Śniadanie minęło w nieco
przytłaczającej ciszy, podczas której niezręczność można by kroić w plasterki i
kłaść na kanapkach zamiast ogórka. Taemin starał się nie zwracać na siebie
zbytniej uwagi, posuwając się nawet do skubania jedzenia, a nie podnoszenia do
ust, byle nie wykonywać żadnych gwałtowniejszych ruchów, poza tym góra-dół.
Rzucał jedynie ukradkowe spojrzenia w stronę Minho, niemal sztyletowanego
wzrokiem przez naburmuszonego Kibuma. O co właściwie chodziło, chłopak nie był
pewien, bo raczej nie sądził, aby wcześniejsze zachowanie Choi sprowokowało Key
do takich ruchów. W takim wtpadku raczej powinien być zły, prawda? A nie był,
za to groźnie mrużył oczy, gdy tylko spojrzenie jego i Minho spotkały się, co
sprawiało, że ten nerwowo wiercił się na krześle. Zdawało się, że zupełnie nie
zwracali uwagi na Taemina, a tym bardziej Kaia, który niemal zwisał z krzesła,
pisząc wiadomości na telefonie. Widocznie mało go interesowało to, co działo
się poza ekranem, co właściwie Taeminowi było całkiem na rękę. Spojrzenie jakim
Jongin go obrzucił, gdy zszedł do salonu razem z Key sprawiło, że po karku przebiegł mu zimny dreszcz. Nie
wiedział, co z ludźmi w tym miejscu było nie tak, ale ewidentnie coś było na
rzeczy. Gdyby każdy z nich był chociaż odrobinę podobny do Kibuma, to może
żyłoby im się lepiej. Co prawda jeszcze nie wiedział jak sytuacja będzie
wyglądała później, bo przecież spędził tu dopiero jedną noc, ale i tak był
nieco… zdezorientowany.
Minho na początku pokazał mu swoją
ludzką twarz. Był ciepły i przyjazny, wyglądał na człowieka, który ofiarując mu
dom i pomoc, rzeczywiście zamierza to spełnić i to było dobre. Przypominał mu
nieco starszego brata, dlatego pomimo całej swojej gadki, że mu nie ufa, chciał
to zrobić. Cieszyć się tym uczuciem, gdy masz oparcie w innym człowieku.
Odnosił się do niego z nieufnością, bo przecież nie rzuci się na szyję komuś,
kogo zna godzinę. Teraz nadal nie miał pewności co do tego człowieka, ale
pewnych rzeczy zdążył się dowiedzieć. Na przykład tego, że musi być bardzo
ostrożny w stosunku do Choi. Pilnowanie się na każdym kroku nie brzmiało
zachęcająco, ale wolał już przemyślać każde słowo, skontrolować każdy ruch, niż
później mieć do czynienia z agresywnym Minho. Taki przedstawiał się znacznie
gorzej niż nawet sam Park, a przecież ten nie należał do najdelikatniejszych.
Miał dość… specyficzny sposób bycia, oględnie mówiąc.
Gdy myślał o Minho, kłębiły się w
nim raczej niesprecyzowane uczucia. Z jednej strony miał wrażenie, że jedynym
możliwym sposobem na życie z tym mężczyzną jest traktowanie go tak, jak
oczekiwał tego Park, gdy przekazywał Choi smycz. Próbował to robić, ale ten się
nie godził. Uwłaczało to mu? Myśl, że jest ktoś, kto w całości miałby należeć
do niego, spełniać każdą zachciankę? Wydawało mu się, że dla mężczyzny, który
ma konkretne potrzeby, takie postawienie sprawy jest dość fascynujące.
Zwłaszcza dla Minho. Czy pieprzenie się z własnymi przyjaciółmi nie wprowadza
niezręczności w ich relację? Tak mu się wydawało, chociaż po Key tego nie było
widać.
Więc co dalej? Jeśli nie właściciel – sługa,
to po prostu znajomy, który niespodziewanie zamieszkał ze starszym od niego
mężczyzną w rezydencji? Tak miał się zachowywać, bo tak postawił sprawę Minho?
Było to swego rodzaju rozkazem, ale dobrym. Mógłby spróbować wprowadzić to w życie,
ale do najłatwiejszych zadań to na pewno nie należało. Gdy o tym myślał… Czuł w
sobie wewnętrzną barierę. Ta sama blokada doprowadziła do korzenia się
dzisiejszego poranka przed Minho. Nie mógł sobie wyobrazić, że traktuje go w
inny sposób, tak bardzo odbiegający od jego przyzwyczajeń, zaszczepionych przez
tamtych mężczyzn, a przede wszystkim Parka. Miał być uległy, robić co mu kazano
i chociażby budziło to w nim sprzeciw – to nie było ważne. Nie o niego
chodziło, a o potrzeby tych, którym miał służy. Jakiś czas takiego zachowania
zaowocował pogodzeniem się z sytuacją, a nawet wszczepieniem takiej postawy w psychikę
– tylko to wydawało mu się odpowiednie. Po roku był to niemal odruch
bezwarunkowy, a teraz Minho każe mu się zmienić, niemal zacząć myśleć od nowa w
zupełnie inny sposób, z innym spojrzeniem na świat i życie. To nie było
możliwe. Gdy tylko widział Minho walczył z ciałem zginającym się w ukłonie, z
cisnącym się na usta zwrotem „proszę pana” czy wiecznym „przepraszam”. Nigdy
nie podejrzewałby, że taka walka może być naprawdę bolesna, sprawiać zarówno fizyczny
jak i psychiczny ból. Jakby znalazł się pośród okrutnej wichury, porywającej za
sobą każdy przedmiot, błądzący na oślep pomiędzy innymi. Do czego miałby
jeszcze porównać ta sytuację? Do skrępowania, do umieszczenia pod powoli
napełniającej się wodą szklanką? Nie wiedział.
Potem pojawił się Jonghyun.
Patrzył na niego tak bardzo wesoły. Nie zamierzał go do siebie zrazić, ale widocznie pomiędzy chęciami a działaniami
znajduje się zbyt głęboka przepaść. Zrobił co zrobił, a Jonghyun zareagował tak,
jak zareagował. Nie mógł mu tego wyrzucać, bo byłby hipokrytą. Sam do tego
doprowadził, czyż nie? Obraz jaki roztaczał mu się przed oczami gdy ten mówił
nie pasował do jego myślenia. Tak, nazywał się dziwką. Miał przestać? Nie
wiedział, czy potrafi.
Kibum. Polubił go. Może nie od
pierwszego wejrzenia, ale był w porządku. Co prawda przyjaciółmi nigdy nie zostaną,
ale nic mu nie szkodziło darzyć go sympatią, prawda? Za to, to że Key, tak samo
jak i Minho skrywa mnóstwo tajemnic było oczywiste, ale co niby miał z tym
zrobić? Korzystał z jedynej szansy, jaką dał mu los. Ramiona mężczyzny długo
nie pozostałyby rozpostarte dla jego osoby, więc wbijał się w nie z impetem.
Może za mocno, może zbyt ufnie – ale to tylko „może”. Nie podda swojego życia
ciągłym gdybaniom i nie dowierzeniom. Trzeba łapać Pana Boga za nogi, jak to
lubiła powtarzać jego matka. Nigdy nie miała wątpliwości, że jeżeli los się do
ciebie uśmiechnie, to trzeba odwzajemnić śmiech, a nie skrywać się w cieniu w
obawie przed konsekwencjami. Nie, życie może nie było lekkie, ale nigdy nie
było tylko złe. Liczył, że odnajdzie w tym mężczyźnie swój trzymający przy
zdrowym myśleniu promyk słońca. Bo gdyby miało być ciężko, potrzebna mu była ta
pomoc, którą Key mu ofiarował, nieważne do czego by ona się odnosiła.
