję, że
przestaniesz bawić się w jakiegoś sługę, który tylko by przepraszał. Nie wiem
co sobie myślisz, ale to nie jest odpowiednie. Nie mieszkasz tu na takich
warunkach. Jasne?
Taemin przymknął powieki. Chciał potwora, to go miał.
- Jasne?! – powtórzył.
-
Oczywiście, proszę pana.
- Nie
tak.
Chłopak wziął głęboki wdech, a potem twardo spojrzał na
mężczyznę.
-
Dobrze, Minho-hyung.
- Idź
do pokoju. Kibum zawoła cię na śniadanie.
Zebrał się z podłogi tak szybko, jak pozwalało mu na to
bolące kolano i wyszedł z kuchni, emanując strachem. Chyba był masochistą,
jeśli tego chciał. Czuł jednak, że to nie były całkowite zdolności Choi Minho,
a on był mimo to na nie gotowy, na wszystkie jego pokazy. Bo nie potrafił żyć inaczej.
- Spierdoliłeś sprawę, Minho
– powiedział po prostu Key. I on skierował się ku wyjściu, zostawiając
oszołomionego mężczyznę na podłodze. W drzwiach jeszcze na niego spojrzał. Widział
jak wiele razy potrafił przestać się kontrolować, momentalnie staczając na same
dno. Przeszłość zrobiła z niego karykaturę człowieka, a on nawet nie chciał z
tym walczyć. Żył wspomnieniami, jakby one miał cofnąć to wszystko, ten jeden
konkretny dzień.
- Anne
nie chciałaby tego. Pomyśl o tym – wyszeptał, wiedząc, że i tak to usłyszy.
Wspomnienie kobiety zawsze działało na Minho, ale nie miał teraz pewności, czy
dzięki temu dostrzeże krzywdę wyrządzoną Taeminowi. Wydawać by się mogło, że cztery
lata temu to Minho umarł. Odrodził się jak feniks z popiołów, ale co to było za życie? Key czasami myślał, że lepiej
byłoby gdyby on nigdy się nie obudził. Stracił wtedy część siebie, której nigdy
nie odzyskał. Los chciał, że pozostał skorupą z namiastkami emocji, wyzuty z
człowieczeństwa. Taki teraz był.
Gdy
drzwi się uchyliły, przestraszony nastolatek aż podskoczył na łóżku. Do tej
pory siedział na posłaniu, wpatrując w okno, próbując zrozumieć sytuację, która
miała miejsce w kuchni. Jakkolwiek jednak próbował – nie udawało mu się.
Zachowanie Minho zupełnie go przerosło. Był przyzwyczajony do nazbyt brutalnych
mężczyzn, którzy raczej rzadko okazywali mu delikatność. Teraz jednak miał do
czynienia właśnie z Minho i okazało się, że to kim on był, różniło się od
wcześniejszych doświadczeń Taemina. Może jeszcze nigdy nie był w takiej
sytuacji jak teraz, ale jego życie nie zaczęło się na Parku – tyle, że być może skończy na
Minho. Widział w nim jakieś dziwne
emocje, które sprawiły, że chociażby jeden nieostrożny ruch, a ta mieszanina
wybuchała, doprowadzając do czegoś takiego, jak poprzedni pokaz Choi. Może
jednak Taemin nie był gotowy? Czy to, co do tej pory przeżył jednak nie było
wystarczająco szkołą, przygotowującą do dalszych doświadczeń z niebezpiecznymi
„kochankami”? Myślał, że Park go
odpowiednio nauczył. Jedynym na co nie czuł się gotowy był pełen seks. Umiał doprowadzić
innego mężczyznę do rozkoszy, miał więcej niż rok na nauczenie się tej sztuki. Jednak to wszystko nie było
takie proste jak mu się wydawało. Minho nie chciał go w łóżku, ale swoim zachowaniem
nie pokazywał, że jest typowym nieskazitelnym człowiekiem. Miał swoje mroczne
strony i te Taemin chyba będzie poznawać tak długo, jak będzie tu mieszkać.
Ale jak to się
skończy?
- Cześć, Teminnie - usłyszał delikatny głos Key. Od razu się
rozluźnił, a nawet pozwolił na to, by Key owinął ramię wokół jego torsu,
przytulając do drobnych pleców.
-
Cześć, hyung. Mam zejść na śniadanie?
- Tak,
ale to za chwilkę. Chciałem najpierw pogadać.
