piątek, 13 lutego 2015

Właściciel III



Śniadanie minęło w nieco przytłaczającej ciszy, podczas której niezręczność można by kroić w plasterki i kłaść na kanapkach zamiast ogórka. Taemin starał się nie zwracać na siebie zbytniej uwagi, posuwając się nawet do skubania jedzenia, a nie podnoszenia do ust, byle nie wykonywać żadnych gwałtowniejszych ruchów, poza tym góra-dół. Rzucał jedynie ukradkowe spojrzenia w stronę Minho, niemal sztyletowanego wzrokiem przez naburmuszonego Kibuma. O co właściwie chodziło, chłopak nie był pewien, bo raczej nie sądził, aby wcześniejsze zachowanie Choi sprowokowało Key do takich ruchów. W takim wtpadku raczej powinien być zły, prawda? A nie był, za to groźnie mrużył oczy, gdy tylko spojrzenie jego i Minho spotkały się, co sprawiało, że ten nerwowo wiercił się na krześle. Zdawało się, że zupełnie nie zwracali uwagi na Taemina, a tym bardziej Kaia, który niemal zwisał z krzesła, pisząc wiadomości na telefonie. Widocznie mało go interesowało to, co działo się poza ekranem, co właściwie Taeminowi było całkiem na rękę. Spojrzenie jakim Jongin go obrzucił, gdy zszedł do salonu razem z Key sprawiło,  że po karku przebiegł mu zimny dreszcz. Nie wiedział, co z ludźmi w tym miejscu było nie tak, ale ewidentnie coś było na rzeczy. Gdyby każdy z nich był chociaż odrobinę podobny do Kibuma, to może żyłoby im się lepiej. Co prawda jeszcze nie wiedział jak sytuacja będzie wyglądała później, bo przecież spędził tu dopiero jedną noc, ale i tak był nieco… zdezorientowany.
Minho na początku pokazał mu swoją ludzką twarz. Był ciepły i przyjazny, wyglądał na człowieka, który ofiarując mu dom i pomoc, rzeczywiście zamierza to spełnić i to było dobre. Przypominał mu nieco starszego brata, dlatego pomimo całej swojej gadki, że mu nie ufa, chciał to zrobić. Cieszyć się tym uczuciem, gdy masz oparcie w innym człowieku. Odnosił się do niego z nieufnością, bo przecież nie rzuci się na szyję komuś, kogo zna godzinę. Teraz nadal nie miał pewności co do tego człowieka, ale pewnych rzeczy zdążył się dowiedzieć. Na przykład tego, że musi być bardzo ostrożny w stosunku do Choi. Pilnowanie się na każdym kroku nie brzmiało zachęcająco, ale wolał już przemyślać każde słowo, skontrolować każdy ruch, niż później mieć do czynienia z agresywnym Minho. Taki przedstawiał się znacznie gorzej niż nawet sam Park, a przecież ten nie należał do najdelikatniejszych. Miał dość… specyficzny sposób bycia, oględnie mówiąc.
Gdy myślał o Minho, kłębiły się w nim raczej niesprecyzowane uczucia. Z jednej strony miał wrażenie, że jedynym możliwym sposobem na życie z tym mężczyzną jest traktowanie go tak, jak oczekiwał tego Park, gdy przekazywał Choi smycz. Próbował to robić, ale ten się nie godził. Uwłaczało to mu? Myśl, że jest ktoś, kto w całości miałby należeć do niego, spełniać każdą zachciankę? Wydawało mu się, że dla mężczyzny, który ma konkretne potrzeby, takie postawienie sprawy jest dość fascynujące. Zwłaszcza dla Minho. Czy pieprzenie się z własnymi przyjaciółmi nie wprowadza niezręczności w ich relację? Tak mu się wydawało, chociaż po Key tego nie było widać.
 Więc co dalej? Jeśli nie właściciel – sługa, to po prostu znajomy, który niespodziewanie zamieszkał ze starszym od niego mężczyzną w rezydencji? Tak miał się zachowywać, bo tak postawił sprawę Minho? Było to swego rodzaju rozkazem, ale dobrym. Mógłby spróbować wprowadzić to w życie, ale do najłatwiejszych zadań to na pewno nie należało. Gdy o tym myślał… Czuł w sobie wewnętrzną barierę. Ta sama blokada doprowadziła do korzenia się dzisiejszego poranka przed Minho. Nie mógł sobie wyobrazić, że traktuje go w inny sposób, tak bardzo odbiegający od jego przyzwyczajeń, zaszczepionych przez tamtych mężczyzn, a przede wszystkim Parka. Miał być uległy, robić co mu kazano i chociażby budziło to w nim sprzeciw – to nie było ważne. Nie o niego chodziło, a o potrzeby tych, którym miał służy. Jakiś czas takiego zachowania zaowocował pogodzeniem się z sytuacją, a nawet wszczepieniem takiej postawy w psychikę – tylko to wydawało mu się odpowiednie. Po roku był to niemal odruch bezwarunkowy, a teraz Minho każe mu się zmienić, niemal zacząć myśleć od nowa w zupełnie inny sposób, z innym spojrzeniem na świat i życie. To nie było możliwe. Gdy tylko widział Minho walczył z ciałem zginającym się w ukłonie, z cisnącym się na usta zwrotem „proszę pana” czy wiecznym „przepraszam”. Nigdy nie podejrzewałby, że taka walka może być naprawdę bolesna, sprawiać zarówno fizyczny jak i psychiczny ból. Jakby znalazł się pośród okrutnej wichury, porywającej za sobą każdy przedmiot, błądzący na oślep pomiędzy innymi. Do czego miałby jeszcze porównać ta sytuację? Do skrępowania, do umieszczenia pod powoli napełniającej się wodą szklanką? Nie wiedział.
Potem pojawił się Jonghyun. Patrzył na niego tak bardzo wesoły. Nie zamierzał go do siebie zrazić, ale  widocznie pomiędzy chęciami a działaniami znajduje się zbyt głęboka przepaść. Zrobił co zrobił, a Jonghyun zareagował tak, jak zareagował. Nie mógł mu tego wyrzucać, bo byłby hipokrytą. Sam do tego doprowadził, czyż nie? Obraz jaki roztaczał mu się przed oczami gdy ten mówił nie pasował do jego myślenia. Tak, nazywał się dziwką. Miał przestać? Nie wiedział, czy potrafi.
Kibum. Polubił go. Może nie od pierwszego wejrzenia, ale był w porządku. Co prawda przyjaciółmi nigdy nie zostaną, ale nic mu nie szkodziło darzyć go sympatią, prawda? Za to, to że Key, tak samo jak i Minho skrywa mnóstwo tajemnic było oczywiste, ale co niby miał z tym zrobić? Korzystał z jedynej szansy, jaką dał mu los. Ramiona mężczyzny długo nie pozostałyby rozpostarte dla jego osoby, więc wbijał się w nie z impetem. Może za mocno, może zbyt ufnie – ale to tylko „może”. Nie podda swojego życia ciągłym gdybaniom i nie dowierzeniom. Trzeba łapać Pana Boga za nogi, jak to lubiła powtarzać jego matka. Nigdy nie miała wątpliwości, że jeżeli los się do ciebie uśmiechnie, to trzeba odwzajemnić śmiech, a nie skrywać się w cieniu w obawie przed konsekwencjami. Nie, życie może nie było lekkie, ale nigdy nie było tylko złe. Liczył, że odnajdzie w tym mężczyźnie swój trzymający przy zdrowym myśleniu promyk słońca. Bo gdyby miało być ciężko, potrzebna mu była ta pomoc, którą Key mu ofiarował, nieważne do czego by ona się odnosiła.
Kim był jeszcze Jongin? Błagał tylko los, by nie okazał się następnym, który tępym nożem podetnie mu skrzydła, które nadal chowały się gdzieś pod brudem pozostawionym przez natrętne dłonie, badające dziecięce ciało kawałek po kawałku. Kai  miał w sobie coś dobrego, a przynajmniej chciał w to wierzyć. Wiara miała czynić cuda, tak przynajmniej słyszał, sam nigdy nie składając dłoni do modlitwy. Czy gdyby usilnie starał się wyobrazić sobie chłopaka jako kogoś, kto nie pojawił się w jego życiu przez przypadek, a z konkretną misją zapisaną przez przeznaczenie, rzeczywiście mogłoby się tak stać?
Tak dużo pytań, na które nie znał odpowiedzi.