Kim był jeszcze Jongin? Błagał
tylko los, by nie okazał się następnym, który tępym nożem podetnie mu skrzydła,
które nadal chowały się gdzieś pod brudem pozostawionym przez natrętne dłonie,
badające dziecięce ciało kawałek po kawałku. Kai miał w sobie coś dobrego, a przynajmniej
chciał w to wierzyć. Wiara miała czynić cuda, tak przynajmniej słyszał, sam
nigdy nie składając dłoni do modlitwy. Czy gdyby usilnie starał się wyobrazić
sobie chłopaka jako kogoś, kto nie pojawił się w jego życiu przez przypadek, a
z konkretną misją zapisaną przez przeznaczenie, rzeczywiście mogłoby się tak
stać?
Tak
dużo pytań, na które nie znał odpowiedzi.
Żaden z nich w tej chwili, gdy zebrali
się przy kuchennym stole, nie bardzo wiedział co można by powiedzieć, a więc po
prostu siedzieli, myślami błądząc w jakichś nieznanych rejonach. Wydawało się,
że pomiędzy Taeminem a Minho panuje swego rodzaju zawieszenie broni, które,
inaczej mówiąc, było czymś na kształt wzajemnego ignorowania się. Incydent
sprzed godziny nadal tkwił jak cierń z myślach, ale uciążliwie spychany był w
najdalsze zakamarki umysłu. Choi omijał wzrokiem znajdującego się naprzeciwko
nastolatka, albo zbyt zajęty przyjmowaniem
morderczych spojrzeń Kibuma, albo intensywnym myśleniem. Jedyny moment,
gdy starszy poświęcił chwilę uwagi nastolatkowi był wtedy, gdy Key zaprowadził
go na dół, już całkowicie odmienionego. Lee nie miał zbytniej siły na
interesowanie się swoim wyglądem, ale doceniał wkład mężczyzny, a także Kaia. Okazało się, że te ubrania,
które chłopak miał na sobie w niczym nie przypominają tych przyniesionych. Key
podejrzewał, że w takim razie nic nie zostało wyciągnięte z jonginowej szafy, a
zabrane raczej od jego kolegów. Nie narzekał, bo Taemin prezentował się bardzo
dobrze w lekkim białym swetrze oraz obcisłych spodniach, które podkreślały jego
smukłość. Zastanawianie się nad tym, czy to smukłość czy chorobliwa chudość
zostawił sobie na później, gdy nie będzie miał pod ręką nikogo, na kim mógłby
wyżyć się za niesprawiedliwość na świecie.
Gdy zeszli na dół, okazało się, że
nie tylko Key spodobał się nowy Taemin. Minho przypatrywał mu się przez dłuższy
czas, wzrokiem błądząc po twarzy odsłoniętej przez podcięcie grzywki, odkrytych
obojczykach, długich nogach obleczonych czarnym materiałem jak drugą skórą. Lee
nie zauważył jak Choi przygryzł wargę na myśl o tym delikatnym ciele pod
ubraniem, ani jak Jongin nerwowo się poruszył. Widział to jednak Kibum i to był
jeden z powodów, dla których teraz mierzył przyjaciela morderczym wzrokiem.
Starał się mu w ten sposób przekazać, że
pilnuje małego Tae i Minho również. Nie chciał kolejnych dram rozgrywających
się na jego oczach, a które znowu zapewne skończyłyby się bardzo źle.
Przeszłość nie powinna zostać zapomniana, przyznawał, ale też nie powinna
zajmować całe miejsce w ludzkiej głowie. Takie było jego zdanie, popierał go
Jonghyun, tylko Minho nie chciał współpracować, idiota jeden. Za współpracą
widział także nie interesowanie się ciałem osoby poniżej dziewiętnastego roku
życia, bo to ewidentnie była pedofilia. To byłby kolejny grzeszek na duszy
Minho. Kibum wolał nie myśleć jak bardzo zabrudzone jest jego sumienie i ile
czasu spędziłby u spowiedzi, gdyby nagle nawiedziła go myśl o konkretnym
oczyszczeniu i wyrzuceniu z siebie całego dwudziestosiedmioletniego balastu.
Dwudziesto-siedmio, ponieważ pomimo próby nawrócenia, Kim Kibum zaliczył
porażkę, a Minho nadal pozostał zatwardziałbym ateistą. Chyba. Za rodzinę na przykład się
modlił, chociaż nikt nie wiedział do kogo albo czego. Key wątpił czy sam Minho
wie gdzie wznosi płomienne prośby.
- Powinienem iść, zaraz spóźnię
się do pracy – rzucił w końcu Kim, wstając powoli od stołu. Odpowiedziało mu kiwnięcie głowy Minho, który
w tej chwili wpatrywał się w stół z głębokim marsem na czole oraz delikatny
uśmiech posłany ze strony rudego nastolatka. Miał pewne obawy zostawiać tą dwójkę
razem i to samych, ale innej możliwości nie miał. Jongin się w tej rozgrywce
nie liczył, oczywiście.
- Gdzie pracujesz, hyung? –
zapytał słodko Taemin, podążając z nim do drzwi wejściowych. Kai także poszedł
i wyszedł bez pożegnania.
- Na policji – wyjawił z dziwnym
grymasem. Uśmiech natychmiast zszedł z twarzy chłopca, zastąpiony niepokojem w
oczach.
- Nie masz się co martwić, Tae. –
Poczochrał długie kosmyki, ignorując fakt, że niszczy własne dzieło. – Mam już
swoje zadanie, które wypełniam. Nikomu nie będę mówić o twoim przypadku. Za
dużo by to pokomplikowało.
Pewna
niejasna myśl zaczęła kiełkować w umyśle nastolatka, ale zanim zdążyła się w pełni
wykształcić, Key otworzył drzwi. Koło nich zatańczył zimny wiatr, unosząc za
sobą białe śnieżynki, migoczące w świetle zimnego słońca. Zawirowały wkoło,
podnosząc włosy chłopca. Ale potem mężczyzna zamknął za sobą wejście, płatki
wtopiły się w podłogę, a razem z nimi umknęły podejrzenia. Gdyby Kibum poczekał
odrobinę dłużej, w inteligentnej główce zapewne zagościłaby pełna myśl, mogąca mnóstwo zmienić w jego
życiu. Tak się jednak nie stało, ponieważ Kibuma już tutaj nie było. Może to i
lepiej?
- Taemin? – Gdy się odwrócił,
Minho stał oparty o ścianę, w dłoniach trzymając kubek z kawą. Te dłonie, które
wcześniej szarpały za jego ramiona i włosy.
- Słucham, Minho.
(Proszę pana)
- Mógłbyś pozmywać? Zrobiłbym to
sam, ale mam trochę papierów do wypełnienia.
- A mam inną możliwość? – zapytał
z krzywym uśmiechem, ruszając w stronę kuchni, w której wcześniej siedzieli.
(Oczywiście, że to
zrobię)
- Właściwie masz, ale nie
ukrywam, że byłbym niesamowicie szczęśliwy, gdybyś zachciał to zrobić.
Na
ustach Taemina pojawił się kpiący uśmieszek, a brwi powędrowały do góry. Taki
Minho bardzo go bawił. Chociaż z drugiej strony doprowadzał też do rozpaczy.
Kwestią dłuższych rozmyślań pozostawało czy rozpacz spowodowana była
politowaniem, czy może próbą powstrzymania się przed wybuchnięciem mężczyźnie
śmiechem prosto w twarz.
- W takim razie, nie pozostaje mi
nic innego, jak chwycić za ścierkę, czyż nie?
-zapytał, a na ustach Minho pojawił się zadowolony uśmiech.
(Co tylko każesz)
– Będę wdzięczny. – Ruszył w stronę schodów. –
Pamiętasz, że później ma przyjechać Laura?
O kurwa.
- I co w związku z tym? Mam się
ładnie reprezentować? – Zmarszczył brwi, uważnie spoglądając na Minho.
Zwracanie się do niego w taki sposób nadal było cholernie trudne.
- Cóż, tak. Tak. Byłoby miło. W
końcu jest prawie moją matką.
Chyba
zacznie liczyć momenty, w których ma
ochotę odbić swoją dłoń na twarzy Choi.