Taemin zmienił pozycje tak, że teraz patrzył wprost na twarz
hyung’a. Chociaż na wąskich wargach
widniał delikatny uśmiech, to w oczach dostrzegał niepokój. W zasadzie
to nawet się nie dziwił – nie po tym, co wydarzyło się w kuchni.
- No dobrze. Co chcesz wiedzieć,
hyung?
- Opowiedz
mi coś o sobie. Ja cię nie znam, a i Min-Minho nie za wiele powiedział.
- Och,
nie sądzę, żeby było o czym opowiadać. – Uśmiechnął się krzywo, poprawiając
włosy. – Nie jestem ciekawą osobą.
- Dla
mnie owszem – odparł, zakładając mu za ucho niesforny kosmyk, który nie chciał
poddał się jego zabiegom.
- Hyung… Ja naprawdę nie mam fajnej przeszłości.
-
Domyślam się i właśnie dlatego chcę jej wysłuchać.
- Po
co?
- Żeby
móc ci później pomóc.
Taemin chciał prychnąć, ale obecność tego mężczyzny mu na to
nie pozwalała. Był pierwszą osobą, która w bezinteresowny sposób po prostu go
lubiła, a przynajmniej tak mu się wydawało. Mimo nieprzyjemnego pierwszego
wrażenia okazał się być ciepłym człowiekiem, którego Taemin nie chciał zawieść.
- To
niedorzeczne, hyung.
-
Dlaczego?
- Po co
miałbyś mi pomagać?
Wyraz twarzy Kibuma znacznie się zmienił. Uśmiech zszedł z
jego ust, zastąpiony jakimś niepokojącym grymasem. Wydawać by się mogło, że za
tym ułożeniem warg kryje się jakaś ciężka tajemnica, której Taemin mógłby nie
chcieć poznać. Może i była to prawda, więc spuścił wzrok na swoje złączone
dłonie, zastanawiając się czy doczeka odpowiedzi, której nie chciałby poznać.
-
Kiedyś ci to powiem, Tae – usłyszał zamiast jakiegoś przerażającego wyznania,
więc w głowie odetchnął z ulgą. Dopiero
potem zastanowił się na wypowiedzianymi przez Key słowami. Nie zdradziły nic,
ale niosły za sobą jakąś ciężką obietnicę, oplatającą niespokojnego ducha
Taemina, zacieśniając swoje lepkie macki na nadziejach dotyczących przyszłości.
- Więc
ja… - zaczął nieco drżącym głosem. Zaraz jednak odchrząknął i spojrzał na
Kibuma spod za długiej grzywki. –
Nazywam się Lee Taemin i przez całe życie mieszkałem tu, w Seulu. Najpierw z
rodzicami w jakiejś nie za bogatej dzielnicy. Było w porządku, naprawdę. Wbrew
pozorom ludzie w takich miejscach się lubią. No, przynajmniej część. Może nie
mieliśmy za dużo pieniędzy, ale wystarczająco, żeby jakoś żyć. – Uśmiechnął się krzywo, zastanawiając, jak w
uszach Kibuma brzmi słowo „jakoś”. Na pewno był równie bogaty co Minho, ale nie
przeszkadzało mu to, dopóki nie zaczął okazywać swojej górującej pozycji.
- Ale
potem oni zmarli – kontynuował – i zostaliśmy sami z bratem. Chociaż on naprawdę się starał, to nie
byliśmy w stanie opłacić mieszkania. Miałem jedenaście lat jak wylądowaliśmy w
mało przyjemnej okolicy. Brat nie był jeszcze pełnoletni, ale podrobił jakieś
dokumenty, tak, że nie trafiliśmy do domu dziecka. Byłem mu wdzięczny, że tak
się nie stało, chociaż teraz nie jestem pewien czy rzeczywiście to nie byłoby
lepsze wyjście.
- I co
potem? – dopytywał Key, widząc, że Taemin jakoś nie kwapi się do dalszych
wspomnień.
- Dwa
lata później wyszedł z domu i już nie wrócił. Czekałem rok, żeby dowiedzieć
się, że on też nie żyje. W tym czasie dowiedziałem się jakie dokładnie było
zajęcie mojego brata. Handlował narkotykami, bił jakichś ludzi na zlecenie.
Mało chlubne zajęcie, ale całkiem opłacalne. Miałem nadzieję, że ci, z którymi
pracował pozwolą mi robić to samo, ale byłem dla nich za młody. Racja, przecież
trzynastolatek to jeszcze gówniarz.
Poczochrał włosy, spoglądając w sufit z dziwną miną.