Żaden z nich w tej chwili, gdy zebrali się przy kuchennym stole, nie bardzo wiedział co można by powiedzieć, a więc po prostu siedzieli, myślami błądząc w jakichś nieznanych rejonach. Wydawało się, że pomiędzy Taeminem a Minho panuje swego rodzaju zawieszenie broni, które, inaczej mówiąc, było czymś na kształt wzajemnego ignorowania się. Incydent sprzed godziny nadal tkwił jak cierń z myślach, ale uciążliwie spychany był w najdalsze zakamarki umysłu. Choi omijał wzrokiem znajdującego się naprzeciwko nastolatka, albo zbyt zajęty przyjmowaniem  morderczych spojrzeń Kibuma, albo intensywnym myśleniem. Jedyny moment, gdy starszy poświęcił chwilę uwagi nastolatkowi był wtedy, gdy Key zaprowadził go na dół, już całkowicie odmienionego. Lee nie miał zbytniej siły na interesowanie się swoim wyglądem, ale doceniał wkład mężczyzny,  a także Kaia. Okazało się, że te ubrania, które chłopak miał na sobie w niczym nie przypominają tych przyniesionych. Key podejrzewał, że w takim razie nic nie zostało wyciągnięte z jonginowej szafy, a zabrane raczej od jego kolegów. Nie narzekał, bo Taemin prezentował się bardzo dobrze w lekkim białym swetrze oraz obcisłych spodniach, które podkreślały jego smukłość. Zastanawianie się nad tym, czy to smukłość czy chorobliwa chudość zostawił sobie na później, gdy nie będzie miał pod ręką nikogo, na kim mógłby wyżyć się za niesprawiedliwość na świecie.
Gdy zeszli na dół, okazało się, że nie tylko Key spodobał się nowy Taemin. Minho przypatrywał mu się przez dłuższy czas, wzrokiem błądząc po twarzy odsłoniętej przez podcięcie grzywki, odkrytych obojczykach, długich nogach obleczonych czarnym materiałem jak drugą skórą. Lee nie zauważył jak Choi przygryzł wargę na myśl o tym delikatnym ciele pod ubraniem, ani jak Jongin nerwowo się poruszył. Widział to jednak Kibum i to był jeden z powodów, dla których teraz mierzył przyjaciela morderczym wzrokiem. Starał się mu w ten sposób przekazać,  że pilnuje małego Tae i Minho również. Nie chciał kolejnych dram rozgrywających się na jego oczach, a które znowu zapewne skończyłyby się bardzo źle. Przeszłość nie powinna zostać zapomniana, przyznawał, ale też nie powinna zajmować całe miejsce w ludzkiej głowie. Takie było jego zdanie, popierał go Jonghyun, tylko Minho nie chciał współpracować, idiota jeden. Za współpracą widział także nie interesowanie się ciałem osoby poniżej dziewiętnastego roku życia, bo to ewidentnie była pedofilia. To byłby kolejny grzeszek na duszy Minho. Kibum wolał nie myśleć jak bardzo zabrudzone jest jego sumienie i ile czasu spędziłby u spowiedzi, gdyby nagle nawiedziła go myśl o konkretnym oczyszczeniu i wyrzuceniu z siebie całego dwudziestosiedmioletniego balastu. Dwudziesto-siedmio, ponieważ pomimo próby nawrócenia, Kim Kibum zaliczył porażkę, a Minho nadal pozostał zatwardziałbym  ateistą. Chyba. Za rodzinę na przykład się modlił, chociaż nikt nie wiedział do kogo albo czego. Key wątpił czy sam Minho wie gdzie wznosi płomienne prośby.
- Powinienem iść, zaraz spóźnię się do pracy – rzucił w końcu Kim, wstając powoli od stołu.  Odpowiedziało mu kiwnięcie głowy Minho, który w tej chwili wpatrywał się w stół z głębokim marsem na czole oraz delikatny uśmiech posłany ze strony rudego nastolatka. Miał pewne obawy zostawiać tą dwójkę razem i to samych, ale innej możliwości nie miał. Jongin się w tej rozgrywce nie liczył, oczywiście.
- Gdzie pracujesz, hyung? – zapytał słodko Taemin, podążając z nim do drzwi wejściowych. Kai także poszedł i wyszedł bez pożegnania.
- Na policji – wyjawił z dziwnym grymasem. Uśmiech natychmiast zszedł z twarzy chłopca, zastąpiony niepokojem w oczach.
- Nie masz się co martwić, Tae. – Poczochrał długie kosmyki, ignorując fakt, że niszczy własne dzieło. – Mam już swoje zadanie, które wypełniam. Nikomu nie będę mówić o twoim przypadku. Za dużo by to pokomplikowało.
Pewna niejasna myśl zaczęła kiełkować w umyśle nastolatka, ale zanim zdążyła się w pełni wykształcić, Key otworzył drzwi. Koło nich zatańczył zimny wiatr, unosząc za sobą białe śnieżynki, migoczące w świetle zimnego słońca. Zawirowały wkoło, podnosząc włosy chłopca. Ale potem mężczyzna zamknął za sobą wejście, płatki wtopiły się w podłogę, a razem z nimi umknęły podejrzenia. Gdyby Kibum poczekał odrobinę dłużej, w inteligentnej główce zapewne zagościłaby  pełna myśl, mogąca mnóstwo zmienić w jego życiu. Tak się jednak nie stało, ponieważ Kibuma już tutaj nie było. Może to i lepiej?
- Taemin? – Gdy się odwrócił, Minho stał oparty o ścianę, w dłoniach trzymając kubek z kawą. Te dłonie, które wcześniej szarpały za jego ramiona i włosy.
- Słucham, Minho.
(Proszę pana)
- Mógłbyś pozmywać? Zrobiłbym to sam, ale mam trochę papierów do wypełnienia.
- A mam inną możliwość? – zapytał z krzywym uśmiechem, ruszając w stronę kuchni, w której wcześniej siedzieli.
(Oczywiście, że to zrobię)
- Właściwie masz, ale nie ukrywam, że byłbym niesamowicie szczęśliwy, gdybyś zachciał to zrobić.
Na ustach Taemina pojawił się kpiący uśmieszek, a brwi powędrowały do góry. Taki Minho bardzo go bawił. Chociaż z drugiej strony doprowadzał też do rozpaczy. Kwestią dłuższych rozmyślań pozostawało czy rozpacz spowodowana była politowaniem, czy może próbą powstrzymania się przed wybuchnięciem mężczyźnie śmiechem prosto w twarz.
- W takim razie, nie pozostaje mi nic innego, jak chwycić za ścierkę, czyż nie?  -zapytał, a na ustach Minho pojawił się zadowolony uśmiech.
(Co tylko każesz)
– Będę  wdzięczny. – Ruszył w stronę schodów. – Pamiętasz, że później ma przyjechać Laura?
O kurwa.
- I co w związku z tym? Mam się ładnie reprezentować? – Zmarszczył brwi, uważnie spoglądając na Minho. Zwracanie się do niego w taki sposób nadal było cholernie trudne.
- Cóż, tak. Tak. Byłoby miło. W końcu jest prawie moją matką.
Chyba zacznie liczyć momenty, w  których ma ochotę odbić swoją dłoń na twarzy Choi.
- A jak mnie jej przedstawisz? – rzucił jeszcze, gdy Minho już niemal zniknął na szczycie schodów. Zaskoczony pytaniem zamarł, odwrócony, a dopiero po chwili powoli spojrzał przez ramię na tkwiącego w drzwiach do kuchni Taemina. Nad tym jeszcze nie myślał. Przecież nie powie Laurze, że jest kimś na kształt jego zabawki. Posiadanie współlokatora też nie przejdzie, pojawienie się niespodziewanego kuzyna również.
- Zastanowię się. Zejdę przed drugą. Jeśli będziesz głodny to możesz sobie coś przygotować. Generalnie Laura jest od gotowania obiadów, bo poza Kibumem tylko ona potrafi nie spalić domu.
Kiwnął głową, wracając do kuchni. Być może miał się roześmiać, ale to też nie było pewne, w końcu kto by zrozumiał człowieka takiego jak Choi Minho? Nawet żarty miał nieudane.
Myjąc naczynia uświadomił sobie jedną, bardzo poważną rzecz. Minho nie ma go jak przedstawić. Mógłby być ewentualnie jego przyjacielem, który potrzebuje noclegu, ale coś mu się wydawało, że Laura zagląda tu na tyle często, by zdać sobie sprawę, że Taemin raczej wyprowadzać się nie zamierzał. Modlił się tylko, żeby Minho wymyślił jakiś w miarę prawdopodobny scenariusz, bo nie uśmiechało mu się wypaplanie prawdy.