- A jak mnie jej przedstawisz? –
rzucił jeszcze, gdy Minho już niemal zniknął na szczycie schodów. Zaskoczony
pytaniem zamarł, odwrócony, a dopiero po chwili powoli spojrzał przez ramię na
tkwiącego w drzwiach do kuchni Taemina. Nad tym jeszcze nie myślał. Przecież
nie powie Laurze, że jest kimś na kształt jego zabawki. Posiadanie
współlokatora też nie przejdzie, pojawienie się niespodziewanego kuzyna
również.
- Zastanowię się. Zejdę przed
drugą. Jeśli będziesz głodny to możesz sobie coś przygotować. Generalnie Laura
jest od gotowania obiadów, bo poza Kibumem tylko ona potrafi nie spalić domu.
Kiwnął
głową, wracając do kuchni. Być może miał się roześmiać, ale to też nie było
pewne, w końcu kto by zrozumiał człowieka takiego jak Choi Minho? Nawet żarty
miał nieudane.
Myjąc naczynia uświadomił sobie
jedną, bardzo poważną rzecz. Minho nie ma go jak przedstawić. Mógłby być ewentualnie
jego przyjacielem, który potrzebuje noclegu, ale coś mu się wydawało, że Laura
zagląda tu na tyle często, by zdać sobie sprawę, że Taemin raczej wyprowadzać
się nie zamierzał. Modlił się tylko, żeby Minho wymyślił jakiś w miarę
prawdopodobny scenariusz, bo nie uśmiechało mu się wypaplanie prawdy.
Zanim Laura pojawiła się w
rezydencji miał okazję zapoznać się z kolejnym bezsensownym wymysłem Choi
Minho. Jakim cudem na coś takiego w ogóle wpadł, Taemin nie był pewien, za to
miał pewność, że szczególnie długo, to on się nad tym nie zastanawiał.
Mężczyzna
jakiś czas siedział w swoim gabinecie na piętrze, nie wychylając z niego nawet
czubka nosa. Lee nie zamierzał mu w tym przeszkadzać, bo nigdy nie wiadomo jak
bardzo na punkcie pracy był wyczulony. Ostrożność przede wszystkim, taką
taktykę postanowił przyjąć w kontaktach z Choi. Nie wypaliło to w momencie, gdy
niespodziewanie ten pojawił się za jego plecami, gdy szedł do kuchni z zamiarem zrobienia sobie
herbaty. Zaskoczył go jeszcze w salonie, gdzie spędził większość czasu po
śniadaniu. Właściwie, to nie tyle co on sam go
zaskoczył, a głuchy huk tuż za sobą. Odwrócił się natychmiastowo, z
szokiem wypisanym na twarzy, by zobaczyć Minho obleczonego w przerażającą
bezwyrazową maskę. Stał tylko z rękami założonymi na klatce piersiowej, lekko
przechylony w prawy bok i w bucie stukającym o posadzkę. W odpowiedzi na
zmarszczone brwi rudego wskazał ruchem głowy na dość grubą książkę leżącą pod
ich stopami. Taemin spojrzał na nią, potem na Minho i z powrotem na książkę, nie
mając bladego pojęcia co w ogóle się przed chwilą wydarzyło.
- Podnieś to – rozkazał zimno
Choi. Chłopak bez szemrania szybko się schylił, wziął ciężki egzemplarz i oddał
prosto w ręce stojącego przed nim mężczyzny. Nie zdążył się nawet dokładnie wyprostować, gdy ta z powrotem
wylądowała na podłodze. Kompletnie ogłupiały miał sięgnąć po nią kolejny raz,
gdy zatrzymała go dłoń Minho. Miał ciepłą skórę, wręcz gorącą. Parzyła. Spojrzał
prosto w rozzłoszczone oczy, kuląc się w sobie. Chciał opaść na podłogę,
przeprosi, a potem skulić, obawiając ciosu.
- Nic się nie nauczyłeś, co?
- Proszę?
- Chyba ci coś tłumaczyłem,
prawda? Jaki jest sens w wykonywaniu moich rozkazów? Nie prosiłem cię o
podniesienie książki, tylko kazałem, a ty jak głupi od razu mi ją podałeś.
Moglibyśmy się tak bawić do wieczora, a ty za każdym moim „podnieś”, robiłbyś
to. No powiedz mi, jaki to ma sens?
-
Żadnego – odrzekł ostrożnie. – Ale wydawało mi się, że kazałeś mi się ciebie
słuchać.
Mężczyźnie
zrzedła mina, a potem przejechał dłonią po twarzy. Znowu zbił go z pantałyku?
- Taeminie, są rzeczy ważne i
ważniejsze. Jedynym moim nakazem, jak to ująłeś było to, żebyś się nie
zachowywał jak mój sługa. Innych rozkazów nie masz w obowiązku słuchać. Prośby.
Naucz się słuchać moich próśb.
Pokiwał
głową, mrugając szybko powiekami. Był w regularnym szoku. Minho miał
niezrozumiały dla niego sposób myślenia, w którym w żaden sposób nie potrafił
znaleźć sensu, jakkolwiek by chciał.
- Czy mogę w takim razie iść?
- A czy mógłbyś podnieść książkę?
Rzucił
okiem na podłogę, gdzie ta leżała, już nieco sfatygowana. Zacisnął dłonie w
pięści, wbijając krótkie paznokcie w delikatną skórę.
- Nie, raczej nie, wybacz. –
Odwrócił się i odszedł, ciężko robiąc krok za krokiem. Walczył z okrutną
potrzebą zawrócenia, rzucenia się na kolana przed niego i podniesienie tej
pieprzonej książki, jednocześnie przepraszając go za zachowanie. Płakać. Ciężko
mu się oddychało. Miał tego wszystkiego nie robić, ale tak trudno było
powstrzymać naturalne reakcje. Prawdę. W drzwiach jeszcze raz spojrzał na
mężczyznę. Widząc go, nie mógł się powstrzymać od lekkiego wygięcia warg ku
górze, chociaż w nieco smutnawym grymasie.
Minho
z uśmiechem na ustach odkładał własnoręcznie podniesiony wolumin na półkę.
- No, naprawdę, jak Boga kocham,
przysięgam, że jak zostawiłam ten szalik na półce, to nadal tak tu leży. Choi
Minho, ty bałaganiarzu, natychmiast przywlecz tutaj ten swój seksowny tyłek i
tłumacz się, co to ma znaczyć!
Mina
mężczyzny jasno wskazywała co myśli o takim sposobie witania się kobiety, mimo
to jednak posłusznie podniósł się z kanapy, na której siedział od pewnego czasu
z Taeminem, który zmęczony po nocy spędzonej na podłodze, przysnął skulony na
samym jej końcu. Gdy tylko pokazał się na oczy „matce” ta wydała z siebie coś
na kształt pisku i uwiesiła się na jego szyi. Zmuszony do pochylenia Minho
objął ją mocno, szepcząc do ucha słowa powitania. Z Laurą łączyła go
specyficzna relacja, będąca połączeniem więzi matka – syn z więzią siostra –
brat. Niewiele osób potrafiło zrozumieć, co jest właściwie między nimi, więc to
się po prostu akceptowało w pełnym pakiecie z wszystkimi ich wariactwami. A
tych było niemało, ponieważ jej nastawienie do życia rodem ze Stanów było dość
specyficzne, tak jak jej sposób bycia. Nie miała żadnych barier, robiła co
chciała i mówiła co chciała. W żaden sposób nie była podobna do koreańskich
kobiet i nie chodziło tu tylko o wygląd. Nie respektowała żadnych zasad, które
ograniczały mieszkanki Korei i w podobny sposób wychowywała dwójkę swoich synów
i córkę. Co prawda, oni byli w połowie Koreańczykami i musieli zgadzać się z
prawem, ale nadal uważali się za typowych wolnych obywateli.