- Tak
wylądowałem na ulicy. Nikt nie chciał zająć się bezdomnym dzieciakiem, bo to
nie była nowość w tamtym miejscu. A skoro stamtąd mnie niemal wyrzucili,
szukałem szczęścia w innych miejscach. Nie chodziłem też do szkoły, bo niby
jak? – Spojrzał na nieruchomego mężczyznę. -
Nie mam żadnego wykształcenia, hyung. Nie skończyłem nawet podstawówki.
Moja wiedza ogranicza się do tego, czego nauczyłem się od rodziców i
przypadkowych ludzi, u których czasami się zatrzymywałem, jeśli mi pozwolili.
Przez pół roku emerytowana nauczycielka udzielała mi lekcji. Była jedyną osobą,
która na tak długo pozwoliła mi się u siebie zatrzymać.
- Co
się z nią stało?
- Napadły
ją jakieś łobuzy. Była zima, ona schorowana i zakończyło się jak zakończyło.
Rozumiesz, hyung? Zabili najbliższą mi
osobę dla paru wonów. Więcej przy sobie nie miała – westchnął. To
smutne, ale chyba bardziej od rodziców i brata kochał tą spokojną staruszkę,
która przygarnęła obcego dzieciaka z
ulicy.
- Tacy ludzie
jak ona to skarb - wymamrotał Kim, obejmując się ramionami.
-
Owszem.
- Co
właściwie robiłeś po tym, jak wylądowałeś na ulicy?
- Och,
trochę kradłem, czasami robiłem zakupy
dla starszych ludzi. Sprawiałem zadziwiająco pozytywne wrażenie jak na bezdomnego. Tyle, ze zawsze wyrzucali
mnie, gdy zdawali sobie sprawę, że nie mam domu. Czasami po wypłacie, czasami
przed. I zaczynałem od nowa. Gdy już byłem naprawdę zdesperowany, zarabiałem
przez krótki czas tak jak dzieciaki u Parka. Przyjęcia, macanie, całowanie
obleśnych facetów. Najbardziej opłacalna praca jaką miałem.
- Ale
poniżająca.
- Masz
rację. Uciekłem, gdy kolejny raz nie zgodziłem się na seks.
-
Myślałem, że z takich miejsc nie da się uciec.
-
Opierasz się na przykładzie Parka? – Odpowiedziało mu skinięcie głową. – Och,
on jest specyficznym człowiekiem. Nigdy nie miałem z kimś takim do czynienia i
chciałbym już nigdy nie mieć. To, co on robi jest milion razy bardziej
poniżające niż to, co wyczyniali tamci faceci.
Ułożył
się w poprzek łóżka i przymknął powieki. Na ustach igrał mu delikatny
uśmieszek, jakby nie myślał w tej chwili
o momencie „niewoli” u Parka, a wyobrażał sobie o wiele milsze miejsca. Jakie
myśli błądziły po jego głowie?
-
Opowiesz mi, co się działo u Parka?
Pokręcił głową, nie otwierając oczu.
- Nie
dzisiaj, hyung.
Gdy leżał taki spokojny, Kibum
myślał o tym, co mu opowiedział. W jego
słowach nic nie potwierdzało tego wielokrotnie podkreślanego przez niego faktu
– że był dziwką. Jego życie nie należało do łatwych, ale też nie sprawiło, że
zupełnie się poddał. Dopiero to, co musiał przeżyć u Parka widocznie tak na
niego wpłynęło. Stał się nieśmiały, uległy, zastraszony, a przede wszystkim –
stał się maszyną do zadowalania innych mężczyzn. Miał być zabawką, która z
jakiegoś powodu trafiła w ręce Minho. Tego niezrównoważonego Minho, który nie
umie podźwignąć się z własnych problemów, więc w jaki sposób miałby pomóc
dzieciakowi? Co najwyżej mógłby go jeszcze bardziej pogrążyć i stwierdzał ten
fakt jako jego przyjaciel. Znał jego przeszłość, teraz poznał tą Taemina i nie
sądził, żeby ta dwójka kiedykolwiek miała się dotrzeć. Choi zbyt wiele zła
wyrządził w życiu, żeby mógł być dobry
dla zagubionej dziwki. Smutno mu było, gdy pomyślał o tym, co prawdopodobnie czeka
tu Taemina.