“““

Zanim Laura pojawiła się w rezydencji miał okazję zapoznać się z kolejnym bezsensownym wymysłem Choi Minho. Jakim cudem na coś takiego w ogóle wpadł, Taemin nie był pewien, za to miał pewność, że szczególnie długo, to on się nad tym nie zastanawiał.
Mężczyzna jakiś czas siedział w swoim gabinecie na piętrze, nie wychylając z niego nawet czubka nosa. Lee nie zamierzał mu w tym przeszkadzać, bo nigdy nie wiadomo jak bardzo na punkcie pracy był wyczulony. Ostrożność przede wszystkim, taką taktykę postanowił przyjąć w kontaktach z Choi. Nie wypaliło to w momencie, gdy niespodziewanie ten pojawił się za jego plecami, gdy  szedł do kuchni z zamiarem zrobienia sobie herbaty. Zaskoczył go jeszcze w salonie, gdzie spędził większość czasu po śniadaniu. Właściwie, to nie tyle co on sam go  zaskoczył, a głuchy huk tuż za sobą. Odwrócił się natychmiastowo, z szokiem wypisanym na twarzy, by zobaczyć Minho obleczonego w przerażającą bezwyrazową maskę. Stał tylko z rękami założonymi na klatce piersiowej, lekko przechylony w prawy bok i w bucie stukającym o posadzkę. W odpowiedzi na zmarszczone brwi rudego wskazał ruchem głowy na dość grubą książkę leżącą pod ich stopami. Taemin spojrzał na nią, potem na Minho i z powrotem na książkę, nie mając bladego pojęcia co w ogóle się przed chwilą wydarzyło.
- Podnieś to – rozkazał zimno Choi. Chłopak bez szemrania szybko się schylił, wziął ciężki egzemplarz i oddał prosto w ręce stojącego przed nim mężczyzny. Nie zdążył się  nawet dokładnie wyprostować, gdy ta z powrotem wylądowała na podłodze. Kompletnie ogłupiały miał sięgnąć po nią kolejny raz, gdy zatrzymała go dłoń Minho. Miał ciepłą skórę, wręcz gorącą. Parzyła. Spojrzał prosto w rozzłoszczone oczy, kuląc się w sobie. Chciał opaść na podłogę, przeprosi, a potem skulić, obawiając ciosu.
- Nic się nie nauczyłeś, co?
- Proszę?
- Chyba ci coś tłumaczyłem, prawda? Jaki jest sens w wykonywaniu moich rozkazów? Nie prosiłem cię o podniesienie książki, tylko kazałem, a ty jak głupi od razu mi ją podałeś. Moglibyśmy się tak bawić do wieczora, a ty za każdym moim „podnieś”, robiłbyś to. No powiedz mi, jaki to ma sens?
- Żadnego – odrzekł ostrożnie. – Ale wydawało mi się, że kazałeś mi się ciebie słuchać.
Mężczyźnie zrzedła mina, a potem przejechał dłonią po twarzy.  Znowu zbił go z pantałyku?
- Taeminie, są rzeczy ważne i ważniejsze. Jedynym moim nakazem, jak to ująłeś było to, żebyś się nie zachowywał jak mój sługa. Innych rozkazów nie masz w obowiązku słuchać. Prośby. Naucz się słuchać  moich próśb.
Pokiwał głową, mrugając szybko powiekami. Był w regularnym szoku. Minho miał niezrozumiały dla niego sposób myślenia, w którym w żaden sposób nie potrafił znaleźć sensu, jakkolwiek by chciał.
- Czy mogę w takim razie iść?
- A czy mógłbyś podnieść książkę?
Rzucił okiem na podłogę, gdzie ta leżała, już nieco sfatygowana. Zacisnął dłonie w pięści, wbijając krótkie paznokcie w delikatną skórę.
- Nie, raczej nie, wybacz. – Odwrócił się i odszedł, ciężko robiąc krok za krokiem. Walczył z okrutną potrzebą zawrócenia, rzucenia się na kolana przed niego i podniesienie tej pieprzonej książki, jednocześnie przepraszając go za zachowanie. Płakać. Ciężko mu się oddychało. Miał tego wszystkiego nie robić, ale tak trudno było powstrzymać naturalne reakcje. Prawdę. W drzwiach jeszcze raz spojrzał na mężczyznę. Widząc go, nie mógł się powstrzymać od lekkiego wygięcia warg ku górze, chociaż w nieco smutnawym grymasie.
Minho z uśmiechem na ustach odkładał własnoręcznie podniesiony wolumin na półkę.