- O cholera! – Z czułości wyrwał
ich zszokowany okrzyk Leo. Minho podejrzewał, że chłopak znalazł śpiącego
Taemina i wcale się nie pomylił. W salonie zastali obydwu nastolatków. Leo z
fascynacją przyglądał się nieznajomemu, za to Lee wielkimi oczami mierzył go
wzrokiem od stóp do głów. Mimo, że spodziewał się gości, inaczej wyobrażał
sobie syna tak ważnej dla Choi kobiety. Myślał, że będzie to typowy koreański
chłopak z przylizanymi czarnymi włosami i ciemną skórą, a jednak przed nim
pochylał się blondyn z nieco skośnymi
oczami o tęczówkach w kolorze błękitnym. Pomiędzy jasnymi kosmykami dostrzegał
czerwone pasma, a w uszach błyszczał zestaw kolczyków. Był dla niego
niesamowitym zaskoczeniem, tak jak i czternastoletni Matt i dziesięcioletnia
Monica. Ten pierwszy włosy miał nieco ciemniejsze niż brat, upięte w luźny kucyk
na czubku głowy. Prawdopodobnie z powodu wieku nie mógł pozwolić sobie na
bardziej widoczne ekstrawagancje niż dziesiątki rzemyków na rękach oraz
zadziwiające połączenie w ubraniach, które na sobie miał. Dziewczynka zaś… Z
całej trójki najmniej przypominała matkę,
a co za tym idzie, najwięcej miała w sobie koreańskich genów. Duże,
czarne oczka oraz długie, czarne włosy. Widocznie była zbyt młoda, by
jakkolwiek eksperymentować z modą, a bracia mimo wszystko nie byli najlepszymi
wzorami do naśladowania.
- Gdzie dorwałeś takiego
słodziaka, Minho? – zapytał Leo, prostując się powoli, ale nie spuszczając
wzroku z nieco przerażonego Taemina.
- Właśnie, Minho. Nie
wspominałeś, że masz gościa – oburzyła
się starsza kobieta, podpierając pod boki, ale jednocześnie przyglądając
też dzieciakowi. Bo to, że był dzieciakiem było oczywiste.
- Nie zdążyłem po prostu.
Zatrzymał się u mnie wczoraj. To jest Lee Taemin i jest…
- …dziwką, jak sądzę.
Zapanowała
cisza, podczas której każdy z wstrzymanym powietrzem wpatrywał się w Leo, teraz
stojącego w luzackiej pozie, z dłońmi w kieszeniach podartych spodni i drwiącym
uśmiechem na ustach. Skąd taka nagła myśl u niego, chyba nikt poza nim samym
nie wiedział. Za to ostateczna reakcja była zupełnie inna u każdego z nich.
Taemin spuścił głowę, zakrywając rudymi włosami, tak by ukryć pałające głęboką
czerwienią policzki. Tak. Tym właśnie był. Nie miał się co oszukiwać. Nie było
tez sensu w ciągłym zapewnianiu go przez Minho, że tak nie jest. Przecież wie
kim jest, prawda?
- Leo, trochę przegiąłeś… –
zaczął Matt, wielkimi oczami spoglądając na brata, ale przerwała mu jego matka.
- Co ty też mówisz, Leo,
kochanie, przecież… - Także ona nie dostała możliwości na dokończenie
wypowiedzi, ponieważ uciszył ich Minho, głośno odchrząkując.
- Taemin jest siostrzeńcem Anne.
Po
raz kolejny jedynym dosłyszalnym dźwiękiem okazało się być cicho chodzące w
kuchni radio, które ktoś, zapewne Taemin zapomniał wyłączyć.
- W ogóle niepodobny – zauważyła
Laura, będąc pierwszą, która otrząsnęła się z szoku. Właściwie chyba tylko ona
była świadoma ważności tych słów. Jej synowie wiedzieli kim jest Anne, ale
jakoś szczególnie nie przywiązywali do tego uwagi. – Jak to się stało, że się u
ciebie zatrzymał?
- Taemin idzie tutaj do szkoły.
Jego rodzice nie mogli przeprowadzić się razem z nim, więc skontaktowali się ze
mną. Będzie tu mieszkał, dopóki nie wymyślimy gdzie można by go ulokować.
- Ach, rozumiem. – Jeszcze raz
spojrzała na chłopca, teraz wbijającego wzrok w Minho. Wiele rzeczy nie
rozumiał. Kim była Anne? I czy rzeczywiście mieszkał tu tymczasowo…? Och,
oczywiście, że tak, w końcu kim był dla Choi? Tylko jakimś gówniarzem, który przez
feralny zbieg okoliczności musiał się u niego zatrzymać. Zajmował jego
przestrzeń, brudząc nieskalane otoczenie swoją osobą. – Nie wiedziałam, że Anne
miała siostrę.
- Tak… Wyjechała dawno temu.
- Nie było jej na uroczystości?
Nie przypominam sobie… Nie było jej chyba na żadnej… - Postukała się w
zamyśleniu w brodę, widocznie chcąc zapomnieć o nieprzyjemnych słowach, które
wypłynęły z ust jej najstarszego syna.
- Nie, nie było. Przyjechała kilka
dni później, ale tylko na chwilę. Z Taeminem, oczywiście. Ileż to on miał wtedy
lat… - zamyślił się. Tak trudno było w
spokoju mówić o Anne, jednocześnie kłamiąc na temat jej siostry i
niby-siostrzeńca. – Teraz ma szesnaście, więc musiał mieć mniej niż dziesięć.
Dziewięć, może? Tak, to było siedem lat temu. Drugi raz… – głos delikatnie mu zadrgał. – Nie wiem, nie
pamiętam.
Gdzieś
po drodze wkradł się melancholijny nastrój, zaraz przegoniony przez szyderczy
śmiech Leo.
- Kłamstwa. Nie sądziłem, Minho,
że tak dobry z ciebie kłamca. Nie wstyd ci tak wykorzystywać osobę Anne dla
usprawiedliwienia tego tutaj? – Pogardliwie wskazał na skulonego Taemina,
ignorując przerażone spojrzenie matki i czerwieniejącą ze złości twarz Choi. -
Jak chciałeś kogoś przelecieć trzeba było iść do burdelu, a nie
sprowadzać sobie go do domu. Ale śliczny jest. Masz przynajmniej gust, Minho, to
trzeba ci przyznać.
Odsunął
się i nie zaszczycając nikogo ani jednym spojrzeniem wyszedł z salonu, a
następnie z rezydencji. Dlaczego takie oskarżenia posypały się z niby
niewinnych ust? Co wiedział Leo, że tak po prostu był w stanie nazwać Taemina
dziwką?
Spomiędzy warg nastolatka wyrwał
się szloch. Mógłby się przyzwyczaić, ale tak nie było. Wydostał się z ciepłych
i wydających być bezpiecznymi, ramion Minho, które z niewiadomo jakich powodów
go oplotły i wybiegł z pomieszczenia, twarz nadal chowając pod kaskadą włosów. Dziwka, dziwka. Ile razy sam się tak nazywał? Mnóstwo. Ale usłyszał
to dziś od zupełnie obcej osoby, która przecież go nie znała, nie wiedziała jak
była jego przeszłość. Nawet wyglądał jak taka osoba? Był jak te bezwstydne i
obnażone z wszystkich tajemnic kobiety, uwodzące naiwnych mężczyzn na ulicach,
chcące wzbogacić się w poniżający ludzką godność sposób?
- Dlaczego twój syn nazwał
Taemina dziwką? – zapytał cicho, ale groźnie Minho, patrząc w ślad za
nastolatkiem.
- Nie mam pojęcia, Minho. Może to
ten wiek…
Prychnął
i gwałtownie się obrócił. Rozpinany
sweter jaki miał na sobie delikatnie się rozchylił, ukazując białą koszulę pod
spodem.
- Ten wiek, Laura? Tak zamierzasz
tłumaczyć swojego syna? Obraził Taemina, obraził mnie i na dodatek obraził
Anne. Jak mam przyjąć to ze spokojem, słuchając tylko „to ten wiek”? –
Rozżalony usiadł na przed chwilą opuszczonej przez rudego kanapie.
- Masz rację. Przepraszam, Minho.
Porozmawiam z nim. – Usiadła obok i
lekko dotknęła jego dłoni. – Minho, ja wiem, że ty nadal…
- Nie, nic nie wiesz! – warknął,
wstając, mimo że dopiero co spoczął. – Wszyscy myślicie, że wiecie lepiej, ale,
kurwa, nic nie wiecie! Rozumiesz?