- Dziękuję, że mi to
powiedziałeś. Chodźmy na śniadanie. – Stanąwszy na nogi, wyciągnął do niego
rękę, którą ufnie złapał i dał się podnieść. Gdy obydwoje zmierzali do drzwi,
Key nagle zamarł i pociągnął go do toaletki, której wcześniej nawet nie
zauważył. W lustrze zobaczył, że włosy ma raczej w nie wyjściowym stanie, a
cerę dziwnie poszarzałą.
-
Siadaj dzieciaku. Trzeba zrobić z ciebie prawdziwe bóstwo. – Postukał się w
zamyśleniu w brodę, obserwując nastolatka. - Podetnę ci trochę włosy, ale najpierw zadzwonię do
Kaia. Mieszka tu niedaleko, jest gdzieś
w twoim wieku. Wyjątkowo lubi się z Jonghyunem, nie mam pojęcia czemu. Może
będzie mieć jakieś ogarnięte ubrania dla ciebie, chociaż i tak pilnie musimy
wybrać się na zakupy. Może i te skórzane spodnie są boskie – Wskazał kciukiem
na część ubioru porzuconą na krześle – ale do najwygodniejszych chyba nie
należą, co?
Po
wykonaniu szybkiego telefonu do tajemniczego Kaia, zabrał się za czesanie
włosów nastolatka. Poświęcił temu dużo czasu, na dłuższą chwilę wstrzymując powietrze, gdy pod rudymi
kosmykami dostrzegł wyraźny ślad po obroży. Nie chciał jednak o to pytać, zwłaszcza, że obok dostrzegł fioletowe sińce w kształcie
palców i jakoś nie miał wątpliwości, że zostawił je nie kto inny, a sam Choi.
- Jaka
właściwie łączy was relacja, hyung? Ciebie, Minho i Jonghyuna?
-
Lubimy czasami urozmaicić sobie pożycie seksualne – zaśmiał się, podcinając mu
grzywkę nożyczkami, które w jakiś niewyjaśniony sposób znalazł w szufladzie toaletki.
– Poza tym jesteśmy po prostu przyjaciółmi. Znamy się od bardzo dawna.
- Ach
tak… - mruknął. – Skoro tak, to możesz mi coś powiedzieć?
-
Oczywiście. O co chodzi?
Taemin podniósł na niego wzrok. Była w nim taka powaga, że
Kibum na moment zaprzestał wykonywanej czynności.
- Kim
jest Minhyuk?
Uspokojony mężczyzna wrócił do podcinania zniszczonych
włosów i ku zdziwieniu Lee, uśmiechnął się pod nosem. Nie wyglądał na
rozgniewanego tym pytaniem, jak chłopak podejrzewał, że będzie.
- Słodkim,
radosnym dzieciakiem - powiedział tylko
i więcej się nie odezwał, aż w domu nie rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Także Taemin
nie naciskał, chociaż podejrzewał, że Key doskonale wie kim chłopak jest.
Musiał mieć jakiś powód żeby zataić taką informację, a on postanowił to
uszanować, chociaż zżerała go ciekawość.
- Key-hyung! – Usłyszeli okrzyk,
a po chwili do pomieszczeni niemal wpadła kolejna osoba. Na ciemnej twarzy
znajdował się szeroki uśmiech, a oczy błyszczały najzwyklejszym szczęściem. Gdy
Taemin przyjrzał się uważniej gościowi, dostrzegł pełne wargi, ciemną barwę
tęczówek i roztrzepane brązowawe włosy. I fakt, że chłopak w pewien sposób był
do niego podobny.
- To
jest Kim Jongin – przedstawił Kibum, odkładając nożyczki na blat toaletki.
- Ale i tak wszyscy mówią na niego Kai.
– Teraz zwrócił się do nowo przybyłego. -
A to Taemin. Od teraz będzie tu mieszkać. Masz to, co kazałem ci
przynieść?
Wzrok
Jongina prześlizgnął się po nieznajomym, ale nie zatrzymał tam na dłużej. Coś
go odpychało od tej pogarbionej istotki, tylko nie potrafił stwierdzić co.
Dostrzegł, że chłopiec jest śliczny, ale to nadal nie wystarczało. Zamiast tego
spojrzał na Kibuma i podał mu wypchany plecak. Nadal udawał, że nie zauważa
chłopaka i wzroku, który niemal go przewiercał.
- Pożyczyłem też kilka rzeczy od
chłopaków, mam nadzieję, że będą na Taemina… - odparł, zakładając ręce na
piersi.