“““

- No, naprawdę, jak Boga kocham, przysięgam, że jak zostawiłam ten szalik na półce, to nadal tak tu leży. Choi Minho, ty bałaganiarzu, natychmiast przywlecz tutaj ten swój seksowny tyłek i tłumacz się, co to ma znaczyć!
Mina mężczyzny jasno wskazywała co myśli o takim sposobie witania się kobiety, mimo to jednak posłusznie podniósł się z kanapy, na której siedział od pewnego czasu z Taeminem, który zmęczony po nocy spędzonej na podłodze, przysnął skulony na samym jej końcu. Gdy tylko pokazał się na oczy „matce” ta wydała z siebie coś na kształt pisku i uwiesiła się na jego szyi. Zmuszony do pochylenia Minho objął ją mocno, szepcząc do ucha słowa powitania. Z Laurą łączyła go specyficzna relacja, będąca połączeniem więzi matka – syn z więzią siostra – brat. Niewiele osób potrafiło zrozumieć, co jest właściwie między nimi, więc to się po prostu akceptowało w pełnym pakiecie z wszystkimi ich wariactwami. A tych było niemało, ponieważ jej nastawienie do życia rodem ze Stanów było dość specyficzne, tak jak jej sposób bycia. Nie miała żadnych barier, robiła co chciała i mówiła co chciała. W żaden sposób nie była podobna do koreańskich kobiet i nie chodziło tu tylko o wygląd. Nie respektowała żadnych zasad, które ograniczały mieszkanki Korei i w podobny sposób wychowywała dwójkę swoich synów i córkę. Co prawda, oni byli w połowie Koreańczykami i musieli zgadzać się z prawem, ale nadal uważali się za typowych wolnych obywateli.
- O cholera! – Z czułości wyrwał ich zszokowany okrzyk Leo. Minho podejrzewał, że chłopak znalazł śpiącego Taemina i wcale się nie pomylił. W salonie zastali obydwu nastolatków. Leo z fascynacją przyglądał się nieznajomemu, za to Lee wielkimi oczami mierzył go wzrokiem od stóp do głów. Mimo, że spodziewał się gości, inaczej wyobrażał sobie syna tak ważnej dla Choi kobiety. Myślał, że będzie to typowy koreański chłopak z przylizanymi czarnymi włosami i ciemną skórą, a jednak przed nim pochylał się blondyn  z nieco skośnymi oczami o tęczówkach w kolorze błękitnym. Pomiędzy jasnymi kosmykami dostrzegał czerwone pasma, a w uszach błyszczał zestaw kolczyków. Był dla niego niesamowitym zaskoczeniem, tak jak i czternastoletni Matt i dziesięcioletnia Monica. Ten pierwszy włosy miał nieco ciemniejsze niż brat, upięte w luźny kucyk na czubku głowy. Prawdopodobnie z powodu wieku nie mógł pozwolić sobie na bardziej widoczne ekstrawagancje niż dziesiątki rzemyków na rękach oraz zadziwiające połączenie w ubraniach, które na sobie miał. Dziewczynka zaś… Z całej trójki najmniej przypominała matkę,  a co za tym idzie, najwięcej miała w sobie koreańskich genów. Duże, czarne oczka oraz długie, czarne włosy. Widocznie była zbyt młoda, by jakkolwiek eksperymentować z modą, a bracia mimo wszystko nie byli najlepszymi wzorami do naśladowania.
- Gdzie dorwałeś takiego słodziaka, Minho? – zapytał Leo, prostując się powoli, ale nie spuszczając wzroku z nieco przerażonego Taemina.
- Właśnie, Minho. Nie wspominałeś, że masz gościa – oburzyła  się starsza kobieta, podpierając pod boki, ale jednocześnie przyglądając też dzieciakowi. Bo to, że był dzieciakiem było oczywiste.
- Nie zdążyłem po prostu. Zatrzymał się u mnie wczoraj. To jest Lee Taemin i jest…
- …dziwką, jak sądzę.
Zapanowała cisza, podczas której każdy z wstrzymanym powietrzem wpatrywał się w Leo, teraz stojącego w luzackiej pozie, z dłońmi w kieszeniach podartych spodni i drwiącym uśmiechem na ustach. Skąd taka nagła myśl u niego, chyba nikt poza nim samym nie wiedział. Za to ostateczna reakcja była zupełnie inna u każdego z nich. Taemin spuścił głowę, zakrywając rudymi włosami, tak by ukryć pałające głęboką czerwienią policzki. Tak. Tym właśnie był. Nie miał się co oszukiwać. Nie było tez sensu w ciągłym zapewnianiu go przez Minho, że tak nie jest. Przecież wie kim jest, prawda?
- Leo, trochę przegiąłeś… – zaczął Matt, wielkimi oczami spoglądając na brata, ale przerwała mu jego matka.
- Co ty też mówisz, Leo, kochanie, przecież… - Także ona nie dostała możliwości na dokończenie wypowiedzi, ponieważ uciszył ich Minho, głośno odchrząkując.
- Taemin jest siostrzeńcem Anne.
Po raz kolejny jedynym dosłyszalnym dźwiękiem okazało się być cicho chodzące w kuchni radio, które ktoś, zapewne Taemin zapomniał wyłączyć.
- W ogóle niepodobny – zauważyła Laura, będąc pierwszą, która otrząsnęła się z szoku. Właściwie chyba tylko ona była świadoma ważności tych słów. Jej synowie wiedzieli kim jest Anne, ale jakoś szczególnie nie przywiązywali do tego uwagi. – Jak to się stało, że się u ciebie zatrzymał?
- Taemin idzie tutaj do szkoły. Jego rodzice nie mogli przeprowadzić się razem z nim, więc skontaktowali się ze mną. Będzie tu mieszkał, dopóki nie wymyślimy gdzie można by go ulokować.
- Ach, rozumiem. – Jeszcze raz spojrzała na chłopca, teraz wbijającego wzrok w Minho. Wiele rzeczy nie rozumiał. Kim była Anne? I czy rzeczywiście mieszkał tu tymczasowo…? Och, oczywiście, że tak, w końcu kim był dla Choi? Tylko jakimś gówniarzem, który przez feralny zbieg okoliczności musiał się u niego zatrzymać. Zajmował jego przestrzeń, brudząc nieskalane otoczenie swoją osobą. – Nie wiedziałam, że Anne miała siostrę.
- Tak… Wyjechała dawno temu.
- Nie było jej na uroczystości? Nie przypominam sobie… Nie było jej chyba na żadnej… - Postukała się w zamyśleniu w brodę, widocznie chcąc zapomnieć o nieprzyjemnych słowach, które wypłynęły z ust jej najstarszego syna.
- Nie, nie było. Przyjechała kilka dni później, ale tylko na chwilę. Z Taeminem, oczywiście. Ileż to on miał wtedy lat… -  zamyślił się. Tak trudno było w spokoju mówić o Anne, jednocześnie kłamiąc na temat jej siostry i niby-siostrzeńca. – Teraz ma szesnaście, więc musiał mieć mniej niż dziesięć. Dziewięć, może? Tak, to było siedem lat temu. Drugi raz…  – głos delikatnie mu zadrgał. – Nie wiem, nie pamiętam.
Gdzieś po drodze wkradł się melancholijny nastrój, zaraz przegoniony przez szyderczy śmiech Leo.
- Kłamstwa. Nie sądziłem, Minho, że tak dobry z ciebie kłamca. Nie wstyd ci tak wykorzystywać osobę Anne dla usprawiedliwienia tego tutaj? – Pogardliwie wskazał na skulonego Taemina, ignorując przerażone spojrzenie matki i czerwieniejącą ze złości twarz  Choi. -  Jak chciałeś kogoś przelecieć trzeba było iść do burdelu, a nie sprowadzać sobie go do domu. Ale śliczny jest. Masz przynajmniej gust, Minho, to trzeba ci przyznać.
Odsunął się i nie zaszczycając nikogo ani jednym spojrzeniem wyszedł z salonu, a następnie z rezydencji. Dlaczego takie oskarżenia posypały się z niby niewinnych ust? Co wiedział Leo, że tak po prostu był w stanie nazwać Taemina dziwką?
Spomiędzy warg nastolatka wyrwał się szloch. Mógłby się przyzwyczaić, ale tak nie było. Wydostał się z ciepłych i wydających być bezpiecznymi, ramion Minho, które z niewiadomo jakich powodów go oplotły i wybiegł z pomieszczenia, twarz nadal chowając  pod kaskadą włosów. Dziwka, dziwka. Ile razy sam się tak nazywał? Mnóstwo. Ale usłyszał to dziś od zupełnie obcej osoby, która przecież go nie znała, nie wiedziała jak była jego przeszłość. Nawet wyglądał jak taka osoba? Był jak te bezwstydne i obnażone z wszystkich tajemnic kobiety, uwodzące naiwnych mężczyzn na ulicach, chcące wzbogacić się w poniżający ludzką godność sposób?
- Dlaczego twój syn nazwał Taemina dziwką? – zapytał cicho, ale groźnie Minho, patrząc w ślad za nastolatkiem.
- Nie mam pojęcia, Minho. Może to ten wiek…
Prychnął i  gwałtownie się obrócił. Rozpinany sweter jaki miał na sobie delikatnie się rozchylił, ukazując białą koszulę pod spodem.
- Ten wiek, Laura? Tak zamierzasz tłumaczyć swojego syna? Obraził Taemina, obraził mnie i na dodatek obraził Anne. Jak mam przyjąć to ze spokojem, słuchając tylko „to ten wiek”? – Rozżalony usiadł na przed chwilą opuszczonej przez rudego kanapie.
- Masz rację. Przepraszam, Minho. Porozmawiam z nim. – Usiadła obok i  lekko dotknęła jego dłoni. –  Minho, ja wiem, że ty nadal…
- Nie, nic nie wiesz! – warknął, wstając, mimo że dopiero co spoczął. – Wszyscy myślicie, że wiecie lepiej, ale, kurwa, nic nie wiecie! Rozumiesz?
- Minho, ja…
- Przestań. Ty… po prostu przestań.
Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź z jej strony, wyszedł, zmierzając w tym samym kierunku co wcześniej Taemin. Nie panował teraz nad sobą, nie chciał, żeby ona widziała go w takim stanie. Może i miała okazję poznać jego gorszą stronę, ale pragnął chociaż utrzymywać pozory, że już jest dobrze, że się pogodził z przeszłością. Co z tego, że wszyscy doskonale wiedzieli, że tak nie jest? Że tak naprawdę Minho był wrakiem człowieka, który po prostu dobrze opanował sztukę maskowania emocji. A może wcale nie dobrze? Gdyby posiadał chociaż odrobiny samokontroli, to pod tym szerokim, ale jakże fałszywym uśmiechem nie kryłby się zły człowiek. Chyba nikt nie miał wątpliwości, że już dawno przestał być grzecznym chłopcem. Jedni wiedzieli o tym doskonale, inni podejrzewali, ale nikt nie wątpił. Nie, po prostu nie. Choi Minho udawał, udawał przez cały czas. Ale kogo tak naprawdę grał?
Czasami wydawało się, że samego siebie. Tego, który był kiedyś. To była tylko ułuda. Grał kogoś, kogo chcieli widzieć ludzie, bo nawet on sam nie wiedział kim naprawdę jest.
Ten człowiek, którego kiedyś znał Jonghyun, Key, inni znajomi – on odszedł w chwili, gdy uświadomił sobie, że jego serce zostało wyrwane z krwawiącej klatki, zdeptane jak nic nie warty śmieć, a potem spalone, by nie pozostały już żadne wspomnienia.
Bardzo boli.
Irytujące dążenie do perfekcji, by uświadomić sobie, że i tak nic już nie ma najmniejszego sensu.
Był idealnym aktorem, który czasami wymykał się z ram doskonałości, a wtedy okazywał się  być strasznym człowiekiem, którego dłonie poplamione były zemstą i łzami niewinnych.
Wiele razy próbował wrócić do tego, co było kiedyś – gdy był radosny, zakochany, prawdziwy.
A teraz? Teraz był przegranym.
Game over, Choi Minho