- Minho, ja…
- Przestań. Ty… po prostu
przestań.
Nie czekając na jakąkolwiek
odpowiedź z jej strony, wyszedł, zmierzając w tym samym kierunku co wcześniej
Taemin. Nie panował teraz nad sobą, nie chciał, żeby ona widziała go w takim
stanie. Może i miała okazję poznać jego gorszą stronę, ale pragnął chociaż
utrzymywać pozory, że już jest dobrze, że się pogodził z przeszłością. Co z
tego, że wszyscy doskonale wiedzieli, że tak nie jest? Że tak naprawdę Minho
był wrakiem człowieka, który po prostu dobrze opanował sztukę maskowania
emocji. A może wcale nie dobrze? Gdyby posiadał chociaż odrobiny samokontroli,
to pod tym szerokim, ale jakże fałszywym uśmiechem nie kryłby się zły człowiek.
Chyba nikt nie miał wątpliwości, że już dawno przestał być grzecznym chłopcem. Jedni wiedzieli o tym doskonale, inni
podejrzewali, ale nikt nie wątpił. Nie, po prostu nie. Choi Minho udawał,
udawał przez cały czas. Ale kogo tak naprawdę grał?
Czasami wydawało
się, że samego siebie. Tego, który był kiedyś. To była tylko ułuda. Grał kogoś,
kogo chcieli widzieć ludzie, bo nawet on sam nie wiedział kim naprawdę jest.
Ten
człowiek, którego kiedyś znał Jonghyun, Key, inni znajomi – on odszedł w
chwili, gdy uświadomił sobie, że jego serce zostało wyrwane z krwawiącej
klatki, zdeptane jak nic nie warty śmieć, a potem spalone, by nie pozostały już
żadne wspomnienia.
Bardzo boli.
Irytujące
dążenie do perfekcji, by uświadomić sobie, że i tak nic już nie ma
najmniejszego sensu.
Był idealnym
aktorem, który czasami wymykał się z ram doskonałości, a wtedy okazywał się być strasznym człowiekiem, którego dłonie
poplamione były zemstą i łzami niewinnych.
Wiele
razy próbował wrócić do tego, co było kiedyś – gdy był radosny, zakochany, prawdziwy.
A
teraz? Teraz był przegranym.
Game over, Choi
Minho
Miał zamiar iść do Taemina, ale
sam nie był pewien w jakim celu. Co, ma go przeprosić za zachowanie Leo? Może
nie było ono najmilsze, ale cholernie trafne. Pocieszenie nic by się tu nie
zdało. Więc po prostu wyszedł tylnymi drzwiami z rezydencji i, opierając się o
mur, zapalił papierosa. Wpadł w nałóg niemal równe cztery lata temu, po
obudzeniu się ze śpiączki, chociaż zdarzało mu się popalać też wcześniej.
Cholerstwo miało paskudny smak, a Anne pewnie zabijałaby go wzrokiem za każdym
razem, gdy tylko zobaczyłaby używkę miedzy jego długimi palcami - te nieliczne
momenty, w których palił, a ona to widziała, właśnie tak się kończyły, a mimo
to wciągał miarowo tytoniowy dym w płuca, by po chwilo wypuścić szary obłok
spomiędzy warg. W jakiś sposób go to uspokajało, a tego właśnie było mu
potrzeba. Świętego spokoju. Charakterystyczny zapach owijającej go w postaci
białawo-szarej mgiełki ukajał skołatane nerwy, gryzące uczucie w płucach
pozwalało odwrócić myśli od nieprzyjemnych myśli.
Wciągniecie
– wypuszczenie.
Szary
obłok.
Wciągniecie
– wypuszczenie.
- Często palisz?
Taemin
miał lekko zaczerwienione oczy oraz pogryzione usta, a włosy w nieładzie.
Widocznie bardzo się przejął słowami Leo, chociaż ewidentnie kłamstwem nie
były.
- Owszem. Laura poszła?
- Tak, przed chwilą. Zostawiła
obiad.
Mruknął „acha” pod nosem, na
znak, że zrozumiał, a potem wskazał na swojego papierosa.
- Próbowałeś kiedyś?
Pokręcił tylko głową, zasłaniając
twarz i nieco podpuchnięte oczy pod rudą grzywką. I niby o co ryczał? O prawdę? Wielokrotnie sam
używał tego słowa w stosunku do siebie i nie miał z tym najmniejszego problemu. No, a teraz? Nagle
postanowił walczyć o własną dumę?
Taemin zaskoczony i przestraszony
drgnął, gdy Minho nagle chwycił go za podbródek, naciskając na policzki tak, że
jego usta nieco się rozwarły. W ogromnych, brązowych oczach widniało
zszokowanie, ale Choi nawet w nie nie spojrzał, skupiając się na pełnych
wargach, które kusiły go od samego początku. To był początek. Przybliżył się
bliżej, znacznie bliżej, niemal dotykając swoimi tych należących do Taemina.
Drżały. Wypuścił tytoniowe powietrze prosto w uchylone usta, sprawiając, że
Taemin się zaciągnął tym, czego nigdy nie chciał zasmakować. Pomiędzy nimi
pojawiła się siwa zasłona dymu, jak
mordercza wstążka wijąca się pomiędzy włosami, oplatająca szyje i głowy. Minho
ją przegonił, odcinając dopływ powietrza swoimi wargami, gdy lekko nacisnął na te
chłopca. Ten był zdumiony, może przerażony, ale to nie przeszkodziło mu w
nagłym rozkaszleniu się i pozwoleniu, by kilka łez ponownie opuścił jego
oczy. Z jakiego powodu?
- Twój pierwszy papieros, Taeminie.
Jak ci się podoba?
Nie odpowiedział. Szybko się od
niego odsunął, niemal w panice. Nie zdążył uciec przez drzwi, ponieważ
mężczyzna w jakiś niespodziewany sposób znalazł się tuż przed nim, odgradzając
jedyną drogę. Pchnął go na ścianę, rozkoszując się jękiem opuszczającym słodkie
usteczka, gdy delikatne plecy w brutalnym spotkaniu zetknęły się z murem. Był w
tym stanie, gdy nie myślał jak człowiek. Pragnął, by ktoś posmakował bólu, a on
był po prostu blisko. Zbyt blisko.
Czy
to wspomnienie Anne, czy może zdenerwowanie wywołane słowami Leo – nie
wiedział, co dokładnie tak nie niego wpłynęło. Po prostu teraz nie panowała nad
szaleńczo wirującymi myślami, a ponad nimi wybijającą się jedną – skrzywdź.
- Ależ, Taeminie… Przecież
rozmawiamy.
- N-nie…
- Co takiego, Taeminie?
- Zostaw mnie! – Po raz kolejny
podjął próbę ucieczki, tym razem jednak w przeciwnym kierunku. Ślizgał się po
zimowym lodzie, będąc tylko w skarpetkach, za sobą słysząc ciężkie kroki Minho.
Nie biegł, w końcu wiedział, że ten maluch nie ma gdzie uciec. Sam kierował się
w pułapkę, drogę bez wyjścia.
- Przecież wiesz, Taeminie, że to
mój dom. Myślisz, że gdziekolwiek się przede mną schowasz? – rzucił w
przestrzeń gdy chłopak zniknął gdzieś pośród drzew i ozdób. Szedł przed siebie,
wspominając jak kilka lat temu przemierzał tą samą drogę. Przyświecała mu wtedy
tylko myśl, że gdzieś tam chowa się osoba, która powinna stać przed nim,
odważnie przyznać się do winy i pozwolić na wymierzenie kary. Tchórzyła, jak
zawsze, chociaż chwile wcześniej wyglądała na pewną siebie. Ta osoba pożałowała
swojej ucieczki. Nie był delikatny, nigdy nie był.
Być może myślał teraz jak szaleniec.