Uczucia Taemina w stosunku do tego chłopaka też nie były jakoś
szczególnie sprecyzowane. Ani go nie zachwycał, ani specjalnie nie wadził. Po
prostu pojawił się, a nastolatek był mu wdzięczny, że zgodził się na propozycję
Key. Nic więcej, ani nic mniej. Oczywiście dostrzegał w nim też, że mimo
młodego wieku wygląda dość dojrzale i jest całkiem przystojny, ale tu nie było
miejsca na takie myśli, zwłaszcza, że już miał kogoś, komu musiał poświęcić
całą swoją uwagę.
- Dziwny
jakiś był - stwierdził zaniepokojony
Kibum, gdy wygnił już chłopaka z pokoju. – No, ale nic. Trzeba się za ciebie
pożądanie wziąć. Ty idź się umyj, a ja poszukam jakiegoś odpowiedniego ubrania
na ciebie z tego co ten dzieciak przyniósł. – Uśmiechnął się szeroko do
Taemina, a potem prychnął. – Chociaż nie wiem, co z tego wyjdzie.
Widziałeś w ogóle co on ma na sobie?
~*~*~
Uhm, jakby to
powiedział Key: spierdoliłam sprawę. Nie wiem jak to się w ogóle stało, że
Minho zachował się tak, a nie inaczej.
Czytałam ten moment z milion razy i tyle samo próbowałam zmienić, ale jakoś ani
razu nie wyszło nic odpowiedniego.
Tak samo z
wspomnieniami Taeminia. Jakaś dziwna historyjka, no ja nie wiem…
Z jej powodu usnęłam
połowę napisanego już rozdziału :/
Chciałabym napisać,
że nie biorę odpowiedzialności za to, co napisałam, ale to chyba niemożliwe
>.<
Ale proszę - nie oceniajcie mnie zbyt surowo. Nie mam
pojęcia co się stało w tym rozdziale XD
Nie ogarniam,
naprawdę. Ale! w przyszłym powinno być lepiej.
Ojeju, króciutkie to jakieś :)
Przeczytałem wcześniej, ale tak bardzo nie chciało mi się komentować *leniwy*, wybacz ;-; Więc tego no... wtf. Nie, serio, Minhoł, o co ci w końcu chodzi. Trochę go nie ogarniam, niby taki milutki a tu o, proszę. Chociaż no, ja to bym Taemina na jego miejscu ostrzej traktował, i szkoda, że on tego nie robi, ale dobra xd Bo o matko, jaki irytujący dzieciak noooo i pierwszy raz w życiu Key też mnie denerwuje, co to się dzieje ;-; Ja chcę Minho brutala, bardzo ładnie proszę, tak bardzo bardzo ;-; I strasznie mnie wkurza to ciągłe niby użalanie się nad sobą Tae, nosz... Okej, dobra, dużo przeszedł, ale bez przesady. Jak dla mnie za dużo tam dałaś nagromadzenia tego "o matko, jestem dziwką, żałujcie mnie, muszę być posłuszny" itp. Ale no, ogólnie to i tak chcę dalej, więcej, (i brutalnego Minhoła) i w ogóle no... tego. Nieskładny komentarz tak bardzo. ;-;
OdpowiedzUsuńJa wiem, że ten rozdział to kompletna masakra >.< Przyznaje się XD
UsuńCo do Minho - coś czuje, że zaczyna Ci się jednak taki podobać. Jeśli o niego chodzi, to mam sytuacje klarowną - to będzie drań. Polecam XD Mógłby byc czuły i opiekuńczy, ale w tym nie ma żadnej frajdy >.< (Masakra)
Taemin... Tak. No ja nie wiem. Może z czasem znajdę na niego pomysł *zabrała się za pisanie nie mając nic poza pierwszym rozdziałem*
Ale dlaczego Key?
Dziękuję za komentarz - i to pierwszy pod tym rozdziałem XD Dziękuję, dziękuję :) I mam nadzieję, ze polubisz Taemina... może.