“““


Miał zamiar iść do Taemina, ale sam nie był pewien w jakim celu. Co, ma go przeprosić za zachowanie Leo? Może nie było ono najmilsze, ale cholernie trafne. Pocieszenie nic by się tu nie zdało. Więc po prostu wyszedł tylnymi drzwiami z rezydencji i, opierając się o mur, zapalił papierosa. Wpadł w nałóg niemal równe cztery lata temu, po obudzeniu się ze śpiączki, chociaż zdarzało mu się popalać też wcześniej. Cholerstwo miało paskudny smak, a Anne pewnie zabijałaby go wzrokiem za każdym razem, gdy tylko zobaczyłaby używkę miedzy jego długimi palcami - te nieliczne momenty, w których palił, a ona to widziała, właśnie tak się kończyły, a mimo to wciągał miarowo tytoniowy dym w płuca, by po chwilo wypuścić szary obłok spomiędzy warg. W jakiś sposób go to uspokajało, a tego właśnie było mu potrzeba. Świętego spokoju. Charakterystyczny zapach owijającej go w postaci białawo-szarej mgiełki ukajał skołatane nerwy, gryzące uczucie w płucach pozwalało odwrócić myśli od nieprzyjemnych myśli.
Wciągniecie – wypuszczenie.
Szary obłok.
Wciągniecie – wypuszczenie.
- Często palisz?
Taemin miał lekko zaczerwienione oczy oraz pogryzione usta, a włosy w nieładzie. Widocznie bardzo się przejął słowami Leo, chociaż ewidentnie kłamstwem nie były.
- Owszem. Laura poszła?
- Tak, przed chwilą. Zostawiła obiad.
Mruknął „acha” pod nosem, na znak, że zrozumiał, a potem wskazał na swojego papierosa.
- Próbowałeś kiedyś?
Pokręcił tylko głową, zasłaniając twarz i nieco podpuchnięte oczy pod rudą grzywką. I  niby o co ryczał? O prawdę? Wielokrotnie sam używał tego słowa w stosunku do siebie i nie miał z tym  najmniejszego problemu. No, a teraz? Nagle postanowił walczyć o własną dumę?
            Taemin zaskoczony i przestraszony drgnął, gdy Minho nagle chwycił go za podbródek, naciskając na policzki tak, że jego usta nieco się rozwarły. W ogromnych, brązowych oczach widniało zszokowanie, ale Choi nawet w nie nie spojrzał, skupiając się na pełnych wargach, które kusiły go od samego początku. To był początek. Przybliżył się bliżej, znacznie bliżej, niemal dotykając swoimi tych należących do Taemina. Drżały. Wypuścił tytoniowe powietrze prosto w uchylone usta, sprawiając, że Taemin się zaciągnął tym, czego nigdy nie chciał zasmakować. Pomiędzy nimi pojawiła się siwa zasłona dymu,  jak mordercza wstążka wijąca się pomiędzy włosami, oplatająca szyje i głowy. Minho ją przegonił, odcinając dopływ powietrza swoimi wargami, gdy lekko nacisnął na te chłopca. Ten był zdumiony, może przerażony, ale to nie przeszkodziło mu w nagłym rozkaszleniu się i pozwoleniu, by kilka łez ponownie opuścił jego oczy.  Z jakiego powodu?
            - Twój pierwszy papieros, Taeminie. Jak ci się podoba?
Nie odpowiedział. Szybko się od niego odsunął, niemal w panice. Nie zdążył uciec przez drzwi, ponieważ mężczyzna w jakiś niespodziewany sposób znalazł się tuż przed nim, odgradzając jedyną drogę. Pchnął go na ścianę, rozkoszując się jękiem opuszczającym słodkie usteczka, gdy delikatne plecy w brutalnym spotkaniu zetknęły się z murem. Był w tym stanie, gdy nie myślał jak człowiek. Pragnął, by ktoś posmakował bólu, a on był po prostu blisko. Zbyt blisko.
Czy to wspomnienie Anne, czy może zdenerwowanie wywołane słowami Leo – nie wiedział, co dokładnie tak nie niego wpłynęło. Po prostu teraz nie panowała nad szaleńczo wirującymi myślami, a ponad nimi wybijającą się jedną – skrzywdź.
            - Ależ, Taeminie… Przecież rozmawiamy.
            - N-nie…
            - Co takiego, Taeminie?
            - Zostaw mnie! – Po raz kolejny podjął próbę ucieczki, tym razem jednak w przeciwnym kierunku. Ślizgał się po zimowym lodzie, będąc tylko w skarpetkach, za sobą słysząc ciężkie kroki Minho. Nie biegł, w końcu wiedział, że ten maluch nie ma gdzie uciec. Sam kierował się w pułapkę, drogę bez wyjścia.
            - Przecież wiesz, Taeminie, że to mój dom. Myślisz, że gdziekolwiek się przede mną schowasz? – rzucił w przestrzeń gdy chłopak zniknął gdzieś pośród drzew i ozdób. Szedł przed siebie, wspominając jak kilka lat temu przemierzał tą samą drogę. Przyświecała mu wtedy tylko myśl, że gdzieś tam chowa się osoba, która powinna stać przed nim, odważnie przyznać się do winy i pozwolić na wymierzenie kary. Tchórzyła, jak zawsze, chociaż chwile wcześniej wyglądała na pewną siebie. Ta osoba pożałowała swojej ucieczki. Nie był delikatny, nigdy nie był.
            Być może myślał teraz jak szaleniec. Był szaleńcem. Wiedział to on sam, w chwilach gdy znikała obca osobowość, gdy przestawała mieć we władaniu zazwyczaj dobrego człowieka. Ale były takie momenty, gdy cały świt stawał mu w rdzawej czerwieni, gdy najpiękniejszym widokiem były ludzkie łzy, najwspanialszym dźwiękiem jęki i krzyki bólu. Wtedy nic nie było takie samo. Jakakolwiek dobroć znikała pod maską potwora, ginęła pod smolistą czernią wypełniającą duszę, zaciskającą swe kłujące macki na sercu, wyciskając z niego to, co pozostało z dawnego życia.
- Taeminie? Wyjdź, słońce. Przecież nic ci nie zrobię…
Siedział skulony koło fontanny, naiwnie sądząc, że zniknie przed oczami strasznego mężczyzny. Taki jeszcze nie był. Tak miało wyglądać jego poznawanie tego człowieka? Powolnie docieracie do świadomości okropnych wad, jakie w sobie miał, tych wszystkich paskudnych cech i innych oblicz?
            - Mówiłem, żebyś się nie chował – usłyszał łagodny głos zaraz koło siebie. Pisnął i rzucił się do  ucieczki, ale zanim cokolwiek zdążył zrobić, silne ręce  powaliły go na zaśnieżony chodnik. Krzyknął,  ale ta sama dłoń zasłoniła mu usta. Poczuł jak druga błądzi pod białym, teraz już mokrym swetrem, zostawiając ślady jak po rozżarzonym nożu. Paliły, bolały, krzywdziły. Zadrżał, gdy palce zacisnęły się na sutku, ale długo tam nie pozostały, błąkając się dalej po nastoletnim ciele. Nie powstrzymywał łez, gdy Minho usiadł na jego biodrach, za to próbował się wyrwać, chociaż bezcelowo, uciec przed tą dłonią, niebezpiecznie zbliżającą się do odsłoniętej szyi, by zakończyć coś, co się nie zdążyło zacząć. Ochryple krzyknął gdy usta zastały odsłonięte, ale dźwięk zaginął w niewielkiej przestrzeni, przygłuszony brutalnym językiem. Szamotał się, by chociaż raz wygrać tą walkę, ale siły miał coraz mniej, gdy nieznany mu dotąd strach paraliżował całe ciało. Czuł jak duże dłonie docierają tam, gdzie od początku zmierzały. Kręcił się, by umknąć przed silnym uściskiem, ale całe jego ciało było unieruchomione przez  Choi.
Po zaczerwienionym z wysiłku policzku spłynęła łza, potem kolejna, a ciało jakby zwiotczało. Już się nie wyrywał, bo nie miało to żadnego sensu. Czy tak miał umrzeć? Na śniegu, w mokrym ubraniu, nakryty przez ciało tego, który obiecał mu ciepły dom? Bał się teraz odejść. Nie był gotowy na żegnanie się z światem, nawet takim światem, który odebrał mu cały sens istnienia.
Dłonie zacisnęły się na szyi. Oddech ugrzązł.
            Zdawało się, że Choi zwalnia ucisk, że powoli zsuwa się z drobnego ciała. Oczy uciekały, byle nie patrzeć na półprzytomne ciało, osłabłe po wyczerpującej walce z własnym właścicielem. Czy tego się spodziewał, gdy wychodził z rezydencji Parka, ciągnięty na skórzanej smyczy? Czy tego oczekiwał stawiając pierwsze  kroki w nieznanym domu? Widział w roześmianym mężczyźnie potwora? Do czegoś był przyzwyczajony, ale czy do tego?
Prawie go zabił… Żałował tego. Żałował jak cholera, bo miał być dobrym człowiekiem, chociaż dla tych biednych dzieci. Z myślą o małym Minyuku. Ale co miał teraz zrobić? Żal pojawił się za późno, zdrowy rozsądek go opuścił, racjonalny Choi Minho toczył swoją własną walkę z Choi Minho, który kochał ból.
Wszystko było nie tak.