Był szaleńcem. Wiedział to on sam, w chwilach gdy znikała obca osobowość, gdy
przestawała mieć we władaniu zazwyczaj dobrego człowieka. Ale były takie
momenty, gdy cały świt stawał mu w rdzawej czerwieni, gdy najpiękniejszym
widokiem były ludzkie łzy, najwspanialszym dźwiękiem jęki i krzyki bólu. Wtedy
nic nie było takie samo. Jakakolwiek dobroć znikała pod maską potwora, ginęła
pod smolistą czernią wypełniającą duszę, zaciskającą swe kłujące macki na
sercu, wyciskając z niego to, co pozostało z dawnego życia.
- Taeminie? Wyjdź, słońce.
Przecież nic ci nie zrobię…
Siedział
skulony koło fontanny, naiwnie sądząc, że zniknie przed oczami strasznego
mężczyzny. Taki jeszcze nie był. Tak miało wyglądać jego poznawanie tego człowieka?
Powolnie docieracie do świadomości okropnych wad, jakie w sobie miał, tych
wszystkich paskudnych cech i innych oblicz?
- Mówiłem, żebyś się nie chował –
usłyszał łagodny głos zaraz koło siebie. Pisnął i rzucił się do ucieczki, ale zanim cokolwiek zdążył zrobić,
silne ręce powaliły go na zaśnieżony chodnik.
Krzyknął, ale ta sama dłoń zasłoniła mu
usta. Poczuł jak druga błądzi pod białym, teraz już mokrym swetrem, zostawiając
ślady jak po rozżarzonym nożu. Paliły, bolały, krzywdziły. Zadrżał, gdy palce
zacisnęły się na sutku, ale długo tam nie pozostały, błąkając się dalej po
nastoletnim ciele. Nie powstrzymywał łez, gdy Minho usiadł na jego biodrach, za
to próbował się wyrwać, chociaż bezcelowo, uciec przed tą dłonią,
niebezpiecznie zbliżającą się do odsłoniętej szyi, by zakończyć coś, co się nie
zdążyło zacząć. Ochryple krzyknął gdy usta zastały odsłonięte, ale dźwięk
zaginął w niewielkiej przestrzeni, przygłuszony brutalnym językiem. Szamotał
się, by chociaż raz wygrać tą walkę, ale siły miał coraz mniej, gdy nieznany mu
dotąd strach paraliżował całe ciało. Czuł jak duże dłonie docierają tam, gdzie
od początku zmierzały. Kręcił się, by umknąć przed silnym uściskiem, ale całe
jego ciało było unieruchomione przez
Choi.
Po
zaczerwienionym z wysiłku policzku spłynęła łza, potem kolejna, a ciało jakby zwiotczało.
Już się nie wyrywał, bo nie miało to żadnego sensu. Czy tak miał umrzeć? Na
śniegu, w mokrym ubraniu, nakryty przez ciało tego, który obiecał mu ciepły
dom? Bał się teraz odejść. Nie był gotowy na żegnanie się z światem, nawet
takim światem, który odebrał mu cały sens istnienia.
Dłonie
zacisnęły się na szyi. Oddech ugrzązł.
Zdawało się, że Choi zwalnia ucisk,
że powoli zsuwa się z drobnego ciała. Oczy uciekały, byle nie patrzeć na
półprzytomne ciało, osłabłe po wyczerpującej walce z własnym właścicielem. Czy
tego się spodziewał, gdy wychodził z rezydencji Parka, ciągnięty na skórzanej
smyczy? Czy tego oczekiwał stawiając pierwsze
kroki w nieznanym domu? Widział w roześmianym mężczyźnie potwora? Do
czegoś był przyzwyczajony, ale czy do tego?
Prawie
go zabił… Żałował tego. Żałował jak cholera, bo miał być dobrym człowiekiem,
chociaż dla tych biednych dzieci. Z myślą o małym Minyuku. Ale co miał teraz zrobić?
Żal pojawił się za późno, zdrowy rozsądek go opuścił, racjonalny Choi Minho
toczył swoją własną walkę z Choi Minho, który kochał ból.
Wszystko było nie
tak.
Było mu dziwnie gorąco. Nie znał
powodu tego zjawiska, ale wydawało mu się, że leży na nim wyjątkowo gruby koc,
pod głową miał poduszkę, w której niemal się zapadał, natomiast z jednej strony
dobiegał go czyjś ciepły oddech. Po otworzeniu oczu okazało się, że należał do
samego Choi Minho. Tego samego Choi Minho, który chwilę temu niemal zgwałcił go
w ogrodzie.
Gwałtownie
podskoczył na łóżku, a potem niemal się z niego stoczył. Nie panował nad
dreszczami, jakie odczuwał na widok tego mężczyzny, czuł przed nim strach. Było
mu jednocześnie tak bardzo gorąco, a drugiej strony oblewał go zimny pot.
Strach. Ktoś okazał się być okrutniejszy niż Park, bo po nim, wiadomo było
czego się spodziewać. Minho zaś… Minho wyciągnął ku niemu ręce, jednocześnie
silnie oddziałując na jego psychikę. Tą samą, która rozbita kilka razy, zawsze
dawała złożyć się od nowa w całość, jednak za każdym razem postawał uszczerbek,
który niczym nie dał się zakleić. Powoli się sypał, ale walczył ze wszystkich
sił. Uciążliwie.
- Coś się stało, Taeminie? – zapytał
Choi, przekrzywiając głowę bok. Rudy widział to doskonale, bo wystawiając zza
koca jedynie oczy, uważnie obserwował teraz zadziwiająco spokojnego potwora.
Nie miał siły na ucieczkę, czuł się zmęczony. Poza tym wiedział, że gdziekolwiek
by się nie skierował, ten za każdym razem go odnajdzie.
- Miałeś koszmar, Taeminie?
- Ko-koszmar? – powtórzył niepewnie,
chociaż miał ochotę wyć i wrzeszczeć.
- No tak. Krzyczałeś, a jak
przyszedłem, to rzucałeś się po łóżku.
Koszmar?
- Ala ja…
- Rozmawiałem jeszcze chwilę z
Laurą, a jak chciałem wrócić do gabinetu, usłyszałem ciebie. – Przybliżył swoją
twarz nieco bliżej tej Taemina i patrzył na niego z ciekawością. Zignorował
nagłe odsuniecie się drobnego ciała. – Musiałeś zasnąć – dodał jeszcze. - Przepraszam
cię za Leo. Nie mam pojęcia co mu strzeliło do głowy….
Nie
słuchał go, zbyt zajęty własnymi myślami. To wszystko… było tylko strasznym
snem? Minho wcale nie dopadł go na ścieżce, nie błądził dłońmi po nagiej piersi,
nie próbował udusić? Ale jak to? Wydawało mu się to tak realistyczne, nadal
całe ciało go bolało. Nie potrafił pojąć
jak to było możliwe, że przyśniła mu się taka rzecz. Nie dość mu strachu w
prawdziwym życiu, jeszcze musiał być napastowany okrutnymi wizjami w snach?
- Taeminie?
- Tak, proszę pana? – zapytał, nadal
wpatrzony w jeden punkt na ścianie. Dłonie zawędrowały na szyję. Mógłby
przysiąc, że silne palce Minho zmierzały w to miejsce, że już się zaciskały na
gardle, odcinając dopływ tlenu.
- Minho, Taeminie. Miałeś mi mówić Minho.
- Tak… Przepraszam, Minho – odparł,
rozkojarzony.
- To nic. Powiesz mi, co ci się
przyśniło?
Spoglądał
na niego z nieukrywaną ciekawością, jednocześnie śledząc dłonie wędrujące po
ciele, dotykające bolące miejsca, te, w których tamte ręce go dotykały.
- Koszmar, Minho.
- A dokładnej?
- Śniło mi się… Że mnie
skrzywdziłeś.
- Och. – zaskoczony szerzej otworzył
oczy, zaciskając dłonie w pięści. Taemin ich nie widział. – Przykro mi.
Smutno
się uśmiechnął i poprawił koc na nastolatku.
-
A teraz posłuchaj – rzekł z mocą. - Obiecuję, że coś takiego jak dzisiaj rano więcej
się nie powtórzy. Nie mam pojęcia dlaczego tak zareagowałem. Przepraszam.