Okej~~ prawie się przez Ciebie spóźniłam do szkoły, bo wczoraj nie miałam siły czytać i zabrałam się dzisiaj rano *błądbłądbłąd*
OdpowiedzUsuńHm... nowe postaci często wprowadzają podmuch świeżego powietrza do opowiadania, i tak jest również tym razem. Jonghyun i Key, to co mówią i robią, pozwala nam zobaczyć Minho w innym świetle. Mimo wszystko... Żabolku, wtf? xD Ja wiem, ja rozumiem. Dobrze aż za dobrze rozumiem, jak to jest kiedy mózg myśli jedno, palce piszą drugie, a wychodzi jeszcze co innego >.< cóż poradzić, klawiatura nie zawsze jest pokornym sługą ;-; co prawda miałam bekę z Minho ajusshi, ale robić aferę o zwykłe, nieco ironiczne "proszę pana"? Minho ma ze spobą poważny problem. Szczerze mówiąc, podsycasz moją ciekawość, chciałabym wiedzieć co się pod tą jego rozczochraną czupryną dzieje. Sytuacja trochę na wyrost, ale tak jak mówiłam - bywa. Hm.. co jeszcze? Key umma <3 zawsze i wszędzie <3 tajemnicza postać Kaia, będzie coś więcej w związku z nim? Niewątpliwie. Coś jeszcze miałam napisać... a, Taemin też coś dzisiaj trochę dziwny. Taki... niesprecyzowany? Najpierw wychodzi cały czas z założenia, że nie może Minhołowi ufać, że i tak skończy w jego łóżku, itp. itd., a potem po wybuchu Minho nagle się robi z niego płaczka. Nie wieem >.< Coś krótki ten komentarz, nie mam dzisiaj weny .<
Pozdrawiam ~~<3
Ojej XD Mam nadzieję, że dotarłaś na czas (pff, jakby było się gdzie śpieszyć XD)
UsuńJa wiem, naprawdę, wiem, ze to co ja zrobiłam z tym rozdziałem nie da się logicznie wytłumaczyć. Mam pomysł na Minho i powoli go realizuję, więc jest taki jakiś… psychicznie niezrównoważony chwilowo XD Ohoho, wzbudzam ciekawość jego postacią *zaciera rączki z uciechą*
Chyba zanim zacznę pisać kolejny rozdział, to porządnie zastanowię się nad postacią Tae, bo naprawdę jeszcze tego nie zrobiłam >.< Zrobić z niego typowego dzieciaka emo, dziarskiego nastolatka czy ciotę? XD
Za każdy komentarz dziękuję, bardzo bardzo XD Przyznam, że z niecierpliwością czekałam aż coś napiszesz. Nerwy mnie zżerały, nie polecam XD
Jejku, ktoś czeka na moje komentarze *wzruszenie tak bardzo* <3 a zżerające nerwy to mój stały towarzysz, boleśnie ujawniający się wraz z każdym publikowanym tekstem ;-; Hm.. powiem tyle, że lubię Tae z charakterem. Aczkolwiek taki nie wszędzie pasuje. Lepiej faktycznie sobie to przemyśl, żeby nie wyszedł jakiś nijaki ;3 Fighting!
UsuńWitaj, to znów ja~~! Nominowałam Cię do Libster Award, jeśli masz ochotę wziąć udział, to u mnie na blogu znajdziesz szczegółowe informacje. Jeśli nie - daj znać, mogę zmienić nominację na kogo innego ^.^ Pozdrawiam ~~<3
UsuńCzemu ja dopiero teraz wzięłam się za to opowiadanie? Taemin mnie irytuje, a raczej jego jedna postawa, gdzie jest taki bezczelny trochę. Jak dla mnie, pozwala sobie na zbyt wiele, biorąc pod fakt, przez jaki szmat czasy był no w niewoli. Ale nie będę tego kwestionować, bo w końcu to twoje opowiadanie.
OdpowiedzUsuńTematyka mi się podobne i widzę, że nie postanowiłaś rezygnować z orgii :D Relacja Jonghyuna, Key i Minho bardzo przypadła do gustu i skoro to 2min to w głębi duszy liczę na więcej wątków z Jongkey (proszę, zrób to dla mnie).
Czyżby Minho miał syna, który umarł w jakiś sposób przez niego? To pierwsze co mi przyszło na myśl, ale jestem ciekawa, jak ty to przedstawisz.
Weny życzę i niecierpliwie czekam na ciąg dalszy~!
Taemin. Widzę, że nikt go tu nie lubi. A ja go całkiem lubię, chociaż zupełnie nie ogarniam. Życie XD
OdpowiedzUsuńPostawa Taemina w pewien sposób wyjaśni się w następnym rozdziale, chociaż mam wrażenie, że tak naprawdę nigdy nie będę w stanie tego wytłumaczyć. Siedzenie w głowie osoby więzionej przez ponad rok, a wcześniej żyjącej na ulicy do najłatwiejszych zajęć nie należy.
Cieszę się, że pomimo znielubienia przypadła ci do gustu relacja tej trójki, chociaż ewidentnie to takie niewinne jest. I JongKey się pojawi, obiecuję ;)
Dziękuję bardzo za komentarz :D