“““




            Było mu dziwnie gorąco. Nie znał powodu tego zjawiska, ale wydawało mu się, że leży na nim wyjątkowo gruby koc, pod głową miał poduszkę, w której niemal się zapadał, natomiast z jednej strony dobiegał go czyjś ciepły oddech. Po otworzeniu oczu okazało się, że należał do samego Choi Minho. Tego samego Choi Minho, który chwilę temu niemal zgwałcił go w ogrodzie.
Gwałtownie podskoczył na łóżku, a potem niemal się z niego stoczył. Nie panował nad dreszczami, jakie odczuwał na widok tego mężczyzny, czuł przed nim strach. Było mu jednocześnie tak bardzo gorąco, a drugiej strony oblewał go zimny pot. Strach. Ktoś okazał się być okrutniejszy niż Park, bo po nim, wiadomo było czego się spodziewać. Minho zaś… Minho wyciągnął ku niemu ręce, jednocześnie silnie oddziałując na jego psychikę. Tą samą, która rozbita kilka razy, zawsze dawała złożyć się od nowa w całość, jednak za każdym razem postawał uszczerbek, który niczym nie dał się zakleić. Powoli się sypał, ale walczył ze wszystkich sił. Uciążliwie.
            - Coś się stało, Taeminie? – zapytał Choi, przekrzywiając głowę bok. Rudy widział to doskonale, bo wystawiając zza koca jedynie oczy, uważnie obserwował teraz zadziwiająco spokojnego potwora. Nie miał siły na ucieczkę, czuł się zmęczony. Poza tym wiedział, że gdziekolwiek by się nie skierował, ten za każdym razem go odnajdzie.
            - Miałeś koszmar, Taeminie?
            - Ko-koszmar? – powtórzył niepewnie, chociaż miał ochotę wyć i wrzeszczeć.
            - No tak. Krzyczałeś, a jak przyszedłem, to rzucałeś się po  łóżku. Koszmar?
            - Ala ja…
            - Rozmawiałem jeszcze chwilę z Laurą, a jak chciałem wrócić do gabinetu, usłyszałem ciebie. – Przybliżył swoją twarz nieco bliżej tej Taemina i patrzył na niego z ciekawością. Zignorował nagłe odsuniecie się drobnego ciała. – Musiałeś zasnąć – dodał jeszcze. - Przepraszam cię za Leo. Nie mam pojęcia co mu strzeliło do głowy….
Nie słuchał go, zbyt zajęty własnymi myślami. To wszystko… było tylko strasznym snem? Minho wcale nie dopadł go na ścieżce, nie błądził dłońmi po nagiej piersi, nie próbował udusić? Ale jak to? Wydawało mu się to tak realistyczne, nadal całe ciało go bolało.  Nie potrafił pojąć jak to było możliwe, że przyśniła mu się taka rzecz. Nie dość mu strachu w prawdziwym życiu, jeszcze musiał być napastowany okrutnymi wizjami w snach?
            - Taeminie?
            - Tak, proszę pana? – zapytał, nadal wpatrzony w jeden punkt na ścianie. Dłonie zawędrowały na szyję. Mógłby przysiąc, że silne palce Minho zmierzały w to miejsce, że już się zaciskały na gardle, odcinając dopływ tlenu.
            - Minho, Taeminie. Miałeś mi mówić Minho.
            - Tak… Przepraszam, Minho – odparł, rozkojarzony.
            - To nic. Powiesz mi, co ci się przyśniło?
Spoglądał na niego z nieukrywaną ciekawością, jednocześnie śledząc dłonie wędrujące po ciele, dotykające bolące miejsca, te, w których tamte ręce go dotykały.
            - Koszmar, Minho.
            - A dokładnej?
            - Śniło mi się… Że mnie skrzywdziłeś.
            - Och. – zaskoczony szerzej otworzył oczy, zaciskając dłonie w pięści. Taemin ich nie widział. – Przykro mi.
Smutno się uśmiechnął i poprawił koc na nastolatku.
- A teraz posłuchaj – rzekł z mocą. - Obiecuję, że coś takiego jak dzisiaj rano więcej się nie powtórzy. Nie mam pojęcia dlaczego tak zareagowałem. Przepraszam.
            Niepewnie skinął głową. Zaakceptował tamto wydarzenie w kuchni, ale nadal prześladowało go przeświadczenie, że Minho nie mówi mu wszystkiego. Wszystkiego o tym, co naprawdę się wydarzyło, ale nie rano,  a po południu. To nie mógł być tylko sen.
            - Musze już iść, Taeminie, praca na mnie czeka. Ty spróbuj się jeszcze przespać, wyglądasz na wyczerpanego. To musiał być straszny koszmar. Teraz postaraj się śnić o przyjemniejszych rzeczach, dobrze? – Posłał mu ciepły śmiech, poczochrał po włosach, a potem tak po prostu wyszedł z pokoju. Pozostała po nim mgiełka perfum i dziwna mieszanina emocji, w których przeważał strach.
            Gdy wyszedł na korytarz, zsunął się po ścianie na podłogę. Jeden Choi Minho nie potrafił wygrać z drugim. Był słaby, zbyt słaby. Chciałby mieć chociaż odrobinę tej siły i odwagi, jaka znajdowała się w tym drobnym ciele należącym do Taemina. Podziwiał go za tą niezłomność, chociaż kilkakrotnie pokazał, że pomimo twardego charakteru, nadal skrywa w sobie kruchą laleczkę.
            Spojrzał jeszcze raz na drzwi do jego tymczasowego pokoju. Miał nadzieję, że teraz już będzie dobrze. Taemin był inteligentny, a Minho nie miałby siły na dalsze kłamstwa.
Nie chciał, żeby on wiedział, że koszmar nie był tylko koszmarem.