Niepewnie skinął głową. Zaakceptował
tamto wydarzenie w kuchni, ale nadal prześladowało go przeświadczenie, że Minho
nie mówi mu wszystkiego. Wszystkiego o tym, co naprawdę się wydarzyło, ale nie
rano, a po południu. To nie mógł być
tylko sen.
- Musze już iść, Taeminie, praca na
mnie czeka. Ty spróbuj się jeszcze przespać, wyglądasz na wyczerpanego. To
musiał być straszny koszmar. Teraz postaraj się śnić o przyjemniejszych
rzeczach, dobrze? – Posłał mu ciepły śmiech, poczochrał po włosach, a potem tak
po prostu wyszedł z pokoju. Pozostała po nim mgiełka perfum i dziwna mieszanina
emocji, w których przeważał strach.
Gdy wyszedł na korytarz, zsunął się
po ścianie na podłogę. Jeden Choi Minho nie potrafił wygrać z drugim. Był słaby,
zbyt słaby. Chciałby mieć chociaż odrobinę tej siły i odwagi, jaka znajdowała
się w tym drobnym ciele należącym do Taemina. Podziwiał go za tą niezłomność,
chociaż kilkakrotnie pokazał, że pomimo twardego charakteru, nadal skrywa w
sobie kruchą laleczkę.
Spojrzał jeszcze raz na drzwi do
jego tymczasowego pokoju. Miał nadzieję, że teraz już będzie dobrze. Taemin był
inteligentny, a Minho nie miałby siły na dalsze kłamstwa.
~*~*~
Zdarzyło się w tym rozdziale coś
dziwnego, a ja i tak martwię się opisem palenia >.<
Także – mamy trzeci rozdział. Bóg
jeden wie, jak on się stał, bo ja na pewno nie wiem. Jakoś tak wyszło.
Policzyłam użycie przeze mnie słowa dziwka – 7 razy XD
Znowu namieszałam odrobinę w
historii Minho, ale tak na dłuższą metę to
jest rozdział o niczym. Cóż~
Właściwie Minho… Pokazałam go
bardzo złych barwach, prawda? Przestał być człowiekiem, który mógłby
zaopiekować się biedną sierotą, której nie poszczęściło się w życiu. Xxx J. chyba nie o taką brutalność Ci
chodziło?
Aż mi się smutno zrobiło… *płacz*
Ponieważ zaczęły mi się ferie, mam
nadzieję, że uda mi się napisać dużo więcej niż do tej pory ;) Zwłaszcza, że
mam w planach depresyjnego JongKey ^^ No i Together February.
Och. Och. Ja... Och.
OdpowiedzUsuńNie wiem, co powiedzieć. Zrobiłaś mi jajecznicę z mózgu, w ogóle... Bardzo chcesz jeszcze mieszać w postaci Minho? Bo robi się coraz bardziej znośny i nawet może go polubię xD Ale Taemin... Wybacz, nie bij, ale ja nie ogarniam tego człowieka -.- Najpierw to gada jak chce usługiwać Choi, jak to mu niezręcznie mówić do niego po imieniu, jak to jest wyszkolony, bla bla itp. A tu jak Minho nagle chce się pobawić w wielkiego pana i władcę w ogrodzie to Tae nagle taki przerażony... No ej ej, sam przecież mówił, że u Parka pewnie działo się o wiele więcej gorszych rzeczy, a tu nagle takie niby wystraszone dziecko. Nie wiem, jakoś mi to strasznie nie pasowało. No i Leo, wtf. Co, jak, gdzie, łaaaaaat o.o On coś wie, czy tak tylko wyjechał z tą 'dziwką'? Bo już mam taką malutką nadzieję, że może coś tam, tego, jakby.. no tego.. zamieszany był? Ale to pewnie tylko moja wyobraźnia ;-; I co by tu jeszcze. A, Key jak mnie denerwował tak mnie teraz jeszcze bardziej irytuje xD A to przez to, że bym go najchętniej wyrzucił z tego domu jak najszybciej i zostawił Tae na łaskę dziwnie-psychopatycznego-wtf Minho <3
Hwaiting~
Czy namieszam jeszcze u Minho? Alez oczywiście, toż on się sam o to prosi. Poza tym mam dziwną słabość do niego jako okrutnego potwora, cóż XD Dziwnie-psychopatyczny-wtf-Minho? Uwielbiam to <3
UsuńWięc Taemin. Czyżbym musiała z niego zrobić niezrównoważonego psychicznie sado-masochistę pokroju Minho, żebyś go polubił? XD Chodzi tu o to, że Taemin ma wpojone pewne zasady i zachowania, ale pamiętaj też, że jest "nietknięty". Dziwka dziwką, ale to nadal dziewica XD
Leo? Eh, nie wiem, a jakoś tak mi się pojawił :) Wszystko wyjdzie w praniu.
Dziękuję za komentarz <3
Wydaje mi się, że Minho będzie miał ochotę na trochę bardziej agresywny seks z Taeminem. Bdsm? Nie powiem, że wyszłoby ciekawie, aczkolwiek chyba bym się nieco zawiodła, wybacz. W końcu Minho taki dżentelmen, za wszelką cenę chce być dobrym człowiekiem i nie chce skrzywdzić Taemina, ale... to co wydarzyło się przy fontannie mówi samo za siebie. Czuję, że niedługo Minho zwyczajnie nie będzie umiał się powstrzymać, aby wykorzystać Taemina.
OdpowiedzUsuńKiedy przeczytałam ostatnią część byłam w szoku. Myślałam, że Taemin ma jakieś rozdwojenie jaźni lub inną chorobę psychiczną, a tutaj taka niespodzianka. Wątek z pośrednim pocałunkiem podobał mi się niesamowicie, a wizja palącego Minho to jest coś co szczerze kocham.
Weny dużo życzę i niecierpliwie czekam na tego Jongkey!
Hm, kiedyś seks się będzie musiał pojawić, w końcu to 2min. Tematyka sugeruje, że będzie brutalny, ale kto to wie, może jeszcze Minho się zmieni...? No ja tego nie wiem XD
UsuńChoroba psychiczna u Taemina raczej się nie znajdzie, co innego Minho. To chyba widać ;)
Papieros i Minho >.< Ile ja się z tym umęczyłam. Jako osoba niepaląca nie miałam pojęcia jak się za to zabrać, ale to musiało się pojawić XD
Dziękuję za komentarz i życzę wytrwałości <3
*taka duma, że raz komentarz w ogarniętym czasie :')*
OdpowiedzUsuńNamieszałaś mi strasznie w głowie tym rozdziałem, czytałam w okropnym napięciu i po prostu wbiło mnie w fotel. Postać Minho intryguje mnie coraz bardziej z rozdziału na rozdział, ten człowiek mnie zdumiewa. Nie jestem w stanie za nim nadążyć, za jego intencjami i zamiarami, a powyższe okrucieństwo zbiło mnie z nóg. To mi wygląda na jakąś schizofrenię, rozdwojenie jaźni- trudno, żebym się wypowiadała, jestem tylko skromnym humanem, ale tak to odbieram. Dalej, ta walka Taemina z samym sobą, z tymi wpojonymi, wtłoczonymi do mózgu, chorymi regułami, a wymaganiami Minho, które są dla niego niezrozumiałe- to mi tak bardzo łamało serce, cały czas, ta jego męczarnia (co ty robisz mojemu biasowi? ;..;). Teraz dodatkowo intryguje mnie zarówno Kai (swoją drogą miłość <3), jak i Leo (no i Kibum). Ostatnia część chyba zrobiła na mnie największe wrażenie, bo już teoretycznie (bo nie całkiem) zdążyłam odetchnąć z ulgą, a tutaj...Ugh.
Opisy, opisy, kocham szczerze dobre opisy <3 z całego serca.
Znów czuję się wpędzona w kompleksy ;..;
Życzę weny <3 Hwaiting! <3
Nieważne kiedy komentarz by się pojawił, ja i tak byłabym zachwycona <3 Dziekuję
UsuńMinho, łohoho, schizofrenia. Rozważę XD Jeszcze trochę i może będę umiała do tego odpowiednio podejść - biol-chem się kłania XD Ah, też uwielbiam Taemina i własnie dlatego to zawsze jemu się najwięcej obrywa, co zrobić? Po tym rozdziale intryguje Cię Kai? Leo rozumiem, ale Kai?
Woah, opisy, moja zmora, a Ty mi piszesz, że są dobre. omo, dziękuję *.*
Ciekawa jestem, jak się to potoczy, bo lubię zagadnienia z pogranicza psychologii :3 biol-chem to chyba przyjemny profil? Gdybym nie poszła na humana, chyba też wybrałabym się na rozszerzoną chemię :D Hm, Kai... po pierwsze, po prostu go biasuję :D a po drugie, jestem ciekawa jego stosunku do tego wszystkiego.
UsuńBiol-chem byłby przyjemnym profilem, gdyby moje liceum nie zrobiło z niego biol-chem-fizu, a tak dla ścisłości fiz-biol-chemu XD
UsuńKai - mam dla niego naprawdę istotną rolę w tym wszystkim więc powinnaś być zadowolona <3 Na razie jest tylko taką sobie osobą, która po prostu przywlokła się do domu Choi, ale to się zmieni. Tylko jeszcze nie wiem kiedy >.<
Fizyka, ble. Nie zazdroszczę. Aw, cieszę się, że Kai będzie tu kimś więcej :3 Zaciekawiłaś mnie teraz, bo będę próbowała rozgryźć o co chodzi, zwykle większość idzie w kierunku ich przyjaźni, bo Taekai i w ogóle, no ale... jesteś nieprzewidywalna :D <3
UsuńEm, dziękuję? Nie wiem czy traktować to jako komplement, bo moja nieprzewidywalność kończy się chociażby na
Usuń"- Nie zdążyłem po prostu. Zatrzymał się u mnie wczoraj. To jest Lee Taemin i jest…
- …dziwką, jak sądzę." XD
Nie będę za bardzo mieszać w charakterze Kaia, ale wiesz...
*spoiler* >.<
Lubię TaeKai. Nieważne jaka to by była postać
Ojej, to faktycznie zabrzmiało dwuznacznie, ale z tą nieprzewidywalnością to miał być komplement <3 Kai, kocham tę cholerną wredotę <3 Taekai istnieje dla mnie tylko w obrębie przyjaźni, i nic więcej, chociaż czytałam kilka dobrych ficków z nimi. Tu przynajmniej jest podstawa do pisania o nich jako pairingu, bo czasami one są takie... hm. Bez sensu, że brakuje słów *spam mode on, wybacz*
UsuńJestem~~! (tak bardzo spóźniona, gomen ;-;)
OdpowiedzUsuńOmg, co Ty tu namieszałaś *-* już mi Ame mówiła, że ją rozdział wbił w ziemię (btw. świat stoi na głowie, skoro ona skomentowała wcześniej niż ja ;o) więc nie byłam w takim szoku, że wprowadzasz tu takie rewolucje. Ale mimo wszystko... wow. Minho, Minho, Minho! Nawet nie wiesz, jak ja uwielbiam skomplikowane postacie, kocham wielowymiarowych bohaterów. Szczerze mówiąc, też pomyślałam o schizofrenii *Ame, czo Ty znów robisz w mojej głowie* bo samo rozgraniczenie na dwóch Minho tak mi się kojarzy. Choi Minho, bohater tragiczny, mogę umrzeć szczęśliwa ;-;
Hm... nieogar dzisiaj, wybacz mi za ten komentarz. Co ja jeszcze mogę napisać? Podobał mi się też początek rozdziału, takie uporządkowanie wszystkiego przez Taemina, albo przynajmniej próba sprecyzowania na czym stoi.
Kai, Kai - ewidentnie nie pojawił się on tutaj przypadkiem, jestem bardzo ciekawa jaką rolę odegra.
Hm... A JUŻ PAMIĘTAM. Ta scena z papierosem, omg, to było epickie *-*
No i jak Taemin uciekał, to wspomnienie sprzed kilku lat, chcę wiedzieć o co chodzi bardzobardzobardzo.
Intrygujesz mnie.
Pozdrawiam ~~<3
(btw. co to za spam w komentarzach ._. ...nevermind. HUMAN GÓRĄ, LOL)
Kiedyś mnie doprowadzisz do zawału, naprawdę. Co ty ze mną robisz, unni? XD Za każdym razem jak dodaję rozdział to tylko myślę:"Boże, co Shizuka pomyśli, żeby jej się spodobało" >.<
UsuńNieee
Minho, heh XD Czemu mi się teraz skojarzył z Raskolnikowem? O.o. A tak, ukochana postać mojej polonistki, taka skomplikowana i w ogóle >.<
Aż musiałam przeczytać jeszcze raz scenę z papierosem i zastanawiam się, o co Wam w ogóle chodzi? No nic, nie jestem obiektywna, podobno...
Dziękuję za komentarz <3
A, no i odejdź z humanem, od podstawówki byłam przekonana, że na niego pójdę, a wylądowałam gdzie wylądowałam XD
omg, Raskolnikow ;;;;;;; *-* <3 *tak, wiem wychodzę na świra i zboczeńca* ale no, Raskuś *-*
UsuńCzemu ludzi tak obchodzą moje komentarze, toż to bełkot i nieskładny zbitek myśli i skojarzeń :I
Hwaiting na Twoim nie-humanie~~! xD
Boże...
OdpowiedzUsuń*nie umie złożyć zdania bo dziś ma emo day i chętnie by komuś przyłożyła, albo się rozpłakała*
Nie no ogarnijmy się tak na chwilę, a potem zrobie comeback do tego dziwnego nastroju...
...
...
Kocham to opowiadanie. Uwielbiam takie klimaty. *tak jestem sadystką or something* Ale przynajmniej nie cukierkujesz. Ukazujesz prawdę... fakt faktem, brutalną, ale kocham.
Opis palenia... oezu ♥
Nigdy jeszcze nie czytałam takiego ślicznego opisu czynności, która według mnie do "ładnych" nie należy.
Co ja mam ci powiedzieć, huh? Uwielbiam twój styl, my love. Serio, zazdroszczę. I tylko utwierdzam się w przekonaniu, że ja powinnam skończyć z piśmiennictwem...
Sypnęłabym cytatami, ale po co kopiować cały tekst?
Dwóch Minho... To rozdwojenie osobowości.. Pomysł GE-NIAL-NY ♥
Brutalny Minho - I like it
Ale z drugiej strony... biedny Tae ;-;
"przyjaciele" - Jong, Key i Minho (kekeke)
Leo dopieprzył z tą "dziwką"
No i Kibum - policjant >< (sorry wyobraziłam sobie jego gabinet... cały w różu i wgl.. xD)
Teraz bede czytać na bierząco to i dodawać komentarze też tak będę ;)
(I beda napewno lepsze niż ten ;-; )
Także czekam na kolejny rozdział tego boskiego 2mina ♥
~Dara #EmoHead
Wszyscy jesteśmy siebie warci, skoro lubimy takie klimaty. Im brutalniejszy Minho, tym lepsze emocje, czyż nie? XD Przyjaciele Minho, Key i Jonghyun, taak... Pewnego dnia uświadomisz sobie, że gdzie nie spojrzysz, to w większości moich opowiadań pojawia się takie połączenie lub chociażby wzmianka. Trójkąty tak bardzo >.<
UsuńDara, Dara, co ty pierniczysz, jak przestaniesz pisać, to choćbym miała spod ziemi wytrzasnąć twój adres, to cię znajdę i naprostuję. Miłoooość <3
Leo - już niedługo wyjaśnię dlaczego powiedział własnie "dziwka" do Taemina.
Kibum i jego gabinet? Uhm, uwielbiam twoje wyobrażenie XD
Dziękuję bardzo za komentarz i nie pozwalam wracać do złego humoru, kochana. Nie nie, tak nie będzie ♥