~*~*~
Zdarzyło się w tym rozdziale coś dziwnego, a ja i tak martwię się opisem palenia >.<
Także – mamy trzeci rozdział. Bóg jeden wie, jak on się stał, bo ja na pewno nie wiem. Jakoś tak wyszło. Policzyłam użycie przeze mnie słowa dziwka – 7 razy XD
Znowu namieszałam odrobinę w historii Minho, ale tak na dłuższą metę to
jest rozdział o niczym. Cóż~
Właściwie Minho… Pokazałam go bardzo złych barwach, prawda? Przestał być człowiekiem, który mógłby zaopiekować się biedną sierotą, której nie poszczęściło się w życiu.  Xxx J. chyba nie o taką brutalność Ci chodziło?
Aż mi się smutno zrobiło… *płacz*
Ponieważ zaczęły mi się ferie, mam nadzieję, że uda mi się napisać dużo więcej niż do tej pory ;) Zwłaszcza, że mam w planach depresyjnego JongKey ^^ No i Together  February.

16 komentarzy:

  1. Och. Och. Ja... Och.
    Nie wiem, co powiedzieć. Zrobiłaś mi jajecznicę z mózgu, w ogóle... Bardzo chcesz jeszcze mieszać w postaci Minho? Bo robi się coraz bardziej znośny i nawet może go polubię xD Ale Taemin... Wybacz, nie bij, ale ja nie ogarniam tego człowieka -.- Najpierw to gada jak chce usługiwać Choi, jak to mu niezręcznie mówić do niego po imieniu, jak to jest wyszkolony, bla bla itp. A tu jak Minho nagle chce się pobawić w wielkiego pana i władcę w ogrodzie to Tae nagle taki przerażony... No ej ej, sam przecież mówił, że u Parka pewnie działo się o wiele więcej gorszych rzeczy, a tu nagle takie niby wystraszone dziecko. Nie wiem, jakoś mi to strasznie nie pasowało. No i Leo, wtf. Co, jak, gdzie, łaaaaaat o.o On coś wie, czy tak tylko wyjechał z tą 'dziwką'? Bo już mam taką malutką nadzieję, że może coś tam, tego, jakby.. no tego.. zamieszany był? Ale to pewnie tylko moja wyobraźnia ;-; I co by tu jeszcze. A, Key jak mnie denerwował tak mnie teraz jeszcze bardziej irytuje xD A to przez to, że bym go najchętniej wyrzucił z tego domu jak najszybciej i zostawił Tae na łaskę dziwnie-psychopatycznego-wtf Minho <3
    Hwaiting~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy namieszam jeszcze u Minho? Alez oczywiście, toż on się sam o to prosi. Poza tym mam dziwną słabość do niego jako okrutnego potwora, cóż XD Dziwnie-psychopatyczny-wtf-Minho? Uwielbiam to <3
      Więc Taemin. Czyżbym musiała z niego zrobić niezrównoważonego psychicznie sado-masochistę pokroju Minho, żebyś go polubił? XD Chodzi tu o to, że Taemin ma wpojone pewne zasady i zachowania, ale pamiętaj też, że jest "nietknięty". Dziwka dziwką, ale to nadal dziewica XD
      Leo? Eh, nie wiem, a jakoś tak mi się pojawił :) Wszystko wyjdzie w praniu.
      Dziękuję za komentarz <3

      Usuń
  2. Wydaje mi się, że Minho będzie miał ochotę na trochę bardziej agresywny seks z Taeminem. Bdsm? Nie powiem, że wyszłoby ciekawie, aczkolwiek chyba bym się nieco zawiodła, wybacz. W końcu Minho taki dżentelmen, za wszelką cenę chce być dobrym człowiekiem i nie chce skrzywdzić Taemina, ale... to co wydarzyło się przy fontannie mówi samo za siebie. Czuję, że niedługo Minho zwyczajnie nie będzie umiał się powstrzymać, aby wykorzystać Taemina.
    Kiedy przeczytałam ostatnią część byłam w szoku. Myślałam, że Taemin ma jakieś rozdwojenie jaźni lub inną chorobę psychiczną, a tutaj taka niespodzianka. Wątek z pośrednim pocałunkiem podobał mi się niesamowicie, a wizja palącego Minho to jest coś co szczerze kocham.
    Weny dużo życzę i niecierpliwie czekam na tego Jongkey!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, kiedyś seks się będzie musiał pojawić, w końcu to 2min. Tematyka sugeruje, że będzie brutalny, ale kto to wie, może jeszcze Minho się zmieni...? No ja tego nie wiem XD
      Choroba psychiczna u Taemina raczej się nie znajdzie, co innego Minho. To chyba widać ;)
      Papieros i Minho >.< Ile ja się z tym umęczyłam. Jako osoba niepaląca nie miałam pojęcia jak się za to zabrać, ale to musiało się pojawić XD
      Dziękuję za komentarz i życzę wytrwałości <3

      Usuń
  3. *taka duma, że raz komentarz w ogarniętym czasie :')*
    Namieszałaś mi strasznie w głowie tym rozdziałem, czytałam w okropnym napięciu i po prostu wbiło mnie w fotel. Postać Minho intryguje mnie coraz bardziej z rozdziału na rozdział, ten człowiek mnie zdumiewa. Nie jestem w stanie za nim nadążyć, za jego intencjami i zamiarami, a powyższe okrucieństwo zbiło mnie z nóg. To mi wygląda na jakąś schizofrenię, rozdwojenie jaźni- trudno, żebym się wypowiadała, jestem tylko skromnym humanem, ale tak to odbieram. Dalej, ta walka Taemina z samym sobą, z tymi wpojonymi, wtłoczonymi do mózgu, chorymi regułami, a wymaganiami Minho, które są dla niego niezrozumiałe- to mi tak bardzo łamało serce, cały czas, ta jego męczarnia (co ty robisz mojemu biasowi? ;..;). Teraz dodatkowo intryguje mnie zarówno Kai (swoją drogą miłość <3), jak i Leo (no i Kibum). Ostatnia część chyba zrobiła na mnie największe wrażenie, bo już teoretycznie (bo nie całkiem) zdążyłam odetchnąć z ulgą, a tutaj...Ugh.
    Opisy, opisy, kocham szczerze dobre opisy <3 z całego serca.
    Znów czuję się wpędzona w kompleksy ;..;
    Życzę weny <3 Hwaiting! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieważne kiedy komentarz by się pojawił, ja i tak byłabym zachwycona <3 Dziekuję
      Minho, łohoho, schizofrenia. Rozważę XD Jeszcze trochę i może będę umiała do tego odpowiednio podejść - biol-chem się kłania XD Ah, też uwielbiam Taemina i własnie dlatego to zawsze jemu się najwięcej obrywa, co zrobić? Po tym rozdziale intryguje Cię Kai? Leo rozumiem, ale Kai?
      Woah, opisy, moja zmora, a Ty mi piszesz, że są dobre. omo, dziękuję *.*

      Usuń
    2. Ciekawa jestem, jak się to potoczy, bo lubię zagadnienia z pogranicza psychologii :3 biol-chem to chyba przyjemny profil? Gdybym nie poszła na humana, chyba też wybrałabym się na rozszerzoną chemię :D Hm, Kai... po pierwsze, po prostu go biasuję :D a po drugie, jestem ciekawa jego stosunku do tego wszystkiego.

      Usuń
    3. Biol-chem byłby przyjemnym profilem, gdyby moje liceum nie zrobiło z niego biol-chem-fizu, a tak dla ścisłości fiz-biol-chemu XD
      Kai - mam dla niego naprawdę istotną rolę w tym wszystkim więc powinnaś być zadowolona <3 Na razie jest tylko taką sobie osobą, która po prostu przywlokła się do domu Choi, ale to się zmieni. Tylko jeszcze nie wiem kiedy >.<

      Usuń
    4. Fizyka, ble. Nie zazdroszczę. Aw, cieszę się, że Kai będzie tu kimś więcej :3 Zaciekawiłaś mnie teraz, bo będę próbowała rozgryźć o co chodzi, zwykle większość idzie w kierunku ich przyjaźni, bo Taekai i w ogóle, no ale... jesteś nieprzewidywalna :D <3

      Usuń
    5. Em, dziękuję? Nie wiem czy traktować to jako komplement, bo moja nieprzewidywalność kończy się chociażby na
      "- Nie zdążyłem po prostu. Zatrzymał się u mnie wczoraj. To jest Lee Taemin i jest…
      - …dziwką, jak sądzę." XD
      Nie będę za bardzo mieszać w charakterze Kaia, ale wiesz...
      *spoiler* >.<
      Lubię TaeKai. Nieważne jaka to by była postać

      Usuń
    6. Ojej, to faktycznie zabrzmiało dwuznacznie, ale z tą nieprzewidywalnością to miał być komplement <3 Kai, kocham tę cholerną wredotę <3 Taekai istnieje dla mnie tylko w obrębie przyjaźni, i nic więcej, chociaż czytałam kilka dobrych ficków z nimi. Tu przynajmniej jest podstawa do pisania o nich jako pairingu, bo czasami one są takie... hm. Bez sensu, że brakuje słów *spam mode on, wybacz*

      Usuń
  4. Jestem~~! (tak bardzo spóźniona, gomen ;-;)
    Omg, co Ty tu namieszałaś *-* już mi Ame mówiła, że ją rozdział wbił w ziemię (btw. świat stoi na głowie, skoro ona skomentowała wcześniej niż ja ;o) więc nie byłam w takim szoku, że wprowadzasz tu takie rewolucje. Ale mimo wszystko... wow. Minho, Minho, Minho! Nawet nie wiesz, jak ja uwielbiam skomplikowane postacie, kocham wielowymiarowych bohaterów. Szczerze mówiąc, też pomyślałam o schizofrenii *Ame, czo Ty znów robisz w mojej głowie* bo samo rozgraniczenie na dwóch Minho tak mi się kojarzy. Choi Minho, bohater tragiczny, mogę umrzeć szczęśliwa ;-;
    Hm... nieogar dzisiaj, wybacz mi za ten komentarz. Co ja jeszcze mogę napisać? Podobał mi się też początek rozdziału, takie uporządkowanie wszystkiego przez Taemina, albo przynajmniej próba sprecyzowania na czym stoi.
    Kai, Kai - ewidentnie nie pojawił się on tutaj przypadkiem, jestem bardzo ciekawa jaką rolę odegra.
    Hm... A JUŻ PAMIĘTAM. Ta scena z papierosem, omg, to było epickie *-*
    No i jak Taemin uciekał, to wspomnienie sprzed kilku lat, chcę wiedzieć o co chodzi bardzobardzobardzo.
    Intrygujesz mnie.
    Pozdrawiam ~~<3
    (btw. co to za spam w komentarzach ._. ...nevermind. HUMAN GÓRĄ, LOL)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś mnie doprowadzisz do zawału, naprawdę. Co ty ze mną robisz, unni? XD Za każdym razem jak dodaję rozdział to tylko myślę:"Boże, co Shizuka pomyśli, żeby jej się spodobało" >.<
      Nieee
      Minho, heh XD Czemu mi się teraz skojarzył z Raskolnikowem? O.o. A tak, ukochana postać mojej polonistki, taka skomplikowana i w ogóle >.<
      Aż musiałam przeczytać jeszcze raz scenę z papierosem i zastanawiam się, o co Wam w ogóle chodzi? No nic, nie jestem obiektywna, podobno...

      Dziękuję za komentarz <3

      A, no i odejdź z humanem, od podstawówki byłam przekonana, że na niego pójdę, a wylądowałam gdzie wylądowałam XD

      Usuń
    2. omg, Raskolnikow ;;;;;;; *-* <3 *tak, wiem wychodzę na świra i zboczeńca* ale no, Raskuś *-*

      Czemu ludzi tak obchodzą moje komentarze, toż to bełkot i nieskładny zbitek myśli i skojarzeń :I

      Hwaiting na Twoim nie-humanie~~! xD

      Usuń
  5. Boże...
    *nie umie złożyć zdania bo dziś ma emo day i chętnie by komuś przyłożyła, albo się rozpłakała*
    Nie no ogarnijmy się tak na chwilę, a potem zrobie comeback do tego dziwnego nastroju...
    ...
    ...
    Kocham to opowiadanie. Uwielbiam takie klimaty. *tak jestem sadystką or something* Ale przynajmniej nie cukierkujesz. Ukazujesz prawdę... fakt faktem, brutalną, ale kocham.
    Opis palenia... oezu ♥
    Nigdy jeszcze nie czytałam takiego ślicznego opisu czynności, która według mnie do "ładnych" nie należy.
    Co ja mam ci powiedzieć, huh? Uwielbiam twój styl, my love. Serio, zazdroszczę. I tylko utwierdzam się w przekonaniu, że ja powinnam skończyć z piśmiennictwem...
    Sypnęłabym cytatami, ale po co kopiować cały tekst?
    Dwóch Minho... To rozdwojenie osobowości.. Pomysł GE-NIAL-NY ♥
    Brutalny Minho - I like it
    Ale z drugiej strony... biedny Tae ;-;
    "przyjaciele" - Jong, Key i Minho (kekeke)
    Leo dopieprzył z tą "dziwką"
    No i Kibum - policjant >< (sorry wyobraziłam sobie jego gabinet... cały w różu i wgl.. xD)
    Teraz bede czytać na bierząco to i dodawać komentarze też tak będę ;)
    (I beda napewno lepsze niż ten ;-; )
    Także czekam na kolejny rozdział tego boskiego 2mina ♥
    ~Dara #EmoHead

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy jesteśmy siebie warci, skoro lubimy takie klimaty. Im brutalniejszy Minho, tym lepsze emocje, czyż nie? XD Przyjaciele Minho, Key i Jonghyun, taak... Pewnego dnia uświadomisz sobie, że gdzie nie spojrzysz, to w większości moich opowiadań pojawia się takie połączenie lub chociażby wzmianka. Trójkąty tak bardzo >.<
      Dara, Dara, co ty pierniczysz, jak przestaniesz pisać, to choćbym miała spod ziemi wytrzasnąć twój adres, to cię znajdę i naprostuję. Miłoooość <3
      Leo - już niedługo wyjaśnię dlaczego powiedział własnie "dziwka" do Taemina.
      Kibum i jego gabinet? Uhm, uwielbiam twoje wyobrażenie XD

      Dziękuję bardzo za komentarz i nie pozwalam wracać do złego humoru, kochana. Nie nie, tak nie będzie ♥

      Usuń